Tatiana miała świetne mieszkanie w dzielnicy mieszkalnej. Dwupokojowe, jasne, przestronne, z dużą loggią. Kupiła je jeszcze przed poznaniem Maksima. Nie za kredyt hipoteczny, ale od razu, dzięki rodzicom i własnym oszczędnościom.
- Wstałeś dziś wcześniej? — Maksym wrócił z pracy i zastał żonę w salonie.
Tatiana podniosła wzrok znad laptopa i uśmiechnęła się do męża.
- Tak, ostatni klient odwołał spotkanie. A ja postanowiłem zająć się projektem kuchni. Spójrz.
Odwróciła laptopa w jego stronę. Na ekranie widniał trójwymiarowy model ich kuchni z nowymi meblami.
— Podoba ci się? Chyba zamówię go z tymi fasadami. Morska zieleń będzie pasować idealnie.
Maksym z zainteresowaniem zapoznał się z projektem.
– Wygląda wspaniale! Mama na pewno doceni. Ma niesamowity gust.
- Tak, Walentyna Pawłowna zawsze zauważa szczegóły, które ja pomijam – skinęła głową Tatiana. – Ale sama to kupię. A tak przy okazji, idziemy dziś na obiad do twoich rodziców?
Maxim opadł na sofę obok żony.
- Tak. Mama dzwoniła trzy razy, żeby mi przypomnieć. Zrobiła twoje ulubione ciasto z pieczarkami i ziemniakami.
Dokładnie o godzinie siódmej wieczorem zadzwonili do drzwi mieszkania rodziców Maksima. Maria Siergiejewna, niska kobieta z krótko przyciętymi włosami, powitała ich z otwartymi ramionami.
– Nareszcie! Myślałam, że się spóźnisz, jak ostatnio – pocałowała syna w policzek. – Proszę! Mikołaj właśnie wrócił z pracy.
Ojciec Maxima, siwowłosy mężczyzna o dobrodusznej twarzy, rozkładał gazetę w fotelu.
- Idą młodzi! — zawołał. — Jak się macie, jak w pracy?
Rodzina siedziała przy okrągłym stole w kuchni. Maria Siergiejewna krzątała się przy talerzach, odmawiając pomocy synowej.
- Dam sobie radę sam, ty odpocznij. Pewnie jesteś zmęczony po pracy.
- Skoro mowa o pracy, to chyba wszystko idzie dobrze — podjął Mikołaj Pietrowicz. — Słyszałem, że kupiliście nowe wyposażenie mieszkania?
Tatiana skinęła głową.
- Tak, wymieniłem zmywarkę i lodówkę. Stare spełniły swoje zadanie.
Maria Siergiejewna wyłożyła talerze z sałatkami.
„Och, gdybyśmy tylko mieli taki sprzęt” – westchnęła. „Nasza lodówka działa już dwadzieścia lat, brzęcząc jak traktor”.
„A pralka jest przedpotopowa” – dodał Nikołaj Pietrowicz. „A nowej nie da się zainstalować, nie ma miejsca”.
Maria Siergiejewna ciężko usiadła na krześle.
– I nie ma windy! Wyobraź sobie wjazd na piąte piętro z bagażami. Moje nogi już nie są takie same.
„Tak, to dla ciebie trochę trudne” – powiedziała Tatiana ze współczuciem.
Maria Siergiejewna zacisnęła usta.
– I u Ciebie wszystko w porządku! Mieszkanie jest przestronne, a sprzęty AGD nowe. Zawsze marzyłam o lodówce, której nie trzeba rozmrażać.
- Mamo, co zaczynasz? — wtrącił się Maksym. — Tania latami oszczędzała na to mieszkanie. A potem na sprzęt AGD i meble.
Tatiana uśmiechnęła się z wdzięcznością do męża. Rodzice Maksima często narzekali. Ale Tatiana to ignorowała. Wierzyła, że jeśli potrzebują pomocy, to Maksym powinien jej udzielić. Nie ona.
- Tak, długo na to pracowałem. Pracowałem siedem dni w tygodniu, uczyłem się, oszczędzałem.
- A ty masz złotego męża! — podniosła głos Maria Siergiejewna. — A tak przy okazji, co do mieszkania… Jesteście już dwa lata po ślubie, a Maksyma jeszcze nie zameldowaliście?
Tatiana zamarła z widelcem w dłoni. Maksym spiął się.
- Mamo, nie zaczynaj. To nie twoja sprawa.
- Czemu nie moje? — oburzyła się Maria Siergiejewna. — Jesteś moim synem! Mieszkasz w cudzym mieszkaniu, bez żadnych praw.
Nikołaj Pietrowicz kaszlnął.
- Mario, zostaw dzieci w spokoju.
– Nic nie zostawię! – Maria Siergiejewna podniosła głos. – Taneczko, jesteście rodziną. Czy da się podzielić majątek na „mój” i „twój”?
