- Kocha? — Nie mogłam się powstrzymać. — Mamo, miłość to nie to, kiedy ktoś ciągnie cię za włosy! Miłość to to, kiedy ktoś się tobą opiekuje, pomaga ci, szanuje cię!
- Halo, mamo? — Podniosłam słuchawkę, słysząc znajomy dzwonek. Była prawie północ, a moje serce natychmiast zamarło z niepokoju.
- Lenoczka… — głos jej drżał. — On… znowu on… Wczoraj wrócił pijany, zaczął krzyczeć, złapał mnie za włosy… Chciał uderzyć mnie głową w moją, Len. Myślałam, że mnie zabije.
Zamarłam. Mój ojczym, Siergiej, człowiek, którego nienawidziłam od dzieciństwa, znowu przekroczył granicę.
– Mamo, mówisz serio? Uderzył cię?!
– Nie, nie uderzył… Przestał. Przeprosił rano. Ale, Len, boję się…
– Mamo, to nie pierwszy raz! Wiesz, jaki on jest! Rozwiedź się! Przestań to znosić!
– Ja… Nie wiem, Lenoczka. Nie zawsze jest taki. Czasami jest dobry… A Dimka potrzebuje ojca…
Przewróciłam oczami. Dimka to mój młodszy brat. Wiedziałam, że Siergiej nie ma „ojca”.
– Mamo, jaki ojciec? On nawet nie zauważa Dimki! To tyran.
– Len, nie mów tak… Przecież to mój mąż. I kocham go… Chyba.
Zacisnęłam zęby. Kocham. Mama powtarzała to słowo latami jak mantrę, usprawiedliwiając wszystko. Ale znałam prawdę, bo sama uciekłam z tego piekła w wieku osiemnastu lat. Pamiętałam, jak się pojawił, gdy miałam dziesięć lat, jak szybko wprowadził się do mieszkania mamy i stał się jego panem. Miał niestabilną pracę, wydawał pieniądze na siebie, nie dając mamie ani grosza. Pamiętałam, jak nakrzyczał na małego Dimę za rozlanie soku. A potem był incydent z kociętami. Nasza kotka urodziła czwórkę. Pewnego dnia wróciłam do domu i zobaczyłam płaczącą mamę.
„On… on je utopił, Len. Powiedział, że nie chce się nimi zajmować”.
Wtedy po raz pierwszy zdałam sobie sprawę, że jest zdolny do okrucieństwa. W wieku osiemnastu lat nie mogłam już tego znieść.
„Uciekaj od niego” – błagałam mamę, wychodząc z domu.
„Gdzie miałabym pójść, Len? On… on nie zawsze taki jest” – odpowiedziała.
A teraz to wołanie. Uniósł do niej rękę.
- Mamo, posłuchaj mnie — starałam się mówić spokojnie. — Dzisiaj przestał, a jutro? Chcesz, żeby Dimka zobaczył, jak cię bije?
- Len, on nie zawsze taki jest — powtarzała mama jak zdarta płyta. — Obiecał, że nie będzie więcej pił. Powiedział, że mnie kocha.
- Kocha? — Nie mogłam tego znieść. — Mamo, miłość to nie to, kiedy ktoś ciągnie cię za włosy! Miłość to to, kiedy ktoś się tobą opiekuje, pomaga ci, szanuje cię! A on mieszka w twoim mieszkaniu, za twoje pieniądze, a jeszcze śmie podnieść rękę!
- Len, to moja wina. Nakrzyczałam na niego…
Znów obwiniała siebie. Jak zawsze. - Mamo, to nie twoja wina.
- Pomyślę o tym, Lenoczko — powiedziała cicho.
Rozłączyłam się. Wiedziałam, że nie odejdzie.
Po tym telefonie zdecydowałem, że przynajmniej spróbuję uratować Dimę. Umówiłem się z nim w parku. Przyszedł chudy, w znoszonej kurtce, z niespokojnym wzrokiem.
– Dim, powiedz mi szczerze… Jak tam w domu? – zapytałem.
– No cóż… – zawahał się. – Czasami tata krzyczy. Ale ja jestem do tego przyzwyczajony.
Poczułem ucisk w gardle. Przyzwyczaiłem się. Jedenastoletni chłopiec był „przyzwyczajony” do krzyków.
– A mama? Jak się czuje?
– Mama… czasami płacze. Słyszałem, jak wczoraj na nią krzyczał. Chciałem wyjść, ale… bałem się.
Zacisnąłem pięści. Dima wiedział wszystko. I bał się. Tak jak ja kiedyś.
– Dim, posłuchaj, jeśli czujesz się naprawdę źle, przyjdź do mnie. Zawsze pomogę.
Po spotkaniu z Dimą zrozumiałam, że nie mogę dłużej czekać. Poszłam znowu do mamy.
„Mamo, musimy porozmawiać. Musisz zostawić Siergieja. Dla siebie i Dimy
”. „Lena, mówiłam ci, że sama sobie z tym poradzę” – jej głos był zimny.
„Mamo, to nie jest życie! To koszmar! A Dima? On się boi, mamo! Boi się Siergieja, boi się o ciebie!
” „Nie krzycz. Wiem, że nie wszystko jest idealne. Ale obiecał się zmienić
”. „Siergiej nie jest ojcem! Jest tyranem! A jeśli nie odejdziesz, to… zadzwonię do opieki społecznej. Nie chcę, żeby Dima tak żył”.
Mama zbladła.
„Czy… czy ty mówisz poważnie? Chcesz, żeby odebrano mi syna?
” „Chcę, żebyście oboje byli bezpieczni. Jeśli nie potrafisz ochronić Dimy, zrobię to za ciebie
”. „Lena, daj mi czas” – wyszeptała.
Wyszłam z poczuciem zdrady. Ale wiedziałam, że nie mogę dłużej czekać. Następnego dnia zadzwoniłam do opieki społecznej i opowiedziałam im wszystko.
Kilka dni później zadzwoniła do mnie histerycznie mama.
„Lena, co ty zrobiłaś?!”. krzyknęła. „Dziś przyjechały władze opiekuńcze! Pytali o Dimę, o Siergieja! Teraz Siergiej na mnie krzyczy, że to ja się na niego skarżyłam!”.
„Mamo, zrobiłam to, bo cię kocham. Dima nie powinien dorastać w strachu
”. „Zniszczyłaś naszą rodzinę!” rozłączyła się.
Siedziałam, patrząc na telefon, czując, jak łzy spływają mi po policzkach.
Minął miesiąc. Opieka społeczna przeprowadziła dochodzenie i zarejestrowała rodzinę. Mama przestała się do mnie odzywać, ale Dima pisał czasem, że w domu zrobiło się ciszej. Pracowałam dalej, oszczędzając pieniądze na wynajem większego mieszkania – na wypadek, gdyby Dima mógł ze mną zamieszkać. Nie wiedziałam, co będzie dalej, ale jedno wiedziałam: nie przestanę. Dla brata, dla mamy, dla siebie.