Mój mąż powiedział, że nie wytrzymam trzech dni bez niego po rozwodzie, ale czekała go niespodzianka, której się nie spodziewał.

Walentyna w zamyśleniu mieszała barszcz, nasłuchując ciężkich kroków męża. Wiktor znowu wrócił późno. Trzydzieści dwa lata małżeństwa i wszystko kręciło się w kółko.

— Znów ten barszcz? — Wiktor z obrzydzeniem odsunął talerz. — Jak długo możesz jeść to samo?
— Sama mówiłaś, że uwielbiasz mój barszcz — cicho zaprotestowała Walentyna.
— Powiedziałaś to raz. A ty, jak papuga, powtarzasz to samo. Żadnej wyobraźni, żadnego rozwoju.
Walentyna westchnęła. W przedszkolu ją doceniano, ale w domu czuła się jak przedmiot.
— Wala, musimy porozmawiać — głos Wiktora brzmiał niezwykle stanowczo.
— Co się stało?
— Odchodzę. Dla Mariny.
— Jaką Marinę?
— Dla mojej szefowej. Jesteśmy razem od sześciu miesięcy. Z nią czuję się żywy. A z tobą? Nic tylko codzienność. Nie mogłaś nawet dostać normalnej pracy — wygłupiasz się w przedszkolu, zarabiając grosze.
— Ale ty nie chciałaś…
— Koniec, Wala! Już spakowałam swoje rzeczy. Mieszkanie jest zarejestrowane na ciebie, mieszkasz. Ale ty nie wytrzymasz nawet trzech dni beze mnie! Kto naprawi kran? Kto mi to opłaci?

  • Czemu mi to robisz? — Jej głos drżał.
  • Bo jesteś słaba. Zawsze byłaś słaba. Bezradna. Marina ma czterdzieści dwa lata, jest silna. A ty? Pięćdziesiąt osiem? Życie minęło, Walo. Pogódź się z tym.
    Trzasnęły drzwi wejściowe. Walentyna opadła na krzesło. Jego słowa wirowały jej w głowie: „Nie przetrwasz trzech dni beze mnie”.

Poranek powitał ją donośną pustką. Walentyna nie spała całą noc. W kuchni, jak zwykle, wyjęła dwie filiżanki. Dopiero wtedy zdała sobie sprawę, że nie potrzebuje drugiej. Ręce zaczęły jej drżeć, a filiżanka wyślizgnęła się i stłukła.
„No i masz” – szlochała. „Nie daję sobie z tym rady”.
Zadzwonił telefon. Jej syn.
„Mamo, jak się czujesz?” Ojciec opowiedział mi wszystko.
„Powiedział, że nie dam sobie rady bez niego” – cicho powiedziała Walentyna.
„Co za bzdura?” – oburzył się Sierioża. „Mamo, jesteś najsilniejszą osobą, jaką znam. Tylko nie dał ci tego po sobie poznać
”. „Tak myślisz?
” „Jestem pewna! Przyjdziemy dziś wieczorem
”. „Nie” – powiedziała stanowczo Walentyna. „Nie ma potrzeby. Ja… muszę to zrobić sama”.
Odłożywszy słuchawkę, wstała zdecydowanie. Od lat marzyła o zmianie tapety, ale Wiktor ciągle to odkładał. Walentyna wyjęła notes i zaczęła pisać: „Tapeta. Płytka. Wyrzuć krzesło Wiktora…”

Wybrała tapetę w sklepie z narzędziami – jasną, w duże kwiaty. Taką, którą Wiktor zawsze uważał za „niesmaczną”. Kiedy wróciła, włączyła muzykę – głośno, żeby słyszało całe mieszkanie. Wiktor wcześniej na to nie pozwalał. Zadzwoniła jej przyjaciółka Lida.
– Waliszo, czy Witia wyszedł?
– Wyszedł. Do swojej młodej szefowej.
– Co teraz robisz?
– Remontuję. Przyjdź jutro, pomożesz. I zadzwoń do dziewczyn.
– Waliszo, wszystko w porządku?
– Wiesz – uśmiechnęła się Walentyna – wydaje się, że po raz pierwszy od wielu lat czuję się naprawdę dobrze.

Rankiem trzeciego dnia do drzwi zadzwonił hydraulik. Zapomniała, że ​​dzień wcześniej zebrała się na odwagę i zadzwoniła do biura mieszkaniowego.
Kran został naprawiony w dwadzieścia minut. Walentyna zapłaciła, sama podpisała rachunek i roześmiała się.
– Trzy dni, Witia. Minęły trzy dni. I wiesz co? Daję sobie radę!

