Podsłuchawszy rozmowę teściowej, synowa postanowiła dać nauczkę całej rodzinie męża
. Alina i Mikołaj poznali się na uniwersytecie. Ona, delikatna blondynka o chabrowych oczach, zawsze przyciągała uwagę facetów. Alina była duszą towarzystwa, przywódczynią i po prostu pięknością. Mikołaj był również przystojny, wysoki, z czarnymi włosami. Ale dziewczyny za nim nie biegały, ponieważ był małomówny i powściągliwy. Znajomi naśmiewali się z Aliny, mówiąc, jak taka żywiołowa dziewczyna jak Alina mogła zakochać się w cichym facecie. Ale ona nikogo nie słuchała — serca nie oszukasz.
Mikołaj, choć nie obsypywał jej komplementami, traktował ją ze szczególną czułością i troską. Był zawsze przy niej, gdy była smutna, wspierał wszystkie jej pomysły, nawet te najbardziej szalone. W ogóle nikogo nie dziwiło, że po ukończeniu studiów wzięli ślub.
Rodzina Mikołaja była zamożna i raczej konserwatywna. Alinę przyjęto raczej chłodno. Matka Mikołaja, Wiktoria Pawłowna, była wpływową kobietą o arystokratycznych manierach. Nie kryła sceptycyzmu co do wyboru syna.
- Vika, dlaczego jesteś wobec niej taka negatywnie nastawiona? — Ojciec Mikołaja, Wiktor Andriejewicz, próbował z nią rozmawiać. — To normalna dziewczyna. I bardzo kocha naszego Koli. Szczerze.
- Co za normalność? I jakim cudem trafiła na elitarny uniwersytet? Jest z prowincji, prostaczka! I nigdy nie wpasuje się w nasze społeczeństwo.
A Alina starała się jak mogła, żeby zadowolić krewnych męża. Jeśli Wiktoria Pawłowna o coś poprosiła, Alina zawsze była obecna. Próbowała nawet nauczyć się grać w brydża, ulubioną grę teściowej.
Ale Wiktoria Pawłowna jej nie lubiła. Jej teściowa zawsze miała coś do zarzucenia. Alina nosiła za krótką spódniczkę albo miała zbyt jaskrawy makijaż. I ogólnie rzecz biorąc, jej styl był rustykalny. I śmiała się w niewłaściwy sposób, za głośno. I to byłaby wina tylko Wiktorii Pawłowny. Spośród wszystkich krewnych jej męża tylko ojciec Mikołaja traktował Alinę normalnie.
Mikołaj, widząc zmartwienie żony, próbował ją pocieszyć.
„Nie zwracaj na to uwagi, moja mama zawsze taka jest” – powiedział, przytulając Alinę. „Ale ja cię bardzo kocham”.
Alina mu uwierzyła. Miała nadzieję, że z czasem stosunek rodziny do niej zmieni się na lepsze.
Minęły trzy lata. W tym czasie Mikołaj i Alina doczekali się uroczej córki, którą nazwali Maszeńka. Wydawało się, że pojawienie się wnuczki powinno zmiękczyć serce Wiktorii Pawłowny, ale tak się nie stało. Alina, zostawszy matką, zdawała się rozkwitać. Macierzyństwo niezwykle jej służyło. Opiekowała się dzieckiem z zachwytem, a Maszeńka odwzajemniała to bezgraniczną miłością. Z radością witała matkę w drzwiach, gdy tylko się pojawiła. Ale Wiktoria Pawłowna uważała, że Alina w ogóle nie angażuje się w rozwój wnuczki.
Pewnego razu, podczas regularnej wizyty Wiktorii Pawłowny, Alina, jak zwykle, bawiła się z Maszenką. Budowały wieżę z klocków. Dziewczynka, wybuchając śmiechem, z całych sił rozwalała konstrukcję. Alina bawiła się razem z nimi, udając wielkie zdziwienie. W tym momencie do pokoju weszła jej teściowa.
„Tylko to robisz przez cały dzień?” – zapytała sarkastycznie, patrząc na synową znad okularów. „Bawisz się z nią cały czas?”
Alina zamilkła, zdezorientowana, nie rozumiejąc, co się dzieje.
„Maszenka jest już dużą dziewczynką” – kontynuowała Wiktoria Pawłowna – „musi rozwijać swój intelekt, logiczne myślenie. Kostki są oczywiście dobre, ale gdzie są karty edukacyjne? Gdzie są puzzle? Nie chcesz, żeby wyrosła na upośledzoną, prawda?”
- Wiktorio Pawłowno, co ty mówisz? — powiedziała cicho Alina. — Ona jest jeszcze mała, dzieckiem. Dzieci muszą się bawić.
– Ona po prostu nie chce się starać! – przerwała jej Wiktoria Pawłowna. – W jej wieku już recytowałam wiersze i robiłam obliczenia! Innym razem, podczas rodzinnego obiadu, Wiktoria Pawłowna znów postanowiła wyrazić swoje „fi” na temat wychowania Maszenki.
„Nikołaju, powinieneś przynajmniej spędzić trochę czasu z dzieckiem” – powiedziała do syna, ignorując Alinę. „Powiedz jej coś pożytecznego, pokaż jej filmy edukacyjne. Inaczej wyrośnie na taką samą matkę” – powiedziała ostatnie zdanie ledwo słyszalnie, ale Alina i tak je usłyszała.
– Mamo! – oburzył się Mikołaj, nie mogąc się powstrzymać. – Dość! Przecież doskonale wiesz, że Alina jest cudowną matką! I nie musisz jej porównywać do siebie!
