Czy ty kompletnie oszalałeś?! Czemu mówisz wszystkim swoim krewnym, że biję twojego syna i go zdradzam?! Zaraz zacznę cię bić!

— Kiroczka, cześć, kochanie. Czy przeszkadzam?
Głos kobiety brzmiał niezwykle pochlebnie w głośniku telefonu. Kira jechała z pracy do domu w korku.
— Cześć, ciociu Lud. Coś się stało?
— Jestem tutaj, Kiroczka… — kobieta w końcu odetchnęła. — Nawet nie wiem, jak ci to powiedzieć… W każdym razie, nie martw się, dobrze?
Kira milczała, czując narastające zimne przeczucie.
— Powiedz, jak jest, ciociu Lud.
— W każdym razie… — głos kobiety zniżył się do szeptu. — Mówią… że… no… pobiłaś Igora. Że jest cały w siniakach, skarży się matce, a ona płacze i opowiada wszystkim, jakie nędzne życie ma jej syn. I jeszcze… mówią, że go zdradzasz.
Kira nie płakała. Patrzyła prosto przed siebie, a świat wokół niej nabrał ogłuszającej, krystalicznej jasności. Jadowite aluzje teściowej, jej demonstracyjne westchnienia… to była celowa akcja.
„Rozumiem” – głos Kiry brzmiał tak spokojnie, że ciotka była zdezorientowana.
„Nie ma potrzeby dzwonić” – warknęła Kira. „Dziękuję za telefon
”. Spokój, który ją ogarnął, był straszniejszy niż jakakolwiek histeria. Kiedy skręciła na podwórko, jej serce nie drgnęło. Zobaczyła światło w kuchennym oknie. Walentyna Siergiejewna była u siebie. Nieproszona. Użyła klucza, o który prosiła „w razie nagłego wypadku”. Nagły wypadek nadszedł.

Drzwi ustąpiły z cichym kliknięciem. W korytarzu unosił się zapach perfum Krasnaja Moskwa. Kira bezszelestnie zdjęła botki i bezszelestnie weszła do kuchni.
Walentyna Siergiejewna siedziała przy stole, popijając herbatę z ulubionego kubka Kiry z wyrazem zalotności. Zauważywszy ruch, podniosła głowę.
„Kiroczka, przyszłaś już? Postanowiłam tylko zajrzeć do ciebie”.
Kira bezszelestnie weszła, zamknęła za sobą drzwi i przekręciła klucz w zamku. Głośny trzask ogłuszył w małej kuchni.
„O czym myślisz? Dlaczego zamknęłaś drzwi?”
Kira, ignorując pytanie, podeszła do zlewu. Wzięła czystą ściereczkę waflową, dokładnie ją zmoczyła i z niewiarygodną siłą skręciła, zamieniając ją w grubą, ciężką opaskę uciskową.
„Czyli to znaczy, że pobiłam twojego syna?” Jej głos brzmiał absolutnie spokojnie.
Walentyna Siergiejewna poruszyła się na krześle.

  • Co ty mówisz… Ludzie gadają…
    Kira odwróciła się powoli, trzymając w ręku mokrą opaskę uciskową.
  • I zdradzasz go?
  • Co ty robisz? — wybuchnęła teściowa, wracając do swojej zwykłej roli obrażonej staruszki. — Jestem matką twojego męża!
  • Teraz weźmiesz swój telefon — powiedziała Kira, a jej spokojny ton był straszniejszy niż krzyk. — I będziesz dzwonić po kolei do wszystkich, którym udało ci się dziś powiedzieć o mnie przykre rzeczy. Powiesz, że to wszystko zmyśliłaś. Że to było kłamstwo.
    Teściowa parsknęła pogardliwym śmiechem.
  • Co mi zrobisz? Pomachasz ręcznikiem? Nie rozśmieszaj mnie!
    To był błąd. W następnej chwili krótkie, ostre uderzenie przecięło powietrze z gwizdem. Mocno skręcona tkanina uderzyła prosto w dłonie Walentyny Siergiejewny, leżące na stole. Dźwięk był mokry, klepiący, a po nim nastąpił stłumiony krzyk. Na bladej skórze natychmiast pojawiły się dwa jaskrawoczerwone pręgi. To był ostry, upokarzający, otrzeźwiający ból.
    „Powtarzam” – głos Kiry znów stał się lodowaty. „Odbierz telefon. Albo następny cios spadnie na twoją bezczelną mordę”.
    Szok na twarzy Walentyny Siergiejewny ustąpił miejsca zwierzęcemu strachowi. Drżącą ręką sięgnęła po telefon.
    „Głośnik” – rozkazała Kira.
    Teściowa z trudem znalazła na liście „Sąsiadkę Gałoczkę”.
    „Galya…” – wychrypiała. „Dzwonię, żeby ci powiedzieć… To, co ci dzisiaj mówiłam o Kirze i Igorze… to nieprawda. Wszystko to wymyśliłam! Słyszysz? Wszystko! Ona go nie bije… I go nie zdradza! To ja… skłamałam!
    ” „Następny” – powiedziała Kira bezlitośnie.

W tym momencie klucz zaczął zgrzytać w zamku drzwi wejściowych. Igor.
„Kir, jesteś w domu?” Pociągnął za klamkę. Drzwi ani drgnęły. „Hej? Co się dzieje? Czemu są zamknięte?”
Zaczął walić w drzwi. Kira spokojnie podeszła, przekręciła klucz i otworzyła je na oścież.
Igor wpadł do kuchni i zamarł. Zobaczył matkę skuloną na krześle, z twarzą mokrą od łez i jaskrawoczerwonymi pręgami na ramionach. I żonę stojącą przy zlewie z mokrym ręcznikiem w dłoni.
„Mały Igorze! Synku!” Walentyna Siergiejewna zerwała się na równe nogi. „Ona… ona mnie biła! Zamknęła mnie i biła! Patrz! Ona zwariowała!”
Igor przeniósł oszołomiony wzrok z szlochającej matki na żonę. Wybór był dla niego oczywisty.
„Czy ty… czy ty zwariowałaś?!” warknął, robiąc krok w stronę Kiry. – Podniosłaś rękę na moją matkę?!
Kira nawet nie drgnęła. Nie próbowała się usprawiedliwiać. Patrzyła tylko, jak jej mąż obejmuje matkę.

  • No to teraz ocieraj jej łzy. I żyjcie z tym. Oboje. I możecie też bić się nawzajem i… zdradzać, bo tak wszystkim mówiłaś, Walentyno Siergiejewno?
    Igor spojrzał z żony na matkę ze zmieszaniem.
  • Mamo? Co to wszystko znaczy?
  • To znaczy, Igorze, że twoja droga matka rozsiewała o mnie brudne plotki.
  • Jakie plotki?
  • Że cię biję i zdradzam! Właśnie to.
  • Mamo, czy to prawda?
    Jeszcze zanim matka odpowiedziała, zrozumiał wszystko z jej winnego spojrzenia. Odsunął się od niej, złapał ją za przedramię i pociągnął do drzwi wejściowych, wypchnął na korytarz, rzucił za nią jej rzeczy i zatrzasnął drzwi.
    Słyszał, jak matka wali w drzwi, przeklinając ich oboje, ale zadzwonił tylko do ślusarza i poprosił, żeby wymienili zamek jutro rano, bo nie chciał znów oglądać matki opowiadającej jej bezczelne i śmieszne kłamstwa…

Добавить комментарий

Ваш адрес email не будет опубликован. Обязательные поля помечены *