Stara żona nie wygląda dobrze w nowym wnętrzu

  • Alin, nie planuj niczego na sobotę… — mąż, Iwan Pietrowicz, odsunął talerz i, nie patrząc na żonę, dodał: — Zaprosiłem kolegów. Pokażemy im nowy dom. Zrobimy parapetówkę.

Alina, która stała przy piecu, odwróciła się i ze zdziwieniem spojrzała na męża.

— Koledzy? Do nas? Czy podjęliście już tę decyzję? Czy przedstawiacie ją jako fakt dokonany?

  • Co zaczynasz… Już powiedziałem wszystkim w pracy. Skoro już kupiliśmy dom, niech rzucą okiem. Niech zobaczą, jak żyjemy. Jesteśmy prostymi ludźmi, będą zainteresowani. Nie jesteśmy już gorsi od innych, prawda? Teraz nie będziemy się wstydzić zapraszać gości. Nie zawiedź nas: zorganizuj wszystko na najwyższym poziomie. Żebym miał dobrą opinię w pracy, żeby moi koledzy mnie szanowali.

Alina pokręciła głową. Jej mąż miał wkrótce skończyć 50 lat i wciąż wierzył, że szacunek można zdobyć kosztownymi rzeczami.

Teściowa Iwana Pietrowicza załatwiła mu pracę w nowej firmie. Dzięki znajomościom. Zespół przyjął go chłodno: przybył „szwagier”. Relacje z kolegami były napięte, co bardzo Iwanowi zaszkodziło. Być może dlatego chciał zrobić wszystko, co w jego mocy, aby poprawić relacje. Wydawać się lepszym, niż był.

Pomimo napiętych relacji z kolegami, Ivan czuł się w pracy ważną osobą. A gdy ktoś pytał go o przeprowadzkę, stawał się jeszcze bardziej pewny siebie.

„Mówią, że ty i twoja żona kupiliście dom?” – zapytał pewnego dnia podczas lunchu kolega, znajomy rodziny żony.

„Tak, to prawda” – uśmiechnął się Iwan zadowolony. Sprzątaczka podsłuchała rozmowę i godzinę później całe biuro gratulowało Iwanowi nowego nabytku.

Iwan zaczął czuć się jak gwiazda wiadomości i z radością opowiadał, jak postępują prace remontowe i jakich niezdarnych budowlańców mają do dyspozycji.

Codziennie dodawał coś do opowieści o domu. Czasem o witrażu, czasem o wbudowanym kominku, który, jak mówił, sam wybrał. Chwalił się, że upiera się przy trawniku zamiast grządek: „Ma jakieś sto metrów kwadratowych! Trawnik jak w Europie, automatyczne podlewanie, pomyślał o wszystkim!”

Koledzy słuchali. Mężczyźni milczeli z zazdrością. Kobiety posyłały sobie oceniające spojrzenia. Zwłaszcza Paulina, nowa dziewczyna z działu marketingu. Szczupła, opalona, ​​młoda. Śmiała się z każdego żartu Iwana, nawet jeśli nie był śmieszny. Dotykała jego dłoni, gdy „przypadkowo” przechodziła obok. Często zostawała w jego biurze, „żeby wyjaśnić jakieś sprawy”.

Ivan czuł się jak samiec alfa.

„Wreszcie życie jest dobre” – pomyślał. „Powinienem chyba zmienić samochód, bo inaczej wstyd wozić tę lalkę do domu takim starym wozem…”

Ale Iwan nie miał pieniędzy na nowy samochód, myślał o wzięciu kredytu, ale jego żona się na to nie zgadzała:

— Najpierw dokończmy remont domu. Nie ma pieniędzy. Twój samochód jest sprawny, i nie jest taki stary, 2018. Więc jedź nim — warknęła Alina.

„No cóż, stałeś się taki nudny” – mruknął Iwan. Z jakiegoś powodu w tym momencie pomyślał, że młoda koleżanka lepiej wyglądałaby przy piecu z karlikiem w dłoniach. W krótkim fartuchu, a może nawet w stroju pokojówki.

  • Iwan! O czym ty śnisz?!» Alina stała na środku kuchni, z pięściami na biodrach. «Pytam, kto zawiezie mamę na rezonans magnetyczny?»
  • Och, nie wiem. Spieszę się. Zawieź ją sam. Albo niech sama zamówi taksówkę.

Powiem jej, że jej syn przerzucił swoją odpowiedzialność na innych.

