Katia nie mogła sobie wyobrazić, że matka jej męża mogłaby go wyrzucić. Ale pewnego dnia tak się stało… Nina Pawłowna zadzwoniła w panice i zaczęła krzyczeć, że karaluchy wpełzły do jej mieszkania od sąsiadów.
- Katenka, kochanie, ja po prostu nie wiem, co robić! — jęknęła teściowa. — Te stwory są wszędzie. Boję się nawet wejść do kuchni!
Katia westchnęła i wymieniła spojrzenia z mężem. Oboje zrozumieli, do czego zmierza rozmowa.
„Mamo, może mogłabyś na jakiś czas zamieszkać z nami?” – zaproponował Maksym, a Katia jęknęła w myślach.
Nina Pawłowna oczywiście się zgodziła. Kilka godzin później stała już na progu ich mieszkania.
Mąż ciągnął już za sobą dwie walizki, a Nina Pietrowna sama trzymała transporter. Jej ukochany kot Barsik miauczał stamtąd. Katia westchnęła. No cóż, gdyby tylko Nina Pawłowna nie przywlekła do nich tych okropnych insektów. Tak właśnie Nina Pawłowna zaczęła z nimi mieszkać. Właściwie postanowili wytępić karaluchy w całym domu. Dzięki Bogu, przekonali wszystkich sąsiadów. Minęło więc niewiele czasu, zanim Nina Pawłowna wróciłaby do domu. W przeciwnym razie mieszkanie z teściową zdecydowanie nie było usłane różami.
Pierwsze dni były jeszcze stosunkowo spokojne. Teściowa nie przeszkadzała szczególnie młodej rodzinie, głównie siedząc w salonie. Oglądała tam swoje melodramaty, czytała książki. Czasami robiła coś na tablecie, który dostała na urodziny.
Generalnie wszystko było cywilizowane. Nawet Barsik nie zatruwał specjalnie życia młodej rodzinie, choć Katia martwiła się, że kot zerwie im całą tapetę. A wnuki były generalnie szczęśliwe. Babcia zawsze była w domu, więc gotowała coś smacznego. A wieczorami czytała im książki na głos.
Ale tydzień później się zaczęło.
Nina Pawłowna najwyraźniej przyzwyczaiła się do tego miejsca i zaczęła ustalać własne zasady. Ma pewne pretensje do Katii. Nie wychowuje dzieci, nie gotuje. W domu zdecydowanie trzeba zrobić porządek. Cóż, nikt nie zrobi tego lepiej, oczywiście poza samą Niną Pawłowną.
„Katiuszo, mogłabyś chociaż wytrzeć kurz” – powiedziała, przesuwając palcem po półce.
A Katia rzeczywiście była zmęczona po pracy. To Nina Pawłowna cały czas siedziała w domu i wydawało jej się, że czasu jest niewiele. A tu się robi jedno, potem drugie. Generalnie zdecydowanie brakowało sił, żeby codziennie wycierać kurz. Skoro cały dzień siedziała w domu, to sama by wytarła, pomyślała Katia. Starała się nie mówić teściowej na głos.
Cóż, napięcie między nimi narastało. Maksym próbował rozwiązywać konflikty, ale nie zawsze mu się to udawało.
A potem Katia zaczęła zauważać, że rzeczy zawsze lądują w różnych miejscach. Odkładała coś, a potem to jakoś teleportowało się w inne miejsce. No cóż, wczoraj włożyła sweter do szafy. Dlaczego teraz leży na krześle?
W przeciwnym razie weźmie go i nie znajdzie talerza w kuchni. Okazuje się, że Nina Pawłowna przestawiła wszystko, żeby pasowało do jej potrzeb. Katię to już zaczynało irytować. Niecierpliwie czekała więc, aż teściowa w końcu wyjdzie do domu.
Ale to nie wszystko. Pewnego wieczoru Katia usłyszała, jak Maszeńka mówi do brata:
- A babcia cały dzisiejszy dzień spędziła na grzebaniu w rzeczach mamy.
Katia zamarła, nie wiedząc, jak zareagować. Teściowa dotykała jej rzeczy bez pytania? Nie, to było całkowicie nie na miejscu. Następnego dnia Katia postanowiła, że musi omówić to wszystko z teściową. Ale Nina Pawłowna natychmiast zmieniła temat.
Czas mijał, ale dezynsekcja w domu teściowej nie dobiegła końca. Za każdym razem, gdy Maksym i Katia pytali, Nina Pawłowna znajdowała nowe powody, dla których nie mogli wrócić.
– Synu, mówią, że musimy zrobić kolejną kurację – westchnęła. – A potem czekać tydzień. No, żeby mieć absolutną pewność, że karaluchy zniknęły.
Katia zaczęła już podejrzewać, że jej teściowa po prostu przyzwyczaiła się do życia z nimi. I po prostu nie chciała wracać do swojego.
Poranek był nerwowy. Katia obudziła się o 6:30 na dźwięk budzika i zaczęła szykować się do pracy. Podczas gdy nakładała makijaż, dzieci co chwila biegały do łazienki. Maszeńka szukała swojej ulubionej spinki do włosów, a Dimka nie mógł znaleźć swojej szczoteczki do zębów.
Następnie Katya szybko przygotowała śniadanie.
„Masza, nie zapomnij, że dzisiaj masz wychowanie fizyczne” – przypomniała córce.
W końcu dzieci były gotowe. Katia włożyła płaszcz, buty i wyprowadziła je z mieszkania.
