Tego dnia Antonina Pietrowna przybyła niezapowiedziana.
„Dzień dobry” – dobiegł ją z korytarza chłodny ton teściowej.
Luda machinalnie wytarła ręce w fartuch.
„Dzień dobry, Antonino Pietrowna
”. „Znowu ziemniaki?” Teściowa spojrzała na talerze na stole i skrzywiła się. „Mówiłam ci, że dzieci nie powinny tak często krochmalić”.
Jej relacje z Antoniną Pietrowną zawsze były napięte. Luda wyszła za mąż za Miszę, wiedząc, że jego matka jest surową kobietą. Ale po ślubie wszystko się tylko pogorszyło. Wtrącała się we wszystko: jak prasować koszule Miszy, jak wychowywać dzieci. Misza zawsze prosił ją o tolerancję.
„Taka już jest” – powiedział. „Mama lubi wszystko kontrolować. Ale robi wszystko z najlepszymi intencjami”.
Straszna wiadomość nadeszła nagle.
„Zdiagnozowano u mnie chorobę” – powiedziała teściowa przez telefon. „Muszę iść do kliniki. A potem czeka mnie rehabilitacja. Kilka miesięcy. Ludoczko, myślałam… Przecież mnie nie zostawisz, prawda?
” „Oczywiście…” – chciała powiedzieć Ludoczka, ale cicho odpowiedziała:
„Oczywiście, znajdziemy dla ciebie miejsce”.
Kiedy Misza wrócił wieczorem, Ludoczka próbowała mu wytłumaczyć, dlaczego to zły pomysł.
„Misza, ona nie da mi spokojnie żyć”.
„Ludoczko, to mama. Sama sobie nie poradzi”.
Antonina Pietrowna wprowadziła się natychmiast po wypisaniu ze szpitala.
„Ludoczka, przesuń krzesło, tu mi wygodniej” – rozkazała, wchodząc do salonu.
I zaczęło się. W domu pojawiła się kartka z harmonogramem: pobudka o siódmej, menu na każdy dzień.
„Ułożyłam dietę” – powiedziała teściowa. „Koniec ze smażeniem, więcej zup”.
Życie zamieniło się w jeden nieprzerwany ciąg „zgodnie z zasadami”. Luda nie mogła nawet postawić filiżanki na stole bez słowa sprzeciwu.
„Misza, nie mogę już tego znieść” – powiedziała pewnego wieczoru.
„Cierpliwości” – machnął na nią ręką. „To nie potrwa długo.
Przełom nastąpił rano, kiedy Antonina Pietrowna zaczęła głośno przesuwać meble o piątej rano.
„Co się dzieje?” zapytała Luda.
„Postanowiłam, że lepiej będzie ustawić łóżko w ten sposób”.
„Nie wolno przenosić ciężkich rzeczy!”
„Spokojnie, i tak nie zrobisz tego tak, jak chcę”.
Dzieci obudziły się od hałasu.
„Chodźmy do chirurga” – powiedziała nagle stanowczo Luda. „Aby ocenić, jak przebiega twoja rekonwalescencja
”. „Nie ma potrzeby. Doskonale wiem, jak się czuję
”. „Nalegam”.
Chirurg okazał się starym znajomym Ludy. Andriej, jej kolega z klasy.
„Andriej, potrzebuję rzetelnej oceny” – powiedziała szybko na korytarzu.
Po kilku minutach badania wydał werdykt:
„Wiesz, rekonwalescencja po takich zabiegach zazwyczaj przebiega szybko. Od dawna możesz prowadzić normalne życie. Jesteś w stanie chodzić, gotować i wykonywać prace domowe
”. Antonina Pietrowna zbladła.
W domu, kiedy Misza wrócił, Ludowa powiedziała zdecydowanie:
- Byliśmy u chirurga. Lekarz powiedział, że twoja mama od dawna jest w stanie samodzielnie żyć.
Antonina Pietrowna rozłożyła ręce. - Co ty mówisz?! Twój lekarz nic nie rozumie!
Misza próbował interweniować: - Poczekaj, Ludowa. Może lekarz się myli?
- Misza, nie ma skomplikowanego przypadku. Twoja mama przez cały ten czas mogła żyć sama.
- Słyszałeś? Chce mnie wyrzucić!
- Przepraszam, ale twoja mama nie chce z nami mieszkać — powiedziała kategorycznie Ludowa.
- Mówisz poważnie? — zapytał w końcu Misza.
- Tak.
Antonina Pietrowna krzyknęła: - Och, naprawdę! Wyrzucasz bezbronną kobietę na ulicę?!
- Nie wyrzucę cię. Masz własne mieszkanie.
- Wyjdę! Oczywiście, że wyjdę! Ale pożałujesz, Misza, że pozwoliłeś żonie tak mnie traktować!
Poszła do swojego pokoju, głośno trzaskając drzwiami.
– Ludo, jesteś pewna, że to dobrze? – Misza spojrzał zmęczony na żonę.
– Tak. Musimy odzyskać nasz dom. Dla nas. Dla naszych dzieci.
Odejście Antoniny Pietrowny było głośne i demonstracyjne.
„Mam nadzieję, że rozumiesz, że tracisz mnie przez nią” – powiedziała do syna, gdy się rozstawali.
Kiedy odeszła, Luda poczuła, jak niewidzialne napięcie znika z domu.
Misza podszedł do niej, objął ją ramieniem i cicho powiedział:
„Miałaś rację. Teraz jest spokojniej”.