  • Czyli to moją matkę trzeba zabrać na rezonans magnetyczny?
  • Tak! Twoja! Ona ledwo chodzi od tygodnia! Wania, co ci jest?! Słyszysz mnie w ogóle?

„Dobra, odwołam spotkanie jutro. I zabiorę cię” – mruknął, myśląc, że będzie musiał przełożyć swój biznesowy lunch z Pauliną. A ona bardzo chciała spróbować hiszpańskiego latte…

Choroba teściowej sprawiła, że ​​Iwan stał się jeszcze bardziej nerwowy i napięty. I tylko jedno go cieszyło – myśli o młodym koledze.

„Ciekawe, czy Paulinie spodobałby się ten żyrandol? I wanna z jacuzzi?” – pomyślał, przyjeżdżając z żoną do nowego domu.

Alina wprowadzała poprawki w pracy mechaników, nadzorowała wszystko od początku do końca. A Iwan marzył, nie zapominając pochwalić się „przyjaciółmi” w pracy.

„Posadziłem drzewa, zbudowałem dom… Teraz muszę tylko urodzić syna… A teraz mam tylko córkę” – puścił oko do Pauliny, opierając łokcie na stole.

  • Iwanie Pietrowiczu, może wpadniemy do ciebie? Kiedy skończy się twój długotrwały remont? — Paulina przeciągnęła żartobliwie, gdy Iwan znów zaczął śpiewać jak słowik o tych cudownych jodłach, które posadzono przed domem. — Chciałabym zobaczyć, jak żyją prawdziwi mężczyźni z dobrym gustem.

„Zapraszam!” powiedział bez namysłu.

  • Naprawdę? Przyjdę.

Sprzątaczka usłyszała słowa obietnicy. W ciągu 10 minut po biurze rozeszła się plotka, że ​​Iwan Pietrowicz zaprosił Paulinę na parapetówkę.

  • Więc ty i twoja żona zapraszacie nas wszystkich, tak? — zapytał jeden z jego kolegów z chytrym mrugnięciem. Pietrowicz nie miał innego wyjścia, jak tylko skinąć głową. Gdyby Alina dowiedziała się o Paulinie, nic dobrego by z tego nie wynikło. Ale w ten sposób… Wydawało się, że nikt niczego nie będzie podejrzewał.

– Zapraszam wszystkich na parapetówkę – skinął głową. – Zobaczycie, jak się zadomowiłem. Dom to widok, który trzeba zobaczyć! Moja żona oczywiście też jest zaangażowana, ale cała koncepcja jest moja. Powiedziałem: i zrobiliśmy to.

— Czy twojej żonie przeszkadza, że ​​nas zapraszasz?

Iwan uśmiechnął się:

  • Nie ma nic przeciwko. Lubi, kiedy ludzie mnie podziwiają.

Iwan długo się zastanawiał, czy powiedzieć żonie, że koledzy zostali zaproszeni. Ale potem doszedł do wniosku, że sam sobie z tym nie poradzi i trzeba było nakryć do stołu.

W przeddzień weekendu mimochodem wspomniał o swoich planach.

  • Goście przybędą. Ty wszystko odpowiednio zorganizuj. Żeby się nie kompromitować.

Odpowiedź żony zszokowała Iwana.

  • Kochanie, to ty jesteś gospodarzem dla swoich gości.
  • No cóż, ja jestem w tym kompletnym zerem… A ja? Jesteś moją żoną.
  • Skoro zdecydowałeś się zaprosić gości bez mojej wiedzy, to znaczy, że możesz sam zdecydować, jak ich powitać. Mam już plany na sobotę. Muszę odwiedzić twoją mamę w szpitalu.
  • No to tyle… Pójdę w piątek.

– Ma operację w piątek. Nie potrzebuje cię tam. Ale w sobotę będziesz bardzo przydatny.

— Nie mogę odwołać gości.

  • W takim razie zorganizuj wszystko sam.

Alina poszła do sypialni i zamyśliła się.

Rozumiała, że ​​mąż nie zmieni zdania, ale jej wychowanie nie pozwalało jej zostawić mu wszystkiego. Oczywiście, że go przerażała, ale poprzedniego dnia była zajęta domem: posprzątała, położyła nowo kupiony koc na sofie, ustawiła wazony z kwiatami, ogólnie rzecz biorąc, niczym artystka, dodała akcenty do ich wnętrza.

  • Alin, posłuchaj… Ty tam, w razie czego, no cóż, nie wdawaj się w szczegóły, okej? O papierkowej robocie, o tym, jak go kupiliśmy. Powiedzmy, że dom jest wspólny. No cóż, wspólnie podjęliśmy decyzję, wspólnie wybraliśmy.

