— Jegor, czemu się tak martwisz? Czemu w ogóle wpadłeś na pomysł przeprowadzenia jakiegoś audytu? — zapytała Lubow Aleksiejewna, starając się nie okazywać strachu.
— Dobra. Przestań się wygłupiać! — Zawsze powściągliwy zięć uderzył dłonią w stół. — Prowadzę interesy od lat i myślisz, że nie zauważyłem, jak spadają zyski?!
43-letnia Lubow Aleksiejewna, mimo dwójki dzieci, była szczupła, atrakcyjna blondynka o dużych zielonych oczach.
W drugim roku nauki w instytucie urodziła syna Jegora, mimo że jego ojciec uciekł.
Cztery lata później na świat przyszła córka Sonia — Lubow Aleksiejewna nawet wyszła za mąż za swojego ojca, ale żyli razem tylko dwa lata, po czym opuścił on rodzinę dla innej kobiety.
Przynajmniej alimenty płacił regularnie.
Cóż, nie miała szczęścia do mężczyzn!
Ale miałam szczęście, bo moje dzieci wyrosły na posłuszne i dobre, nie nękały matki wygórowanymi wymaganiami i nie rzucały napadów złości z powodu braku czegoś.
A to było ważne, bo Lubow Aleksiejewna, choć była dobrą księgową, zarabiała mało.
Mieszkali w dwupokojowym mieszkaniu opuszczonym przez jej rodziców, w zgodzie i szczęściu.
Tak przynajmniej myślała Lubow Aleksiejewna.
Jedyne, czego brakowało jej do pełnego szczęścia, to pieniądze.
W młodości udawało jej się jeszcze znaleźć mężczyzn, którzy wspierali ją finansowo, jednak z biegiem lat grono jej wielbicieli znacznie zmalało.
Starannie dbała o swój wygląd, ale nie mogła już konkurować z młodymi pięknościami.
— Och, przepraszam! Nie chciałem! Przepraszam! — Młody mężczyzna, który wpadł na Lubow Aleksiejewnę, pobiegł, żeby pozbierać jedzenie, które wypadło jej z torby.
Zderzyli się przy wyjściu z supermarketu i zaczęli przeszkadzać innym ludziom.
„Wszystko w porządku, wszystko przeżyło. Ty i ja też” – uśmiechnęła się Lubow Aleksiejewna, patrząc na nieznajomego z zainteresowaniem.
Jest przystojny, ma piękne oczy, mocną brodę, ubiera się drogo i ma cudowne perfumy.
Szkoda, że ma najwyżej 25 lat — ona nie była zainteresowana takimi młodymi mężczyznami.
— Chodźmy, kupię ci nowe torby i coś smacznego, żeby poprawić ci humor.
A tak przy okazji, mam na imię Denis – zdecydowanie ujął swoją nową znajomą za łokieć i po kwadransie siedziała już w jego samochodzie z pełnymi torbami, zakupami i wielkim tortem.
Oczywiście, Denis nie był odpowiednim kandydatem na męża dla Lubow Aleksiejewny, ale dla jej córki Soni był bardzo dobrą opcją.
Kogo dziewczynka może spotkać w szkole, gdzie uczy rysunku?
A więc jej krucha, delikatna, czasami po prostu bujając w obłokach córka pozostanie bez męża!
— No więc dał mi swój numer telefonu. Zadzwonię do niego, zaproszę na spotkanie i dojedziemy razem — oświadczyła stanowczo Lubow Aleksiejewna, opowiadając Soni historię o tym, jak poznała Denisa.
— Mamo, o czym ty mówisz? To jest niezręczne! Chcesz mnie wydać za mąż? — oburzyła się córka. — Nie pójdę!
— Soneczka, nie ma w tym nic złego. A co jeśli się lubicie?
A co jeśli odmawiając ci, pozbawiasz los możliwości obdarowania cię szczęściem? — Lubow Aleksiejewna mówiła z uczuciem i miłością.
