– Nie bredź! Co to znaczy, że mnie nie wpuścisz? Mnie! – Witalij stał w drzwiach swojego dawnego mieszkania ze zdziwioną miną.
– Bredzisz teraz. A po co tu przyszedłeś, co? Gdzie jest napisane, w jakich przepisach, że wszelkiej maści moralni kretyni, skoro się najeździli na boku, mają chociaż jakieś prawo wrócić do byłych żon? – Liliana była zdumiona.
- Lilka, nie bądź głupia. Jak mnie puścisz z powrotem, to nie uciekniesz! — nalegał Witalij. — Już o wszystkim zapomniałaś?
- Nie, niczego nie zapomniałam. Doskonale pamiętam, jak goniłeś za młodą, bezmyślną pięknością, zapominając o wszystkim na świecie — powiedziała była żona, uśmiechając się wyniośle.
- Czemu ją tak szufladkujesz? Jaka ona ci się wydaje bezmyślna, co? — Witalij się obraził, trochę zapominając, po co tu przyszedł.
– Czego jeszcze? Znalazłeś sobie kogoś, komu możesz zazdrościć, głuptasie. Złapałeś wóz szczęścia. Ale widzę, że szybko się opamiętałeś, skoro znów tu jesteś.
- Ty mów i myśl! — Witalij się wyprostował. — Jestem twoim prawowitym mężem…
„Tak!” krzyknęła kobieta z nieskrywaną radością.
– No cóż, naprawa tego nie zajmie dużo czasu. Powtarzam – jestem twoim mężem, z którym mieszkamy od prawie dwudziestu lat. Mamy dwójkę dzieci – nie możesz ich wykreślić z naszego życia. Więc nie bądź głupia, idź nakryć do stołu. Będziemy świętować mój powrót.
Witalij wniósł do mieszkania dużą walizkę i torbę sportową, ignorując protesty Lily.
– Nie rób awantury, nie rób awantury! Zapomniałeś, czyje to mieszkanie? – zapytał surowo Witalij, krytycznie patrząc na swoje odbicie w lustrze na korytarzu.
– Nie, czemu miałabym zapomnieć? To nasze wspólne mieszkanie, które teraz próbuję sprzedać, żeby podzielić między nas pieniądze. Tego chciałeś, kiedy odchodziłeś – przypomniała Liliana byłemu mężowi. – Żądałeś, krzyczałeś, nalegałeś, żeby to się szybko stało.
– No cóż, jeszcze go nie sprzedałem. I dzięki Bogu! Teraz nie ma potrzeby go sprzedawać. A to mieszkanie jest moje, rozumiesz? – powiedział Witalij pewnie.
- Nasze.
- Nie, mój! I ty o tym dobrze wiesz, kochanie, więc nie masz prawa mnie tu nie wpuścić.
„Kupiliśmy go w czasie naszego małżeństwa” – zdziwiła się Lilia, która zdążyła już zapomnieć o bezczelnym usposobieniu swojego byłego męża.
– A teraz powiedz mi, że zainwestowałeś też w jego zakup – zaśmiał się cynicznie. – Dosłownie rozdałeś całą swoją marną pensję. Nie rozśmieszaj mnie! Gdyby mnie nie było, nie kupiłbyś budy za swoją pensję zwykłego księgowego. A ja już miałem dobrą posadę w naszym zakładzie. I zawsze przynosiłem ci niezłe pieniądze. Więc pewnego dnia postanowiliśmy, że musimy się przeprowadzić z twojego pokoju w mieszkaniu komunalnym do normalnego mieszkania. I kupiliśmy to mieszkanie. Zapomniałeś?
– Nie, nie zapomniałem. Pamięć jest dobra. Ale pieniądze z wynajmu, a potem sprzedaży pokoju zostały zainwestowane tutaj. Więc nie ma sensu, żebym paplał o różnicy w naszych pensjach. Umiem też liczyć, nie jestem głupszy od ciebie, więc jesteś rozsądny.
– Patrz, jak zaczęłaś mówić! Patrz, jaka beze mnie zuchwała, jaka nieokiełznana się stałaś – powiedział Witalij surowym tonem, marszcząc brwi z niezadowoleniem.
– Słuchaj, jak nie masz gdzie mieszkać, to wynajmij pokój albo jedź do hotelu, skoro się tu chwalisz swoimi zarobkami. Sprzedaję mieszkanie i koniec, nic nas nie łączy. Ale przecież nie zamieszkamy razem. To po prostu głupota! – powiedziała Lilia oburzona, patrząc na Witalija z osłupieniem, a nawet pogardą.
– Jasne, że tak! I nie kłóćcie się. A nasze dzieci nam za to później podziękują – Witalij, dumny z siebie, postawił Lilię przed faktem dokonanym.