Alina podniosła brwi:

  • Skąd nagle taka prośba?
  • Nie chcę, żeby ludzie mówili, że jestem dla ciebie ciężarem. Wiesz, jacy są ci mężczyźni… i kobiety też. Zazdrośni. Niech myślą, że jestem facetem z posagiem, rozumiesz?
  • Z posagiem? — Alina długo i uważnie mu się przyglądała. — Czy ty, mój drogi, wychodzisz za mąż? Posag nie jest twój. Idź i sprawdź grill. Upewnij się, że są tam węgle.

Kiedy jej mąż wyszedł, Alina usiadła na sofie i spojrzała przez okno.

„Może nie powinnam jutro iść do szpitala? Może powinnam zostać w domu i zobaczyć, jakich kolegów ma mój mąż?”

Operacja teściowej została przełożona. Nie było potrzeby jechać, więc Alina została w domu z czystym sumieniem.

Od sobotniego ranka Alina wierciła się jak wiewiórka: sałatki, mięso, napoje, dania. Iwan, w szlafroku, leniwie przestępował z nogi na nogę, zerkając na żonę. Dopiero wieczorem, już przebrany, zaczął chodzić po domu z miną „patrz, teraz wszystko jest już zrobione jak należy”.

Goście przybyli bliżej piątej. Panie z księgowości, panowie z działu sprzedaży i zakupów, kilku kolegów z działu sprzedaży, zastępca dyrektora i szefowie – wszyscy postanowili uhonorować Iwana Pietrowicza wizytą. No i… oczywiście, ta sama Paulina.

W szpilkach, w obcisłej sukience. Z czerwoną szminką na ustach w kształcie ryby.

Alina od razu zauważyła, że ​​ten gość ewidentnie nie należał do grona „zwykłych kolegów”. Jej krok był zbyt pewny siebie, sukienka zbyt wyzywająca, a dbałość o szczegóły wnętrza zbyt wyczulona. Prosiła o wino tylko z najdroższej butelki. Jedzenie – tylko najsmaczniejsze. Jej wzrok błądził po domu niczym agent nieruchomości na pokazie.

Śmiechy, rozmowy, brzęk kieliszków. Koledzy chwalili dom, jedzenie, chwalili Iwana za „smak” i „rozmach”. A on tylko wydawał polecenia:

  • Alinka, przynieś więcej wina! Alinka, leć zobaczyć, jak tam mięso. Alinka, przynieś serwetki!

A Alinka biegała. Biegała i myślała, że ​​jeszcze jedna prośba i rzuci mężowi tymi „serwetkami” w twarz.

„Ale masz basen!” – podziwiała Paulina. „Zupełnie jak na okładce”.

  • Tak, tak, sam zatwierdziłem ten układ — skłamał Iwan bez mrugnięcia okiem. — Chodźmy, pokażę ci wszystko.

Zauważył, że jego żona była zajęta rozmową z jednym z gości i wykorzystał tę okazję, aby pokazać Paulinie prawdziwy luksus.

  • Z przyjemnością pokaż mi wszystko, Iwanie Pietrowiczu! Jestem gotowa! — Paulina wypięła pierś i poszła w stronę sypialni.
  • Idziesz tam prosto? — Iwan Pietrowicz był zaskoczony takim stwierdzeniem.
  • Ale zasugerowałeś…
  • No to chodźmy… — W tym momencie z sypialni wyszedł doberman Peach. Pokazał wielkie kły i warknął, przerażając Paulinę.
  • Oh!
  • Nie bój się… On jest… prawie nieszkodliwy. Ale chodźmy, pokażę ci salon.

Sam Iwan nie wiedział, czego się spodziewać po psie. Alina przywiozła go kilka miesięcy temu, zabierając od znajomego na tymczasową opiekę. Pytała ze łzami w oczach, bo nie miała z kim go zostawić na długą podróż.

Alina właśnie poszła pokazać jednemu z gości toaletę, gdy usłyszała ich głosy i warczenie Peach. Wyszła na korytarz i zastała męża i Paulinę przy kąciku z książkami.

— Mamy tam bibliotekę. I kącik do czytania. Sam to zaplanowałem — żeby, wiesz, móc się zrelaksować po pracy. Z książką. Będzie tam ogród zimowy, duże okna do czytania pod księżycem.

  • Wow! — Paulina zachichotała. — Iwanie Pietrowiczu, jesteś romantykiem! A co ostatnio czytałeś?

