Rachel i Kim Saunders, 34-letnie bliźniaczki z Wirginii, dzieliły ze sobą niemal wszystkie doświadczenia, jakie oferuje życie – od pierwszych kroków po najważniejsze momenty.
Ich więź zawsze była czymś więcej niż siostrzaną; wręcz telepatyczna. Przyjaciółki często żartowały, że zdają się żyć tym samym życiem dwa razy, a z biegiem lat to powiedzenie okazało się prawdziwe w sposób, którego nikt nie mógł sobie wyobrazić.
Jednak ich historia przybrała niewiarygodny obrót w 2017 roku, kiedy zwykła wycieczka na doroczny festiwal bliźniąt w Ohio zapoczątkowała serię zbiegów okoliczności, które ukształtowały ich przyszłość.
Festiwal miał być weekendem pełnym zabawy – spotkaniem bliźniaków z całego kraju, aby uczcić ich wyjątkową więź.
Rachel i Kim były już wcześniej na festiwalu, ale tego roku wydarzyło się coś niezwykłego. Poznały dwóch kuzynów, Jasona i Michaela, którzy również przyjechali na wydarzenie z przyjaciółmi. Spotkanie wydawało się niemal zaplanowane.
W chwili, gdy bliźniaki i kuzyni zostali sobie przedstawieni, iskry poszły w ruch – nie jedna więź, ale dwie, jednocześnie. „To było jak oglądanie odbicia w lustrze” – wspominała później Kim. „Od razu się polubiliśmy. Nie mieliśmy wrażenia, że spotykamy obcych ludzi; czuliśmy się, jakbyśmy kontynuowali rozmowę, którą zaczęliśmy w innym życiu”.
To, co zaczęło się jako lekki flirt, szybko przerodziło się w coś poważnego. Pary zaczęły się spotykać i w ciągu sześciu miesięcy obie pary ogłosiły swoje zaręczyny – niemal w tym samym czasie. Ich rodziny były oszołomione, ale wspierające, rozbawione tym, jak idealnie wszystko zdawało się być zsynchronizowane. Rachel i Kim zawsze dzieliły się wszystkim – teraz będą dzielić również dzień swojego ślubu.
W 2018 roku bliźniaczki i ich partnerzy postanowili przenieść swoją symetrię na wyższy poziom, organizując wspólną ceremonię zaślubin. Wydarzenie było równie radosne, co surrealistyczne: dwie panny młode, identyczne z wyglądu, szły obok siebie do ołtarza w kierunku dwóch panów młodych, kuzynów i najlepszych przyjaciół. Goście mówili, że to było jak bajka – podwójna historia miłosna. Ceremonia była pełna śmiechu, wzruszeń i poczucia, że przeznaczenie zaaranżowało coś o wiele większego niż zbieg okoliczności. „Chcieliśmy, aby nasz ślub odzwierciedlał to, kim jesteśmy – połączeni, zsynchronizowani i otoczeni miłością” – powiedziała Rachel.
Po ślubie obie pary ułożyły sobie życie małżeńskie, często mieszkając zaledwie kilka przecznic od siebie. Jeździły razem na wakacje, świętowały święta obok siebie, a nawet pracowały nad wspólnymi projektami. Ale historia na tym się nie skończyła. Kilka lat później, w jednym z najdziwniejszych zwrotów akcji w życiu, obie siostry odkryły, że są w ciąży – ponownie, w tym samym czasie.
„Kiedy się dowiedziałam, najpierw zadzwoniłam do Kim” – powiedziała Rachel. „Zanim zdążyłam jej powiedzieć, powiedziała: »Ja też mam ci coś do powiedzenia«. Obie zaczęłyśmy krzyczeć”.
Lekarze potwierdzili, że terminy porodu różnią się zaledwie o kilka dni. Wiadomość ta wprawiła ich rodziny w niedowierzanie i ekscytację. „Znów to było déjà vu” – zażartowała ich matka. „Te dwie rzeczy są ze sobą zsynchronizowane od dnia narodzin”.
W miarę postępu ciąży bliźniaczki wspierały się nawzajem, tak jak zawsze. Porównywały zachcianki, robiły USG i razem chodziły na zajęcia prenatalne. „To, że moja siostra omawiała ze mną wszystko, ułatwiało nam życie” – powiedziała Kim. „Wiedzieliśmy, co czuje druga osoba, bez konieczności tłumaczenia”.
Aż nadszedł dzień, który przypieczętował ich historię jako coś niemal mitycznego. Siostry zaczęły rodzić tego samego dnia. Trafiły do tego samego szpitala, do sąsiednich sal, a ich mężowie przechadzali się tym samym korytarzem. Pielęgniarki śmiały się, mówiąc, że nigdy nie widziały czegoś podobnego – bliźniaczki jednojajowe rodzące niemal w tym samym czasie.