Tatiana ostrożnie odłożyła widelec.
- Walentyno Pawłowno, planuję zarejestrować Maxima. Za pięć lat.
W kuchni zapadła cisza. Maria Siergiejewna wyprostowała się na krześle.
- Co masz na myśli mówiąc „za pięć lat”? To jakaś nieufność?
„Nie, to zdrowy rozsądek” – odpowiedziała spokojnie Tatiana. „Mój przyjaciel prawnik radził mi, żebym się nie spieszyła. Małżeństwo musi przetrwać próbę czasu”.
- A co, jeśli się rozwiedziecie? — wykrztusiła Maria Siergiejewna. — Myślisz o tym?
„Właśnie dlatego nie spieszę się z rejestracją” – skinęła głową Tatiana. „W razie rozwodu mogą być problemy z rejestracją. Lepiej dmuchać na zimne”.
Maria Siergiejewna spurpurowiała. Nikołaj Pietrowicz sięgnął po napój.
„Wypijmy za dobrobyt rodziny” – zasugerował, próbując rozładować sytuację.
Po tej rozmowie w relacjach z rodziną męża pojawiła się rysa. Niezręczność wisiała w powietrzu niczym niewidzialna zasłona.
„Wejdźcie i czujcie się jak u siebie w domu” – Tatiana zaprosiła teściową i męża na niedzielny obiad.
Maria Siergiejewna rozejrzała się po korytarzu i przesunęła wzrokiem po nowej półce ściennej.
- Znowu coś kupiłaś? Nie masz co robić ze swoimi pieniędzmi? — Powiesiła płaszcz na wieszaku. — Kiedy byłam w twoim wieku, mieszkałam w mieszkaniu komunalnym z dwójką dzieci.
Tatiana zacisnęła zęby. Takie uwagi stały się już powszechne.
„Zarobiłam na to mieszkanie” – odpowiedziała spokojnie. „I mam prawo wydawać te pieniądze, jak uznam za stosowne”.
„Nikt się nie sprzeciwia” – wtrącił Nikołaj Pietrowicz. „Masza po prostu martwi się, że dzisiejsza młodzież zbyt łatwo podchodzi do pieniędzy”.
Maxim wyszedł z kuchni, wycierając ręce ręcznikiem.
- Mamo, tato, wystarczy. Zjedzmy obiad bez moralizatorstwa.
Przy obiedzie rozmowa jakoś nie szła dobrze. Maria Siergiejewna dłubała widelcem w sałatce, od czasu do czasu wzdychając.
W tym momencie temat został zamknięty, ale Tatianie wydawało się, że jej teściowa szczególnie uważnie badała wnętrze mieszkania.
Dwa tygodnie później Maxim zadzwonił w środku dnia. Jego głos brzmiał dziwnie:
- Tanya, możesz wrócić wcześniej? Musimy poważnie porozmawiać.
Tatiana zrobiła się zimna. Takie sformułowania nigdy nie wróżą nic dobrego.
— Coś się stało? Czy z twoimi rodzicami wszystko w porządku?
„Porozmawiamy w domu” – warknął Maksym i się rozłączył.
Przez całą drogę do domu Tatiana rozważała w myślach możliwe powody telefonu. Może Maksym miał problemy w pracy? A może coś ze zdrowiem?
Otwierając drzwi mieszkania, zamarła w progu. W korytarzu stały dwie walizki i kilka pudeł.
- Co się dzieje? — Tatiana rzuciła torbę na szafkę nocną. — Wybierasz się gdzieś?
Maxim wyszedł z sypialni z naręczem ubrań.
– Nie ja. My – skinął głową w stronę walizek. – Pasza rozbił samochód ojca. Wjechał w jakiś drogi samochód. I to Pasza jest winny! Dług wynosi pięć i pół miliona. Rodzice sprzedają mieszkanie.
Tatiana spojrzała na męża ze zrozumieniem.
— Co to ma wspólnego z nami?
„Rodzice będą mieszkać w twoim mieszkaniu” – powiedział Maksym, jakby to było oczywiste. „A my przeprowadzimy się do wynajętego! Znalazłem już lokum niedaleko metra”.
Tatiana chwyciła się ściany, żeby nie upaść.
- O czym ty mówisz? — Nie poznawała własnego głosu. — Czy ty oszalałaś?
Maksym zirytowany wrzucił ubrania do walizki.
- Taniu, nie zaczynaj. Mama i tata zostali bez dachu nad głową. Potrzebują pomocy. A twoje mieszkanie jest idealne – przestronne, ze sprzętem AGD. Mama od dawna o takim marzyła.
- Och, oczywiście — Tatiana zaśmiała się histerycznie. — Jaki szczęśliwy zbieg okoliczności. Twój brat rozbił samochód i nagle pojawiła się szansa na moje mieszkanie!