– Nie powiedzą. Są po mojej stronie. I nawet nie chcą z tobą rozmawiać – stwierdziła Liliana z zadowoleniem.
– Rozumiem… Nastawiasz ich przeciwko mnie, przeciwko ich ojcu! Beze mnie kompletnie tu zwariowałeś, zapomniałeś o rozkazie. No to szybko to przywrócę – zagroził były mąż.
„Wątpię” – zapewniła go kobieta. „Nie powinieneś był tego wszystkiego zaczynać, Witaliju. Skoro Maszka cię wyrzuciła, to i tu nic nie dostaniesz. Nie zamierzam ci wybaczyć, nie będę już z tobą mieszkać, a to kompletny absurd. Rozwiedliśmy się, a ja już mam inne życie.
- Co? Masz inne życie? Nie rozśmieszaj mnie! Widziałaś się ostatnio w lustrze? Lilioku, nawet w młodości nie byłaś pięknością, i to delikatnie mówiąc. A teraz, po czterdziestce, tym bardziej! Byłabyś mi wdzięczna, że spędzisz starość z godnym mężczyzną – Witalij zadziwił mnie swoim cynizmem.
„A mimo to upieram się, że mam życie osobiste, które teraz nie jest twoją sprawą” – spokojnie odparła Lilia.
– Jakie życie osobiste? O czym ty mówisz? Wziąłem cię za żonę dwadzieścia lat temu z litości. Żal mi było tego głupca. Pomyślałem sobie: kto by potrzebował takiej brzydkiej kobiety, przecież cię uszczęśliwiłem, że tak powiem. A ty jesteś niewdzięczna, chociaż raz mi za to podziękuj. Zostałabyś służącą – Witalij nadal upokarzał swoją byłą żonę.
– Och, oczywiście! Właśnie, z powrotem w swojej roli – dobroczyńcy, patrona i dobrego człowieka świata! Wskoczyłeś na swój ulubiony temat. A ja już zdążyłem zapomnieć, jak możesz się chwalić.
- Lil, wystarczy, okej? No dalej, weź głęboki oddech i zacznij się cieszyć, że twój mąż do ciebie wrócił. To znaczy, że nie wszystko jest w tobie złe. Jesteś dobrą żoną – to właśnie to znaczy! — Witalij uśmiechnął się do niej szeroko, poprawiając swoje kręcone, gęste włosy.
Liliana nawet wybuchnęła śmiechem, patrząc na niego w tym momencie.
– Twój urok na mnie nie działa, mistrzu uwodzenia! To wszystko, możesz się zrelaksować i przestać marnować czas i energię.
- Naprawdę zamierzasz spędzić resztę życia samotnie? Ale my jesteśmy jeszcze tacy młodzi i moglibyśmy dobrze przeżyć drugą połowę życia. Na przykład podróżować. Co? Co o tym myślisz? Chcesz pojechać nad morze? Albo gdzieś daleko raz, a nawet dwa razy w roku. Nasze dzieci są już dorosłe, ja dobrze zarabiam, więc nas na to stać. Twoi znajomi będą ci zazdrościć. Albo kupimy dom za miastem. Sprzedamy to mieszkanie i kupimy nowe. Lilyok, co o tym myślisz? Dzieci, wnuki, kiedy się urodzą, wszystkie przyjadą nas odwiedzić. Pomyśl, z czego rezygnujesz.
- Niezbyt dobry pomysł. Chociaż możesz to wszystko zrobić beze mnie, z jakąś inną kobietą.
„Nie potrzebuję nikogo innego. Mam żonę, legalną” – upierał się Witalij.
- Nie jestem twoją żoną! Zostaw mnie w spokoju, na litość boską! Tak bardzo się do mnie przywiązujesz.
„Jestem głodny” – mężczyzna bezceremonialnie wszedł do kuchni. „No, nakarm mnie i przestań się wygłupiać. Już oceniłem skalę twojego przewinienia, ale wszystko ma swoje granice, wiesz! Dość!”
Witalijowi udało się nawet zobaczyć, co było w doniczkach Liliany. Ale w tym momencie zadzwonił telefon komórkowy.
– Tak – odpowiedziała kobieta z uśmiechem. – I cieszę się, że się odezwałaś. Przyjdź, oczywiście! Ale muszę cię ostrzec – wydarzyła się nieoczekiwana sytuacja. Tak, to on. Tak jak się spodziewałaś.
„Kto jeszcze do ciebie dzwoni?” – zapytał zazdrośnie były mąż.
„To mój ukochany mężczyzna” – odpowiedziała spokojnie Liliana.
– Och, nie! Nie rozśmieszaj mnie! Komu jesteś potrzebna – stara brzydula! Chyba że jakiś łajdak ma cię na oku z powodu mieszkania. Ale niech sobie przypomni – to mieszkanie jest moje! – krzyknął Witalij.
