„To będzie nasze nowe życie” – szepnął Vlad, przytulając Katię do siebie w drzwiach mieszkania.
Stał na progu, trzymając ją w ramionach – klasyczny ślub, tyle że bez płatków róż na podłodze. Słońce rysowało złote linie na parkiecie, zamieniając zwyczajny korytarz w ozdobę szczęścia.
„A tak przy okazji, jesteś ciężka” – zaśmiał się Vlad, spuszczając ją na podłogę.
„A ty wyglądasz na słabeusza” – Katia trzepnęła go w nos, zrzucając buty. „Ale teraz wiem, że w domu nie będziesz miał z ciebie pożytku”.
Vlad zrobił poważną minę:
— Jestem młodym informatykiem z perspektywami. Potrafię wbić gwóźdź. Albo nawet dwa.
- Wow! Możesz powiesić kod programu na ścianie?
Roześmiali się. Dwudziestoczteroletnia Katya, studentka ekonomii na studiach magisterskich, i dwudziestosiedmioletni Vlad, ambitny programista, po raz pierwszy zostali sami w mieszkaniu, które stało się ich wspólnym domem.
Katia dostała mieszkanie od rodziców – przestronne, z widokiem na park, słoneczne o poranku.
„Dobrze, że już masz mieszkanie” – powiedział Vlad, obejmując ją ramionami i spoglądając na panoramę zieleni za oknem. „Odciążymy budżet”.
Tego wieczoru siedzieli na podłodze, bo nowe meble jeszcze nie dotarły, jedli pizzę z pudełek i snuli plany.
Vlad mówił o remoncie łazienki, Katia marzyła o lekkich firankach. Kłócili się o imiona dla przyszłych dzieci.
„Maxim!” – nalegał Vlad.
„Artiomie” – zaprotestowała Katia.
- A co jeśli to będzie dziewczynka?
„A co jeśli to będą bliźniaki?” Katya uniosła brwi.
Pierwsze miesiące ich wspólnego życia upłynęły w wirze komfortu i nowości. Rano Vlad robił kawę przed pracą, wieczorem Katya uczyła się gotować jego ulubione potrawy.
Kiedy pomyliła przepisy, zaczął się śmiać:
- Nie martw się, z głodu nie umrzemy. W ostateczności jest dostawa.
Ona studiowała, on pracował. W weekendy chodzili do parku, do kina, spotykali się z przyjaciółmi.
Wieczorami zasypiali w swoich ramionach. Palce Katii wpijały się w jego szorstkie włosy, a jego oddech grzał jej kark.
„Jesteś najlepszym, co mi się przytrafiło” – powiedział.
Vlad płacił rachunki. Katya utrzymywała dom w porządku, pisała pracę magisterską i marzyła o pracy. Nigdy nie nauczyła się dobrze gotować, ale on nigdy nie narzekał.
Pierwsi goście w nowym domu byli zachwyceni:
— Cóż za atmosfera!
- Fajne mieszkanie!
— Dobrze się zadomowiłeś!
W trzecim miesiącu przyjechała matka Vlada, Tamara Michajłowna. Sucha kobieta o ułożonych siwych włosach i surowym spojrzeniu.
„Niezłe mieszkanie” – powiedziała, powoli przechodząc z pokoju do pokoju. „Przestronne”.
Jej wzrok przesuwał się po ścianach, jakby w myślach dokonywała inwentaryzacji nieruchomości.
„Mam nadzieję, że doceniasz to, że twój syn pokrył wszystkie wydatki, podczas gdy ty studiujesz” – powiedziała do Katii. „Nie każdy mężczyzna zgodziłby się na taką odpowiedzialność”.
„Mamo” – Vlad zmarszczył brwi.
- Co? Mówię prawdę. W dzisiejszych czasach mężczyźni nie chcą kobiet dla wsparcia. A mój Vlad jest szlachetny.
Katya się uśmiechnęła:
- Naprawdę to doceniam, Tamaro Michajłowno. Vlad jest wspaniałym mężem.
Tamara zacisnęła usta:
- No cóż, zobaczymy jak sobie poradzisz.
Wieczorem, gdy Tamara Michajłowna odeszła, Vlad przytulił Katię:
- Nie zwracaj na nią uwagi. Ona się po prostu o mnie martwi.
„O co się martwić? U nas wszystko w porządku” – Katia przytuliła się do niego, wtulając nos w jego ramię.
„Oczywiście, dobrze” – zgodził się.
Ale coś subtelnie się zmieniło po wizycie Tamary. Vlad zaczął częściej zostawać w pracy po godzinach.