„Zachowujcie się dobrze” – pożegnała się z dziećmi przy bramie szkoły i pospieszyła na przystanek autobusowy. Autobus przyjechał po kilku minutach. Katia weszła do środka, znalazła wolne miejsce i usiadła.
I wtedy ją olśniło – zapomniała torby z domu! Katia jęknęła. W torbie były klucze do biura, portfel i dokumenty. Nie miała jak pojechać do pracy bez niej. Na następnym przystanku Katia wysiadła z autobusu i pospiesznie wróciła do domu.
Weszła na swoje piętro, wyjęła klucze i otworzyła drzwi. Mijając salon, usłyszała jakiś szelest. Katia zwolniła i nasłuchiwała. Dźwięk się powtarzał – jakby ktoś przeglądał papiery.
Katia ostrożnie podeszła do drzwi salonu. Były lekko uchylone i przez szparę Katia zobaczyła…
Nina Pawłowna pochyliła się nad biurkiem Katii. Już rozłożyła na nim dokumenty i teczki. Dłonie teściowej szybko przeszukiwały papiery, wyciągając jedną kartkę, potem drugą. Serce Katii zaczęło bić szybciej. Dlaczego teściowa grzebała w dokumentach? Czego szukała? Nina Pawłowna wyjęła kopertę i zaczęła ją uważnie czytać.
Nagle teściowa gwałtownie się odwróciła, a Katia ledwo zdążyła odskoczyć od drzwi. Szybko zeszła po schodach i wyszła na zewnątrz, żeby teściowa niczego nie podejrzewała. Kilka minut później Katia wróciła i głośno zatrzasnęła drzwi wejściowe. Nina Pawłowna spotkała ją w kuchni, jakby nic się nie stało.
- Katenka, dlaczego wróciłaś? — uśmiechnęła się teściowa.
„Cóż, zapomniałam torby” – powiedziała Katya.
Katia spojrzała na Ninę Pawłowną i próbowała zrozumieć, co kryje się za tym słodkim uśmiechem. Dlaczego jej teściowa grzebała w dokumentach? Może chciała wziąć pożyczkę? A może szukała czegoś konkretnego? Katia wiedziała, że pytanie wprost jest bezcelowe. Teściowa i tak nie powie prawdy. I nie będzie się wstydzić. Ale nie zamierzała tego dłużej tolerować. Nina Pawłowna musiała się wyprowadzić. I to jak najszybciej.
Następnego dnia Katia zadzwoniła do firmy zajmującej się zwalczaniem szkodników. Powiedziano jej, że w ich domu od dawna nie było karaluchów. Zabieg został już wykonany, a wszyscy mieszkańcy mogli wrócić dwa tygodnie temu. Teraz Katia zaczynała się naprawdę wściekać. Czyli jej teściowa mogła wyjechać na dwa tygodnie, a zamiast tego skłamała? No cóż, koniec. Czas z tym skończyć.
Postanowiła porozmawiać z teściową. Gdy nadarzyła się okazja, od razu zaczęła mówić.
– Wiem, że wczoraj grzebałeś w moich dokumentach. I że w twoim mieszkaniu od dawna nie było karaluchów.
Twarz Niny Pawłownej uległa zmianie.
„Nie wiem, o czym mówisz” – próbowała się usprawiedliwić teściowa.
- Rozumiesz doskonale — zdenerwowała się Katia. — Widziałam cię wczoraj. I zadzwoniłam po firmę zajmującą się zwalczaniem szkodników.
Nina Pawłowna spuściła wzrok, ale szybko się otrząsnęła.
- Katenka, ja tylko szukałem czystej kartki papieru.
„Dość” – przerwała jej Katia. „Dość kłamstw. Jestem zmęczona. Ciągle ingerujesz w nasze życie, manipulujesz nami. A teraz jeszcze grzebiesz w naszych rzeczach.
- Jak śmiesz tak do mnie mówić? — oburzyła się Nina Pawłowna. — Jestem matką twojego męża!
„Dlatego byłam tak cierpliwa” – odpowiedziała Katia. „Ale już nie będę. Nino Pawłowno, wyprowadź się. Natychmiast”.
- Co? — teściowa zbladła.
W tym momencie Maksym wszedł do kuchni, usłyszawszy przekleństwo.
— Co tu się dzieje?
„Twoja żona wyrzuca mnie na ulicę!” – wykrzyknęła Nina Pawłowna i omal nie wybuchnęła płaczem.
Katia zwróciła się do męża:
- Max, dzwoniłem do serwisu. Minęły dwa tygodnie, odkąd wróciliśmy do mieszkania. A ona tu siedzi.
Postanowiła nie mówić mężowi o dokumentach.
Maksym zmarszczył brwi.
- Mamo, mówisz poważnie? Dlaczego?
Westchnął.
- Jeśli tak, to lepiej będzie, jeśli wyjdziesz.
Nina Pawłowna wybuchnęła płaczem:
- Oboje jesteście niewdzięczni!
- Mamo, proszę, nie róbmy dramatu. Pomogę ci spakować rzeczy.
Katia poczuła ulgę. Bała się, że mąż stanie po stronie matki. Ale i tak ją wspierał. Pomogli Ninie Pawłownej spakować walizki i odwieźli ją do domu.
Teściowa milczała przez całą drogę. Nie rozmawiała z nimi od dawna, a Katia nie miała na to ochoty. Nie zobaczy teściowej przez co najmniej kolejne pół roku. No i wtedy, może, się pogodzą.