Wiedziała, jak traktować swoją córkę.
Wszystko ułożyło się z najlepszego możliwego powodu.
Denis, choć zaskoczony telefonem od przypadkowego znajomego, przyszedł na spotkanie.
Zdając sobie sprawę, że chcą go przedstawić Soni, ucieszył się i pod koniec wieczoru stało się jasne, że dziewczyna naprawdę mu się spodobała.
A jego potencjalna teściowa polubiła go jeszcze bardziej, gdy powiedział jej, że jest właścicielem dwóch najsłynniejszych restauracji w ich mieście — niedawno odziedziczonych po ojcu.
Pół roku później odbyło się wystawne wesele, a nowożeńcy zamieszkali w dużym domu Denisa, w którym wcześniej mieszkał sam (służący, którzy przyjechali z wizytą, się nie liczą).
Nie zaprosili Lubow Aleksiejewny, by zamieszkała z nimi, ale ona bardzo na to liczyła – nadszedł już czas, by Jegor się ożenił, ale dokąd miał zabrać dziewczynę?
Dobrze, pomyśli o tym później, ale teraz musiała rozwiązać inną sprawę.
— Denis, czy ty przypadkiem nie potrzebujesz księgowego? — zapytała niewinnie Lubow Aleksiejewna. — Firma, w której pracowałam, została zamknięta.
Już nawet nie wiem, co mam teraz zrobić…
„Cóż, nie sądzę… Ale sprawdzę” – powiedział zięć z powątpiewaniem.
Na szczęście nie musiał nikogo zwalniać z powodu teściowej – okazało się, że jedna z księgowych poszła na urlop macierzyński.
Dwa miesiące później Lubow Aleksiejewna przyzwyczajała się do nowej pracy.
„Wszystko jest super, ale droga daleka…” westchnęła przy kolejnym rodzinnym obiedzie. „Gdybym tylko mogła kupić jakiś skromny samochód…”
Ani słowa, ani szybkie, „gadatliwe” spojrzenie w stronę zięcia nie zrobiły na nim szczególnego wrażenia.
„Twoja pensja jest bardzo dobra jak na nasze miasto, całkiem możliwe, że dostaniesz samochód na kredyt” – powiedział spokojnie Denis i zaczął opowiadać, jak fajnie byłoby, gdyby on i Sonya pojechali na kilka dni do jakiegoś centrum turystycznego. Razem, oczywiście.
Co za skąpiec! A Sonya nie ma na niego żadnego wpływu! Patrzy mu tylko w usta i patrzy na niego z miłością! Nie możesz być takim… mięczakiem. Co powinna teraz zrobić jego matka?
Pytanie to nie dręczyło Lubow Aleksiejewny długo – zaledwie trzy miesiące, dopóki nie poznała przedstawiciela handlowego, 35-letniego Andrieja, który wyraził chęć dostarczenia alkoholu do ich restauracji.
Mężczyzna był bardzo elokwentny i udało mu się przekonać kierownika restauracji, Iwana Iwanowicza, do zawarcia umowy z jego małą firmą.
Do tego stopnia, że odmówił współpracy jednemu ze swoich wieloletnich dostawców!
Andriej i Lubow Aleksiejewnie udało się oczarować siebie nawzajem, gdy przyniósł jej faktury do podpisu. Obsypywał ją komplementami tak obficie, że aż się zarumieniła.
„Myślę, że kobieta taka jak ty w ogóle nie powinna pracować” – powiedział, patrząc jej uważnie w oczy. „Ale rozumiem, że nie zawsze tak jest, trzeba znaleźć sposób, żeby to obejść…”
„Niestety…” Ljubow Aleksiejewna spuścił wzrok.
Mężczyzna był przystojny, ale zupełnie nie w jej typie, a poza tym był za młody, ale mogła mieć z nim inne zainteresowania…
Rozumieli się nie tylko po pół słowa, ale i po pół spojrzeniu.