Minęły dwa tygodnie. Mieszkanie przeszło metamorfozę. Przyszły jej przyjaciółki z tortem.
— Idziemy świętować parapetówkę! — oznajmiła Zina. — Wow! Walucha, jesteś projektantką!
— Mieszkałaś kiedyś w mieszkaniu Witii — puściła oko Lida. — Teraz to twój dom.
Walentyna się uśmiechnęła.
— Czemu nie przyjdziesz do pracy?
— Rzuciłam pracę. Postanowiłam zmienić pracę. Poprowadzę kółko rękodzielnicze w centrum kreatywności. Tam lepiej płacą. Otworzyłam też własny sklepik na Targach Mistrzów. Mam już trzy zamówienia!
Jej przyjaciółki patrzyły na siebie ze zdumieniem.
Wieczorem zadzwoniła Sierioża.
— Mamo, zadzwonił do mnie tata. Zapytał, jak się masz.
— I co powiedziałaś?
— Prawdę. Że nagle rozkwitłaś. Chyba wyobraził sobie, jak szlochasz w poduszkę.
— Wiesz, synku, mógłbyś pozbierać rzeczy ojca? Potrzebuję trochę miejsca w szafie.
— Na nowe ciuchy?
— Właśnie! W sobotę idę z dziewczynami na koncert.
Po rozmowie spojrzała na siebie w lustrze. Wygląd jest inny. Żywa, pewna siebie.

Trzy tygodnie po wyjeździe Wiktora minęły jak jeden dzień. Ktoś zapukał do drzwi. Wiktor stał na progu. Wychudzony, z pomarszczoną twarzą i bukietem chryzantem.
„Dzień dobry” – powiedział niepewnie.
„Dlaczego?” – zapytała spokojnie.
„Pomyślałem… że może porozmawiamy? Proszę”.
Wiktor wszedł do przedpokoju i zamarł.
„Zrobiłeś… remont?
” „Tak. I przestawiłeś meble. Napijesz się herbaty?”
Usiadł przy stole, rozglądając się. Jasna tapeta, nowe zasłony.
„Widzę, że… dajesz sobie radę” – powiedział.
„Znacznie więcej niż wystarczająco. Więc o czym chciałaś porozmawiać?
” „Widzisz… Nie wyszło nam z Mariną. I pomyślałem… może spróbujmy jeszcze raz?
” „Spróbować jeszcze raz?
” „Walia, myliłem się. To tylko kryzys…
” „Masz sześćdziesiąt jeden lat, Witia. Mówiłeś, że nie wytrzymam trzech dni bez ciebie. Pamiętasz?”

  • Wala, dałam się ponieść…
  • Ale wytrzymałam. I nie tylko wytrzymałam — żyję! Mam nową pracę, nowych przyjaciół. Jestem szczęśliwa, Witia!
    Spojrzał na nią z nieufnością.
  • I nie tęsknisz za mną?
  • Naprawdę? Pierwsze kilka dni — tak. A potem zdałam sobie sprawę, że tęskniłam za tobą nie z twojego powodu, ale z przyzwyczajenia.
  • Więc nie wrócisz?
  • Nie — odpowiedziała Walentyna cicho, ale stanowczo. — W końcu odnalazłam siebie. I nie chcę znowu siebie stracić. Muszę iść do pracy.
    W drzwiach Wiktor odwrócił się:
  • Wiesz, zmieniłaś się.
  • Ja się nie zmieniłam — Walentyna pokręciła głową. — Po prostu stałam się sobą. Tą, którą zawsze byłam w środku. Po prostu tego nie zauważyłaś.
    Kiedy drzwi się zamknęły, uśmiechnęła się. Wieczorem zadzwonił Sierioża.
  • Mamo, czy twój ojciec przyszedł? Chciał wrócić?
  • Tak.
  • A ty?
  • Odmówiłam.
    – Jestem z Ciebie dumna, Mamo.
    Przed pójściem spać Walentyna napisała w swoim pamiętniku:
    „Dziś zrozumiałam: najgorsze to nie być samemu, ale stracić siebie obok kogoś. Trzy tygodnie temu bałam się, że nie przetrwam trzech dni bez męża. A dziś odmówiłam powrotu do niego, bo w końcu odnalazłam siebie. Życie dopiero się zaczyna. Moje własne życie”.
    Zamknęła pamiętnik i zgasiła światło. Przed nią otwierał się cały świat możliwości. I na pewno sobie poradzi.

Добавить комментарий

Ваш адрес email не будет опубликован. Обязательные поля помечены *