- Boże, jaki ty jesteś zabawny! Bogacz z połową dwupokojowego mieszkania. A kto mnie potrzebuje, zaraz się przekonasz. On już tu idzie, do mnie.
- Przestań z tym cyrkiem, Lilka. Już mnie zmęczyłaś, na Boga! Pewnie dzwoniła któraś z twoich koleżanek, a ty bezczelnie kłamiesz w sprawie mężczyzny. Nikt cię nie potrzebuje! — Witalij spojrzał arogancko na uśmiechniętą kobietę.
- No, no… Oszukujesz sam siebie. Pewny siebie indyk.
– Ja ci to zrobię! Fuj! Miej trochę szacunku dla swojego męża – zagroził Witalij palcem.
Dwadzieścia minut później zadzwonił dzwonek do drzwi.
– Sam to zrobię! Sam otworzę, to moje mieszkanie! – krzyknął Witalij i wybiegł na korytarz.
Wyobraźcie sobie jego zdziwienie, gdy zobaczył w drzwiach swojego bezpośredniego przełożonego, zastępcę dyrektora zakładu, w którym Witalij przez wiele lat pracował jako czołowy inżynier.
- Och, Dmitriju Iwanowiczu! Jakie niespodziewane, ale miłe spotkanie! Wejdź, wejdź! Cieszę się, że cię widzę. A dlaczego zdecydowałeś się przyjść do mnie? Próbujesz mi zaproponować jakąś nową posadę, co? — zapytał mężczyzna, szeroko się uśmiechając. — Możemy o tym porozmawiać w biurze. Słuchaj, Lila, widzisz, jak bardzo ceni mnie mój szef! Przychodzi do domu, żeby porozmawiać o pracy.
– Nie przyszedłem cię tu widzieć. I o ile wiem, Witaliju, nie mieszkasz tu od roku. Więc odsuń się i pozwól mi przejść.
– Nie do mnie? – Twarz Witalija się zmieniła. – Żartujesz sobie teraz, Dmitriju Iwanowiczu? A do kogo, jak nie do mnie, głównego inżyniera? Nie do niej – do zwykłej specjalistki, szarej myszki z księgowości?
Witalij spojrzał na swoją byłą żonę ze zdziwieniem.
- Tak, przyszedłem odwiedzić moją ukochaną. Cześć, Lilenko – tymi słowami Dmitrij Iwanowicz objął byłą żonę Witalija, a nawet pocałował ją w policzek.
„Do niej?” – zdziwił się mężczyzna, widząc, jak jego szef uprawia seks z jego byłą żoną.
- Tak, jej. Oświadczyłem się, a Liliana odpowiedziała mi, że się zgadza, za co jestem jej niezmiernie wdzięczny.
Dmitrij Iwanowicz i jego była żona spojrzeli na siebie z miłością.
- Co ty wyprawiasz? Robisz sobie ze mnie żarty? — Witalij nie mógł uwierzyć w to, co się dzieje.
- Nie, czemu nie. Jestem wdowcem od trzech lat. A Lileczka jest rozwiedziona. Ja, Witalij, od dawna zwracałem uwagę na twoją żonę, zawsze ją podziwiałem. A kiedy dowiedziałem się, że ty, głupcze, ją zostawiłeś, nie czekałem. I teraz jesteśmy razem.
„To niemożliwe!” – powiedział Witalij, oszołomiony i niedowierzający.
– Może, może. I zachowuj się z szacunkiem. Nie zapominaj, że jesteś w obecności swojego bezpośredniego przełożonego i jego przyszłej żony. No dalej, bierz walizki i wynoś się stąd.
„Ach…” Witalij próbował coś powiedzieć.
- A jeśli będziesz się dalej skarżyć i domagać się swoich praw, to cię zwolnię. Tak, to wszystko. Znajdę powód, uwierz mi.
- Jak… A mieszkanie? Moje… nasze?
- Lilia sprzeda mieszkanie, nie będzie nam potrzebne. Zamieszkamy w moim domu. Da ci pieniądze ze sprzedaży, tak jak się umówiliście podczas rozwodu. Ale teraz, Witaliju, nie masz tu absolutnie nic do roboty. Więc nie rób zamieszania, rozumiesz, że to tylko pogorszy twoją sytuację. A, i zapomnij o nowej posadzie. Nie jesteś jej godzien. Możesz ją zawieść w każdej chwili.
Witalij opuścił swój dawny budynek z torbą i walizką i poszedł szukać noclegu. Nadal nie wiedział, dokąd pójść. Wszystko mu się mieszało w głowie, nie mógł uwierzyć w to, co się stało.
Teraz w jego głowie kołatała się tylko jedna myśl — co ich zastępca znalazł w jego Lilce, brzydkiej i starej kobiecie, która musiała siedzieć i czekać na jego, Witalija, powrót do domu.