Szczegóły omówiono przy kolacji następnego dnia.
Oczywiście, musiałem wprowadzić do spółki barmana, ale z Alikiem nie było żadnych problemów – kto nie chce zarabiać pieniędzy?!
Pół roku później Lubow Aleksiejewna zaczęła przyjeżdżać do pracy używanym, ale całkiem przyzwoitym zagranicznym samochodem.
„Więc masz bogatego wielbiciela?” zapytał zięć z uśmiechem, widząc samochód teściowej.
„Wszystko jest możliwe…” odpowiedziała tajemniczo i pomyślała:
„To twoja wina! Powinieneś był lepiej traktować teściową swojej żony! Jesteś mięczakiem!”
Rok później Lubow Aleksiejewna kupiła mieszkanie jednopokojowe, pozostawiając synowi mieszkanie dwupokojowe – mieszkanie w ich prowincjonalnym miasteczku nie było aż tak drogie.
Jegor jednak nie planował się żenić, ale nie przepadał za pracą, więc trzeba było go wspierać finansowo.
Lubow Aleksiejewna nie miała zamiaru mówić córce i zięciowi o tym zakupie i kazała synowi trzymać język za zębami.
Nie było trudno ukryć istnienie nowego mieszkania – Denis i Sonya nie byli szczególnie zainteresowani jej życiem.
Próbowali rozwiązać inny problem – mieć dziecko. Z jakiegoś powodu nie udało im się tego zrobić przez trzy lata, mimo że wszystkie badania były w normie.
Brak wnuków nie zmartwił Lubow Aleksiejewny aż tak bardzo – wreszcie zaczęła inne życie, w którym nie było problemów finansowych, ale pojawiały się wcześniej niedostępne możliwości.
Na przykład odkryła zagraniczne kurorty i nawiązała tam romans z profesorem matematyki.
Powieść skończyła się jednak wraz z wakacjami, ale wrażenia pozostały!
Wszystko zawaliło się akurat wtedy, gdy Lubow Aleksiejewna była na urlopie. Z jakiegoś powodu nikt do niej nie zadzwonił i nie ostrzegł o audycie, mimo że dotyczył on jej bezpośrednio…
„Złożysz zeznania, czy wezwiemy policję?” – zapytał Jegor lodowatym tonem, wracając do pracy.
„Co się stało?” zapytała zaskoczona Lubow Aleksiejewna, której serce już waliło w oczekiwaniu na złe wieści.
— Co się stało? — zięć ledwo powstrzymał się od krzyku. — Była kontrola! I zgadniesz, co ustalono?
— Jegor, dlaczego się tak martwisz? Dlaczego w ogóle wpadłeś na pomysł przeprowadzenia jakiegoś audytu? — zapytała Lubow Aleksiejewna, starając się nie okazywać strachu.
— No więc. Przestań się wygłupiać! — Zawsze powściągliwy zięć uderzył dłonią w stół. — Prowadzę interes od lat, a myślisz, że nie zauważyłem, jak spadły moje zyski?!
„Może to jakaś pomyłka?” – wzruszyła ramionami teściowa.
— Nie. Żadnych. Błędów – powiedział zięć wyraźnie. – Specjalnie zaprosiłem zewnętrznych audytorów i oni wszystko dokładnie sprawdzili.
Cztery i pół miliona rubli! Skąd to wziąłeś?!
Gdzie oni schowali te wszystkie pieniądze?!
„Zostałam milionerką!” – powiedziała sarkastycznie Lubow Aleksiejewna. „Nie zbiedniejesz!” i dumnie opuściła biuro, w milczeniu zdumionego Jegora.
Co za bachor! Mieszka z piękną kobietą – którą, nawiasem mówiąc, wychowała – i nie okazuje jej szacunku!
Nieważne – jej zięć się uspokoi i porozmawiają. Ale teraz musiała porozmawiać z Andriejem.