W miarę jak skurcze się nasilały, Rachel i Kim rozmawiały o bólu, trzymając się za ręce, żartując i dodając sobie otuchy między parciami. „Czułyśmy się, jakbyśmy razem sprowadzały nasze dzieci na świat – tak jak robiłyśmy wszystko inne” – powiedziała Rachel.
W odstępie dwóch godzin obie kobiety urodziły zdrowych chłopców. Szpital wybuchł radością. Lekarze i pielęgniarki nie mogli powstrzymać się od podziwu nad tą różnicą – siostry bliźniaczki, zamężne za kuzynów, urodziły synów tego samego dnia, w tym samym miejscu, w odstępie zaledwie kilku godzin. Akty urodzenia dzieci miały być na zawsze niemal identyczne, tak jak ich matek.
Kiedy przybyli członkowie rodziny, widok dwójki niemowląt leżących obok siebie zaparł wszystkim dech w piersiach. Chłopcy wyglądali uderzająco podobnie – te same ciemne włosy, te same guzikowate noski, a nawet te same dołeczki w policzkach. Wyglądało na to, że niesamowita więź między bliźniakami przeniosła się na kolejne pokolenie.
Z biegiem lat chłopcy – teraz nierozłączni najlepsi przyjaciele – zaczęli dorastać jak bracia. Bawili się razem codziennie, dzielili się zabawkami, a nawet kończyli za siebie zdania. „Mają tę samą energię, którą Kim i ja miałyśmy jako dzieci” – powiedziała Rachel. „Czasami widzę, jak szepczą do siebie, śmieją się z żartu, którego nikt inny nie rozumie, i myślę: »Tak, to się znowu dzieje«”.
Ich rodziny często wspólnie świętują urodziny, święta i ważne wydarzenia. „Nie chodzi tylko o bliskość” – wyjaśniła Kim. „Chodzi o harmonijne życie. Nasze życie zawsze toczyło się w rytmie, który nam towarzyszył. Nie planujemy tego w ten sposób – po prostu tak się dzieje”.
Bliźniaczki przyznają, że życie w takich równoległych życiach może czasem wydawać się surrealistyczne, ale żadne z nich nie chciałoby, żeby było inaczej. „Zawsze mówiłyśmy, że jesteśmy dwiema duszami, które przyszły na świat, by doświadczać go ramię w ramię” – wspominała Rachel. „Niektórzy ludzie spędzają życie na poszukiwaniu swojej drugiej połówki – ja miałam szczęście, że urodziłam się z moją”.
Ich historia stała się inspiracją dla wielu internautów, gdy stała się viralem, a zdjęcia ich identycznych synów rozgrzewały serca w mediach społecznościowych. Ludzie nie mogli uwierzyć, jak bardzo dzieci są do siebie podobne – jakby natura skopiowała i wkleiła ich rodzinę dwa razy. Posypały się komentarze, w których nazywano ich relację „magiczną”, „nieziemską” i „żywym cudem”.
Ale dla Rachel i Kim nie chodzi o szczęście ani o spektakularność. „Chodzi o miłość i wyczucie czasu” – powiedziała Kim. „Zawsze podążałyśmy za głosem serca i jakimś sposobem ono prowadziło nas tą samą drogą”.
Nawet ich mężowie, Jason i Michael, często żartują, że są częścią „jednej wielkiej, zsynchronizowanej rodziny”. Kuzyni, teraz szwagrowie, mają takie samo poczucie humoru i koleżeństwo jak ich żony. „Nie wzięliśmy ślubu tylko z bliźniętami” – zaśmiał się Jason. „Dołączyliśmy do schematu, którego nigdy nie złamiemy – i szczerze mówiąc, nie chciałbym tego zrobić”.
Dziś bliźniaczki Saunders i ich rodziny nadal mieszkają blisko siebie w Wirginii, wychowując synów razem, tak jak same były wychowywane – obok siebie, dzieląc śmiech, chaos i radość. Zapytana, jak udaje im się radzić sobie z tak niezwykłą synchronizacją, Rachel po prostu się uśmiecha. „Nie staramy się”, mówi. „Takie po prostu jesteśmy. Zawsze byłyśmy ze sobą połączone – nie tylko jako siostry, ale jako bratnie dusze”.
Ich podróż – od bliźniaczek dzielących dziecięce marzenia do bliźniaczek wychowujących synów urodzonych w odstępie kilku godzin – to coś więcej niż zbieg okoliczności. To celebracja więzi, takiej, której nie da się wytłumaczyć. Historia Rachel i Kim dowodzi, że niektóre więzi są głębsze niż więzy krwi czy przypadek. Niektóre są wpisane w samo życie – dwie ścieżki, idealnie równoległe, zawsze do siebie wracające.