Katia dwukrotnie znalazła w ich rzeczach coś nowego – damskie spinki do włosów, grzebień, którego nigdy nie kupiła.
„Mama zapomniała” – powiedział Vlad.
Katia wierzyła. Zawsze wierzyła.
Pod koniec drugiego roku ich wspólnego życia zauważyła, że zamiast „zdecydowaliśmy” coraz częściej mówił „zdecydowałem się”. Zamiast „nasz dom” wymawiał „to mieszkanie”.
Pewnej nocy Katya obudziła się z dziwnym przeczuciem. Vlad spał obok niej, odwrócony do ściany.
Spojrzała na jego plecy i poczuła, jak niepokój rozlewa się po jej ciele. Jakby ktoś niewidzialny szeptał jej: przyjrzyj się uważniej.
Pięć lat później Katia stała przy kuchennym oknie i patrzyła na park w dole. Jesień malowała żółte plamy na zielonym płótnie. Czekała na powrót Vlada z pracy od pół godziny.
To był wyczerpujący dzień. Dział księgowości, w którym pracowała przez ostatnie trzy lata, piętrzył raporty.
Szef dzwonił do niej dwa razy – klienci byli niezadowoleni. A potem rachunki za mieszkanie – Vlad znowu „zapomniał” przelać swoją część.
Drzwi wejściowe zatrzasnęły się. Vlad rzucił klucze na stolik nocny.
„Cześć” – powiedziała Katia, nie odwracając się. „Podgrzałam obiad”.
„Nie chcę. Jadłem z kolegami” – przeszedł obok, nie dotykając jej ramienia ustami – tradycja, która skończyła się trzy lata temu.
Katya westchnęła i poszła za nim.
- Musimy porozmawiać o rachunkach. Znów wszystko na mnie.
Vlad, rozciągnięty na sofie i włączając laptopa, skrzywił się:
— Mam teraz skomplikowany projekt. Później się nim zajmiemy.
— „Wtedy” to już trzeci miesiąc. Ty nie dokładasz się do naszego budżetu, ja pokrywam wszystkie wydatki. Całe jedzenie.
Vlad podniósł wzrok z ekranu, jego spojrzenie było zimne:
– Pracuję cały tydzień, mam prawo odpocząć. A ty działasz mi na nerwy od samego początku.
- A ja nie pracuję? To nasz wspólny dom, nasze wspólne konta!
„Nasz dom” – przedrzeźnił go sarkastycznie. „Ciągle to powtarzasz”.
Katya spojrzała na niego ze zdziwieniem:
- A jak inaczej? Jesteśmy rodziną.
„Aha” – Vlad wrócił do laptopa.
Rozmowa zakończyła się zanim się zaczęła.
Takich wieczorów było coraz więcej. Katia pracowała, gotowała, sprzątała, a Vlad był tuż obok. Jego głównym hobby stało się demonstracyjne niezadowolenie ze wszystkiego: jedzenia, pogody, ubrań, przyjaciół.
Tamara Michajłowna była teraz częstym gościem. Potrafiła zjawić się bez uprzedzenia, zająć łazienkę na godzinę, posprzątać rzeczy w szafie. „Pomagam ci w porządkach” – i zawsze znalazła coś, do czego można się przyczepić.
„W naszej rodzinie kobiety wiedziały, jak zadbać o dom” – powiedziała, przesuwając palcem po półce i demonstracyjnie ją oglądając. „Ale każdy ma swoje zdanie.
Katia wytrwała. Dla pokoju. Dla złudnej nadziei, że wszystko się poprawi.
Ale w głębi duszy dojrzewała już decyzja – odejść. Cicho. Z godnością. Zacząć nowe życie. Pozostało tylko wybrać moment i zebrać się na odwagę.
Los zadecydował za nią o wszystkim.
W piątek wieczorem, po wyjątkowo ciężkim tygodniu pracy, Katia ugotowała obiad i czekała na męża. Zamiast jednego Włada, przyjechało dwóch – on i jego matka.
- Katenka, jak się masz, jak w pracy? — Tamara weszła do mieszkania, jakby to był jej dom.
„Wszystko jest w porządku” – odpowiedziała sucho Katia.
Jedli w napiętej ciszy. Tamara krytykowała jedzenie, a Vlad w milczeniu patrzył w telefon. Po kolacji Katya sprzątnęła ze stołu, umyła naczynia i wróciła do salonu.
Vlad i Tamara usiedli obok siebie na sofie i szeptali o czymś.
„Coś się stało?” zapytała Katya.
Vlad odłożył telefon i spojrzał na nią z niezwykłą determinacją.