Okazało się jednak, że jego telefon był wyłączony.
Barman Alik miał ten sam problem, ale on sam nie był w pracy.
„On już od tygodnia nie poszedł do pracy” – odpowiedziała na pytanie jedna z kelnerek, wzruszając ramionami.
Z ciekawością spojrzała na teściową właścicielki — wszyscy już wiedzieli!
Lubow Aleksiejewna była tylko trochę zdenerwowana – raczej nie znajdzie lepszego miejsca, ale mniejsza z tym, coś wymyśli.
Okazało się, że musi pomyśleć o czymś zupełnie innym…
„Mamo, Jegor powiedział, że jeśli nie oddasz mu pieniędzy, zgłosi sprawę na policję” – powiedziała Sonia, odwracając wzrok, kiedy dwa dni później przyszła odwiedzić matkę.
— Co?! — Lubow Aleksiejewna demonstracyjnie złapała się za pierś w okolicy serca.
– Tak, mamo. A nawet jeśli cię nie wsadzą do więzienia, wyobrażasz sobie, jak to wpłynie na twoją reputację? – kontynuowała córka zdruzgotanym głosem.
— Twój mąż oszalał! Wsadzić twoją teściową do więzienia?!
— Mamo, ty go właściwie okradłaś… Nie rozumiesz?!
— Gdyby nie był takim idiotą, nie musiałbym się w to wszystko mieszać! Wiesz, że Jegor potrzebował mieszkania, a ja samochodu! Czyż nie zasługuję?!
„Dałam ci wszystko, o co prosił mój mąż” – Sonia z trudem wstała i opuściła mieszkanie.
Nie ma mowy! Zięć by się nie odważył! Lubow Aleksiejewna była tego pewna. Prawie.
Próbowała ponownie dodzwonić się do Andrieja, może on mógłby jej coś poradzić, ale wciąż nie udało się go zastać.
No cóż! Niech sam się do tego dobierze!
Zięć wytrzymał dokładnie tydzień:
„Odda mi pan pieniądze, czy mam iść na policję?” – zapytał spokojnie przez telefon.
— Denis, posłuchaj! Nie możesz? — Lubow Aleksiejewna była trochę zmieszana, miała nadzieję, że jej zięć już się uspokoił.
Niech ją zwolni, ale sprawa karna…
— Jeśli myślisz, że żartowałem, to jesteś w błędzie. I co z tego?
— Nie mam tych pieniędzy. Wydałem je wszystkie na mieszkanie i samochód.
– Sprzedaj to – upierał się zięć. – Mogę ci dać odroczenie, powiedzmy, na dwa miesiące. I tylko dlatego, że jesteś matką mojej żony.
A tak przy okazji, jeśli zostaniesz skazany, nigdy nie zobaczysz swojej wnuczki ani wnuka. Uwierz mi!
— Co?! Sonia jest w ciąży?! To prawda?! — krzyknęła Lubow Aleksiejewna do telefonu.
„To prawda. To wszystko prawda” – powiedział Denis i się rozłączył.
I co było robić? Zięć mówił wyraźnie poważnie.
Lubow Aleksiejewna musiała sprzedać swoje jednopokojowe mieszkanie i samochód, ale pieniądze te nie wystarczyły na spłatę długu.
Denis wspaniałomyślnie zgodził się na spłatę pozostałej kwoty w ratach, choć mogłoby to potrwać lata — mało prawdopodobne jest, by zatrudniono ją jako księgową.
W odpowiednim czasie Sonia urodzi syna, a Lubow Aleksiejewna, za zgodą zięcia, zamieszka w domku gościnnym na terenie posiadłości małżeństwa, aby pomóc córce w opiece nad wnukiem.
Denis, uradowany narodzinami dziedzica, daruje teściowej resztę długu i będą się komunikować w dość pokojowy sposób. Ona zepchnie na dalszy plan marzenia o bogactwie.