Maksym gwałtownie się wyprostował.
- O czym ty mówisz? To moi rodzice! Opiekowali się mną i pomagali mi przez całe życie. A teraz, kiedy potrzebują pomocy, ty…
- Ja — co? — Tatiana podeszła do walizki i zatrzasnęła wieko. — Mam oddać mieszkanie, które sama sobie wywalczyłam? A może oddać kluczyki do samochodu?
„Nie dramatyzuj” – skrzywił się Maksym. „To tymczasowe”.
— Jak tymczasowo? Dopóki nie uzbieramy na nowe mieszkanie? A może do czasu, aż ja nam je kupię?
- Zachowujesz się jak egoista! — Maksym podniósł głos. — Ludzie mają kłopoty!
„Oni nie są moją rodziną” – odparła Tatiana szorstko. „A ich problemy nie są moimi problemami. Niech sami sobie z nimi poradzą”.
- Nie rodzina? — Maksym zbladł. — A kto jest twoją rodziną? Tylko ty?
„Jesteście moją rodziną” – odpowiedziała cicho Tatiana. „Ale teraz w to wątpię”.
- A nie pomyślałeś, że ja też chcę pomóc mojemu bratu? On jest na dnie przez ten wypadek! — Maksym zaczął chodzić po pokoju. — Ty masz mieszkanie, ja nie. Tylko ty możesz pomóc!
Ich kłótnię przerwał dzwonek do drzwi. Tatiana otworzyła je, nawet nie patrząc przez wizjer.
Maria Siergiejewna stała na progu z ogromną torbą na ramieniu.
„Jestem!” – oznajmiła radośnie. „Przywiozłam kilka rzeczy po raz pierwszy. Kola i przeprowadzkowcy dostarczą resztę jutro”.
Tatiana zamarła, nie mogąc uwierzyć w to, co się dzieje.
„Czy już wszystko uzgodniliście?” zapytała cicho, patrząc na męża.
Maria Siergiejewna bezceremonialnie wcisnęła się do korytarza.
- Oczywiście, kochanie. Maksym wszystko wyjaśnił. Jesteśmy bardzo wdzięczni! Już myślałam, gdzie postawić naszą komodę ze zdjęciami.
Maksym winnie spuścił wzrok.
- Tanya, chciałem powiedzieć…
„Nie” – Tatiana uniosła rękę, powstrzymując go. „Już wszystko powiedziałeś”.
Otworzyła drzwi szerzej.
- Wynoście się. Oboje. Natychmiast.
Maria Siergiejewna upuściła torbę.
- Co powiedziałeś?
- Powiedziałam — wynoś się z mojego domu! — Tatiana nie rozpoznała swojego głosu. — Składam pozew o rozwód. Tylko ja będę mieszkać w swoim mieszkaniu.
- Jak śmiesz tak mówić? — wrzasnęła Maria Siergiejewna. — Maksym, powiedz jej!
Lecz Maksym milczał, patrząc na żonę zagubionym wzrokiem.
„Tanya, omówmy wszystko spokojnie” – wydusił w końcu.
„Nie ma o czym rozmawiać” – Tatiana wzięła torbę teściowej i wyrzuciła ją za drzwi. „Jutro skontaktuję się z prawnikiem. Dobrze, że cię nie zarejestrowałam”.
„Pożałujecie tego!” krzyknęła Maria Siergiejewna, gdy Tatiana praktycznie wypchnęła ich za drzwi. „Niewdzięczni!”
Trzasnąwszy drzwiami, Tatiana oparła się o nie plecami i powoli zsunęła się na podłogę.
Telefon dzwonił bez przerwy całą noc. Najpierw Maksym, potem jego teściowa, a nawet Nikołaj Pietrowicz próbował się dodzwonić. Tatiana wyłączyła dźwięk.
Rano zadzwoniła do swojego przyjaciela prawnika.
- Cześć, Sveta? Potrzebuję twojej pomocy w sprawie rozwodu.
Trzy miesiące później Tatiana siedziała w odnowionym salonie. Po rozwodzie całkowicie zmieniła otoczenie, pozbywając się wszystkiego, co przypominało jej Maksyma.
„Wyglądasz niesamowicie” – zauważyła Swietłana, nalewając wino do kieliszków. „Rozwód najwyraźniej dobrze ci zrobił”.
Tatiana się uśmiechnęła.
- Wiesz, nigdy nie myślałem, że to powiem, ale masz rację. To tak, jakby ogromny ciężar spadł mi z ramion.
- A co z jego rodziną? Znaleźli mieszkanie?
„Nie mam pojęcia” – Tatiana wzruszyła ramionami. „Moje życie należy tylko do mnie. I mój dom też. I nie interesują mnie problemy innych ludzi”.