— Musimy porozmawiać.
- Słucham.
— Twoja mama i ja zdecydowaliśmy, że się wyprowadzasz, a my zostaniemy w mieszkaniu.
Katia zamarła. Spodziewała się wszystkiego, tylko nie tego.
- Co?
- No cóż… to logiczne. Wspierałem nas przez pierwsze kilka lat. Byłoby sprawiedliwie — ty odchodzisz, mieszkanie jest nasze. Jesteśmy rodziną. A ty… no cóż, już nie.
Mówił bez złośliwości i agresji. Jakby tłumaczył działający algorytm albo proponował proste rozwiązanie biznesowe.
Tamara skinęła głową, zaciskając usta:
- Zgadza się. Vlad wiele dla ciebie zrobił.
Katia spojrzała na nich oboje i po raz pierwszy zobaczyła ludzi, których nigdy wcześniej nie spotkała. Obcych w jej domu, planujących jej przyszłość.
Spodziewała się, że wybuchnie w niej gniew, ale zamiast tego ogarnął ją dziwny spokój. Jasność. Jakby nagle idealnie dopasował się do niej rozmazany obiektyw.
„Dobrze” – powiedziała powoli. „Zastanowię się nad tym”.
Vlad uniósł brwi ze zdziwienia:
- Tak po prostu?
- Prawie. Tylko… porozmawiajmy o tym grzecznie. Przy wszystkich. Zjedzmy kolację, zbierzmy kolegów i przyjaciół. Może pomogą nam ustalić, kto ma rację?
Vlad wymienił spojrzenia z matką. Na jego twarzy pojawił się wyraz niepokoju, który szybko ustąpił miejsca zadowolonemu uśmiechowi:
„Och, jesteś zaskakująco racjonalna. Świetnie. Wszystko ci wyjaśnię. Niech ludzie się wypowiedzą”.
Tamara zmarszczyła brwi, ale Vlad poklepał ją po dłoni:
- Mamo, wszystko w porządku. Jesteśmy cywilizowanymi ludźmi, prawda?
Katya uśmiechnęła się i skinęła głową:
- Absolutnie cywilizowane.
Sobotni wieczór otulił mieszkanie delikatnym światłem. Na stole stały przekąski, wino, świece. Katia włożyła elegancką niebieską sukienkę – tę samą, w której Vlad kiedyś po raz pierwszy powiedział jej, że jest piękna.
Goście zaczęli się schodzić o siódmej. Troje przyjaciół, pięciu kolegów Vlada i sąsiadka, z którą czasami wymieniali się książkami. Tamara Michajłowna siedziała w rogu sofy z miną gospodyni, z zaciśniętymi wąskimi ustami.
Vlad był w doskonałym humorze. Żartował, nalewał drinki, pewnie trzymając rękę na oparciu krzesła Katii.
Idealny gospodarz i mąż. Z zewnątrz nie dałoby się poznać, że wczoraj wyrzucił żonę z własnego domu.
– Przyjaciele! – Vlad uniósł kieliszek. – Dziękujemy za przybycie. Mamy wyjątkowy wieczór.
Spojrzał na Katię, ale ona lekko dotknęła jego dłoni:
- Zrobię to sam, jeśli pozwolisz. Mam przygotowane krótkie przemówienie.
Vlad zamrugał ze zdziwienia:
- Cienki.
Katia podeszła do telewizora i włączyła go z pendrive’a. Na ekranie pojawiła się pierwsza prezentacja slajdów.
„Skoro już rozmawiamy o losie tego mieszkania, przygotowałam materiały” – uśmiechnęła się do gości. „Vlad, mogę?”
Na twarzy męża pojawił się wyraz niepewności, ale nie było już odwrotu:
- Z pewnością.
Katya nacisnęła pilota:
- To nasz ślub. Piękny, prawda?
Na ekranie są młodzi i szczęśliwi. Katia w białej sukience, Vlad w garniturze. Goście kiwali głowami i uśmiechali się.
– A oto pierwsze dwa lata naszego wspólnego życia. Vlad naprawdę płacił czynsz, kiedy studiowałam. To prawda.
Slajd się zmienił. Wyciągi z kont, starannie zeskanowane paragony.
Vlad wyprostował się na krześle, a na jego twarzy pojawił się wyraz zadowolenia.
– Potem skończyłem studia i zacząłem pracować. A oto, co się wydarzyło przez ostatnie trzy lata.
Nowy slajd. Wykres wydatków – zielony pasek Katii zajmował 80% wykresu, czerwony pasek Vlada – marne 20%.