Wiktoria Pawłowna, słysząc ostry ton syna, zamilkła ze zdziwienia. Nigdy nie spodziewała się takiej odmowy ze strony swojego zawsze powściągliwego i posłusznego Koli. Tym razem zamilkła, krzyżując ramiona na piersi.
Kiedy Mikołaj wyjechał w podróż służbową, Alina postanowiła odwiedzić Wiktorię Pawłownę. Prowadząc małą Maszę pod rękę, udała się do domu teściowej. Zauważyła, że samochód Wiktorii Pawłowny stoi zaparkowany w pobliżu domu. Podchodząc bliżej, zdała sobie sprawę, że teściowa rozmawia z kimś w samochodzie. Alina nie miała zamiaru podsłuchiwać, ale słowa teściowej sprawiły, że zamarła w bezruchu.
– Wyobraź sobie, nawet nie pomyślała o tym, żeby kupić nową sukienkę na przyjazd projektanta! Mówiła, że ma już wszystko! – oburzyła się Wiktoria Pawłowna. – A o remoncie pokoju dziecięcego nawet nie wspomnę! Nadal nie może się zdecydować na kolor tapety! Nie umie nawet wychować dziecka. O rany, to kompletna katorga, nie jest synową! No, Iroczko, masz złotą synową – wszystko dla domu, wszystko dla rodziny. A moja… To kompletne rozczarowanie!
– Tak, Viko – westchnęła ze współczuciem Irina Pawłowna, siostra teściowej. – Pamiętam, jak Alina pojawiła się na waszej rocznicy w tym, Boże wybacz, sarafanie. Mówiła, że sama go uszyła. Wyobrażasz sobie, sama go uszyła! Zamiast kupić porządną sukienkę! Nie wiem, jak oczarowała Koli!
Wiktoria Pawłowna skinęła głową.
- Pamiętasz, jak nawet nie otworzyła porządnie naszego prezentu na urodzinach Maszy? — Irina Pawłowna nadal była oburzona. — Powiedziała, że Masza jest jeszcze za mała na takie drogie rzeczy. Co to ma być? Będziemy życzyć wnuczce czegoś złego?
Alina słuchała, nie wierząc własnym uszom. Czyżby naprawdę o niej mówili? Z każdym zdaniem czuła coraz większą gorycz. Przez trzy lata starała się zadowolić teściową, być dobrą żoną i matką, a w odpowiedzi spotykała ją tylko pogarda i upokorzenie. Nie, nie dało się tego dłużej tolerować.
Odwróciła się i odeszła, mocno ściskając dłoń Maszenki. Córka spojrzała na matkę ze zdziwieniem:
- Mamo, a nie jedziemy do babci?
– Nie, Maszeńko, babcia jest zajęta. Chodźmy kupić ci lody – powiedziała Alina zdławionym głosem, starając się nie drżeć. – Dosyć! – postanowiła. – Nie pozwolę im się więcej upokarzać. Pokażę im, na co mnie stać!
W domu, po ułożeniu Maszy do snu, Alina wyjęła laptopa.
- No to zobaczmy… Agencje modelek…
Już na studiach jej przyjaciele podziwiali jej talent modelki. Wzrost, figura, długie blond włosy – miała wszystko. Nawet po narodzinach Maszy, Alina szybko wróciła do formy. Wybrała kilka agencji i rozesłała zdjęcia. Odpowiedź nie nadeszła od razu. Trzy kolejne odmowy nieco ostudziły zapał Aliny. „Może rzeczywiście przeceniam siebie?” – pomyślała ze smutkiem.
Następnego ranka odebrała telefon z agencji Glamour. Alina pomyślnie przeszła casting i otrzymała propozycję kontraktu.
Pewnego razu na rodzinnym przyjęciu Alina z dumą pokazała swoje zdjęcia. Wiktoria Pawłowna, zakładając okulary, spojrzała na nie ze zdumieniem.
„Co… Co to jest?” wyjąkała, ledwo rozpoznając swoją synową w luksusowym modelu.
„To ja. Teraz pracuję jako modelka” – odpowiedziała spokojnie Alina. „Będę fotografowana do magazynów i będę brała udział w pokazach mody”.
- Modelka? To… nieprzyzwoite! Co powie Mikołaj?
„I ze wszystkiego jest zadowolony” – Alina wzruszyła ramionami. „Jestem dorosłą kobietą, sama podejmuję decyzje. Zwłaszcza, że pieniądze są dobre”.
Wiktoria Pawłowna milczała, próbując przetrawić tę informację. Zawsze uważała Alinę za prostaczkę, ale oto nastąpiła taka przemiana!
Alinę zainspirował sukces w branży modelingowej i postanowiła na tym nie poprzestać. Zawsze uwielbiała szyć. Jako dziecko szyła ubranka dla lalek. Potem zaczęła szyć dla siebie. Teraz postanowiła tworzyć własne projekty. Wkrótce jej projekty zaczęły pojawiać się na łamach magazynów modowych.
Pewnego dnia, przeglądając nowy numer, Wiktoria Pawłowna natknęła się na zdjęcie modelki w olśniewającej sukience. Pomyślała nawet o zamówieniu takiej samej dla siebie. I jakie było jej zdziwienie, gdy przeczytała nazwisko projektantki – Aliny Woroncowej.
„To ostatnia rzecz, jakiej nam potrzeba!” – wykrzyknęła Wiktoria Pawłowna, rzucając czasopismo na stół.
Wygląda na to, że synowa nie była taka prosta, jak myślała.