Alina weszła do pokoju akurat w chwili, gdy Iwan otworzył usta, żeby odpowiedzieć. Stanęła na progu z rękami na biodrach.

– Przeczytał skład papieru toaletowego. Od najnowszego. Ale generalnie, stworzyłam tę strefę dla siebie. I dla Persika – wskazała na dobermana, który po nią przyszedł i radośnie znów pokazał kły. – Nie lubi obcych. Poprzedni właściciel przyprowadził swoją panią – wtedy zakładaliśmy szwy.

Paulina zbladła.

  • Chyba pójdę do innych. Chyba czekają na deser.

– Słuszna decyzja. A Wania mi teraz pomoże. Mam już dość biegania i odganiania much… od deseru! – dodała Alina i skinęła głową mężowi, żeby wyszedł.

Nagle wszystko stało się dla niej jasne, wszystko się ułożyło. Prośba, żeby nie mówić o wystroju domu. Nagła chęć zorganizowania parapetówki. Specyficzne zachowanie jednego z gości. Wszystkie spojrzenia, intonacje. Wszystko ułożyło się w harmonijny, choć nieprzyjemny obraz.

W kuchni Alina zamknęła drzwi i odwróciwszy się, spokojnie zapytała:

  • Co, postanowiłeś przyprowadzić do domu kochanka?
  • Zwariowałeś? To tylko kolega. A ty co robisz? — syknął Iwan. — Buduję relacje z ludźmi, a ty jesteś jak bazar!

– A z kim budujesz relacje, Wania? Z kolegami czy… z kimś konkretnym?

  • Jesteś zazdrosny? Bzdura!
  • Nie, Wania. Nie zazdroszczę. Przypominam ci tylko, że ten dom, którym się chwalisz, jest zarejestrowany na moje nazwisko. Całkowicie. I to ja zapewniłem ci status „właściciela”. Ale jeśli nadal będziesz tu zapraszać wszelkiego rodzaju Paulinki, bądź tak miły i je ostrzeż. A co lepsze – nie zapominaj, kto tu rządzi. Inaczej będzie jak z mężem mojej przyjaciółki. Persik nie przyjmuje tu obcych.

— Chciałem tylko, żeby szanowano mnie w pracy!

– Szacunek zdobywa się nie pozowaniem, ale szczerością. A skoro odpowiadasz na te flirty Pauliny, póki twoja żona jeszcze żyje, to nie jesteś mężczyzną, Wania. Jesteś aktorem w tandetnym przedstawieniu.

Po tym wieczorze koledzy wymienili spojrzenia. Paulina wyszła jako jedna z pierwszych. Pozostali siedzieli jeszcze chwilę, ale czuli, że atmosfera stała się napięta. Wkrótce goście zaczęli się rozchodzić, a wszyscy dziękowali gospodyni domu. I tylko nieliczni dziękowali Ivanowi. Wszyscy bez zbędnych ceregieli zrozumieli, kto tu rządzi.

Od poniedziałku biuro traktuje Ivana inaczej. Tak samo, jak traktowało go, gdy po raz pierwszy się pojawił. Z nieufnością i uprzedzeniem. Ktoś nawet powiedział:

  • Wiesz, Iwanie Pietrowiczu, twoja żona jest świetna. Dałaby popalić wszystkim młodym żonom.

Iwan po prostu w milczeniu patrzył na monitor, powtarzając w głowie jedno ze zdań Aliny:

– Ten dom jest mój. I stworzyłeś w nim swój własny status. A jeśli chcesz rozwodu, odejdź. Ale nie licz na nieruchomość. Wszystko jest moje.

I to prawda. Alina kupiła dom za pieniądze ze sprzedaży domu babci, który odziedziczyła, i dodała do niego dochód ze sprzedaży swojego udziału w firmie. Całą papierkową robotą zajął się prawnik Aliny, a na jej naleganie nieruchomość została najpierw zapisana na jej matkę, a dopiero potem sporządzono akt darowizny na Alinę. Iwan nawet nie pojawił się u notariusza, powołując się na pośpiech. Nie wiedział dokładnie, jak przebiegała transakcja, wierząc, że dom został po prostu „zapisany na oboje”, jako własność przedmałżeńska. Ale wkrótce Iwan zrozumiał, kto tu rządzi. Zaczął okazywać żonie większy szacunek i zapomniał o Paulinach.

„Lepiej mieć starą żonę w nowym domu niż młodą żonę w chacie” – postanowił po tej właśnie parapecie.

Добавить комментарий

Ваш адрес email не будет опубликован. Обязательные поля помечены *