Vlad zmarszczył brwi. Goście spojrzeli na siebie ze zdziwieniem.
„Nie rozumiem, do czego zmierzasz” – wtrąciła Tamara Michajłowna. „Mój synu…”
„Chwileczkę” – przerwała jej cicho Katia. „Mam jeszcze materiały”.
Przełączyła slajd. Wideo. Tamara Michajłowna w kuchni przy kuchence, nieświadoma filmowania, mówi głosem pełnym jadu:
– Ta dziewczyna w ogóle nie umie prowadzić domu. Gdyby nie ty i ja, dom dawno zamieniłby się w stodołę.
Twarz Tamary Michajłowny posmutniała. Goście ucichli.
„To zostało nagrane na moim telefonie przez przypadek” – wyjaśniła Katya. „A mam mnóstwo takich filmów”.
Następny slajd. Vlad na kanapie, krzyczący do Katii:
- Mam dość tej roboty! Zapracowałeś sobie na nią – więc za wszystko płać! A ja mam dość!
Kolejny slajd. Vlad szepcze do mamy w kuchni:
— Ma dokumenty do mieszkania. Myślisz, że można je przerejestrować?
Katya zamilkła. Napięcie w pokoju było tak gęste, że zdawało się, że mogłaby go dotknąć.
„Vlad powiedział, że mieszkanie należy do niego z mocy prawa. Że je „utrzymywał”. Ale tak było przez ostatnie trzy lata” – wskazała na liczby. „Płaciłam rachunki, jedzenie, naprawy, kiedy rura zaczęła przeciekać. A Vlad kupił sobie nowe gadżety.
Spojrzała mężowi prosto w oczy:
- Czy powiedziałeś swoim przyjaciołom, dlaczego ich dzisiaj zebraliśmy?
Vlad spojrzał na podłogę, jego szyja była pokryta czerwonymi plamami.
– Powiem wam – Katya zwróciła się do gości. – Wczoraj Vlad i jego matka oznajmili mi, że muszę się wyprowadzić z własnego mieszkania. Tak nagle dowiedziałam się, że mój mąż chce rozwodu.
To samo mieszkanie, które dostałam od rodziców przed ślubem. To samo, w którym przez ostatnie trzy lata płaciłam za wszystko. A wiesz dlaczego? – Zrobiła pauzę. – Bo „tak postanowili”.
Wyłączyła prezentację. Ekran telewizora zgasł.
- No cóż, przyjaciele, mieszkanie pozostanie moje. Zgodnie z prawem. I zgodnie z prawem. A Vlad… może się dziś wynieść. Mam nadzieję, że Tamara Michajłowna was wpuści. Dziękuję za uwagę.
Pauza. Jeden z przyjaciół Vlada zaśmiał się nerwowo. Jeden z jego kolegów zaczął bić brawo. Vlad gwałtownie wstał, a jego twarz zamieniła się w zamrożoną maskę.
„Jak śmiesz…” Tamara Michajłowna o mało się nie udławiła z oburzenia.
Katya spojrzała na nią z lekkim uśmiechem:
- Jak śmiałem? Zbyt długo milczałem, Tamaro Michajłowno. To był mój błąd.
Sąsiad podszedł i mocno przytulił Katię:
- Biedna dziewczyna. Czemu nic wcześniej nie powiedziałaś?
Koledzy Vlada niezręcznie wstali, niektórzy pożegnali się, niektórzy podeszli do Katii, aby ją wesprzeć.
Vlad chwycił kurtkę i wybiegł z mieszkania, trzaskając drzwiami. Tamara Michajłowna, rzucając Katii miażdżące spojrzenie, pospieszyła za nim.
O dziesiątej wszyscy już wyszli. Katia zamknęła drzwi, zdjęła buty i powoli przeszła przez pokoje. Jej mieszkanie. Jej dom. Wydawał się większy i jaśniejszy niż wcześniej, jakby ściany się rozsunęły, wpuszczając więcej powietrza.
Zdjęła sukienkę, włożyła miękki szlafrok, włączyła ulubioną muzykę. W kuchni zaparzyła herbatę i dodała miód.
Wieczorny park za oknem rozświetlał się światłami miasta. Jakaś para szła trzymając się za ręce. Katia się uśmiechnęła.
Zostawiła dla siebie notatkę na stole:
„Teraz – tylko porządny człowiek. Tylko równość. Tylko uczciwość. Znów jestem sobą”.
Wzięła łyk ciepłej herbaty i pomyślała, że jutrzejszy poranek będzie zupełnie nowy. I to uczucie – niczym przedsmak prawdziwego szczęścia – było najcudowniejsze od wielu lat.