Zapomniałam powiedzieć mężowi, że wraca do domu. Kiedy weszłam do mieszkania, o mało nie upadłam z wrażenia.

— Dasza? Co ty tu robisz? — Swietłana była tak zszokowana, że ​​ledwo mogła mówić.

Myśli kotłowały się w jej głowie, a zazdrość i uraza kipiały w duszy. Dlaczego jej to robili? Czy nie kochała męża? Czy była złą żoną i matką dla ich syna?

Ale to co wydarzyło się później było zupełnie niezwykłe.

Swietłana była pewna, że ​​ona i jej mąż są sobie przeznaczeni. I uważała za naturalne, że ona i Kostia byli szczęśliwym małżeństwem przez ponad dziesięć lat.

Dziś wracała do domu z podróży służbowej, którą wyjechała dwa dni temu. Kilka dni temu szef wezwał Swietłanę do swojego biura i powiedział, że nikt poza nią nie poradzi sobie z problemami w jednym z oddziałów.

„Tam są trzy dni pracy, nie więcej. Przygotuj się, Swietłano, i nawet nie myśl o wymówkach. Jedź tam jutro” – powiedział do lekko zdenerwowanej kobiety.

Swieta miała własne plany na najbliższe dni, a podróż służbowa do innego miasta nie wchodziła w grę. Ale z szefem nie można się kłócić. I nawet argumentem, że tylko młodzi ludzie jeżdżą w delegacje w swojej firmie, nie można się posłużyć. I że sam szef wprowadził tę zasadę. A ona już z nawiązką wywiązywała się ze swojej części obowiązków. A teraz, po trzydziestu pięciu latach, liczyła na spokojniejszy i bardziej stabilny grafik.

— Kostia, wyjeżdżam do pracy. Chyba na jakieś trzy dni. Dopilnuj, żeby Dimka uczył się z korepetytorem, ostatnio się uchyla od zajęć. Płacę mu pieniądze, i to sporo. I dopilnuj, żeby jadł porządnie. Nie chipsy i krakersy, tylko zupę i kotlety, które zostawię ci w lodówce.

„Dobrze, będę miał to na oku, nie martw się” – mruknął mąż obojętnie, nie odrywając wzroku od ekranu smartfona.

— I to wszystko? — zdziwiła się Swieta. — Czyli mój wyjazd wcale cię nie zmartwił? Słuchaj, oderwij się od komórki!

— No cóż, nie wyjeżdżasz przez miesiąc. Wrócisz za trzy dni. Sam tak mówiłeś. A ja i mój syn jakoś przeżyjemy te trzy dni bez ciebie.

Po tych słowach Konstantin w końcu podniósł wzrok na żonę i nawet się uśmiechnął.

— Czemu znowu cię wysyłają, skoro już odsiedziałeś swój wyrok? — zdziwił się.

– Tam potrzebują doświadczonego specjalisty. Tak mi sam szef powiedział. Doświadczonego i surowego, z charakterem! – powiedziała Swietłana nie bez dumy, wiedząc, jak bardzo jest ceniona w pracy.

Podczas podróży służbowej postanowiła zmusić się do wysiłku i wrócić do domu z obcego i nieprzyjaznego miasta nieco wcześniej. Choćby tylko na jeden dzień. Mogła spokojnie spędzić ten dzień w domu, poświęcając go ukochanej sobie.

Pociąg, którym jechała Swietłana, zbliżał się już do obrzeży jej rodzinnego miasta. Była w doskonałym humorze. Z przyjemnością myślała o powrocie do pustego mieszkania. Cieszyła się na taką wolność. Jej mąż był wtedy w pracy, dziesięcioletni Dimka jeszcze w szkole. A Swieta miała zostać sama.

Najpierw napełni wannę pachnącą pianą. Potem nałoży maseczki na twarz i dłonie. Może nawet się zdrzemnąć – Swietłana od dawna nie pozwala sobie na ten luksus. A potem Dimka przybiegnie ze szkoły. Będzie musiała nakarmić syna, pomóc mu w lekcjach. Bo przez tę pracę już zapomniała, kiedy ostatni raz spędzała czas z dzieckiem. Nie mogła nawet normalnie usiąść na urlopie macierzyńskim – pobiegła do pracy, zostawiając dziesięciomiesięcznego Dimkę pod opieką emerytowanej cioci.

Swieta nie uprzedziła męża o swoim powrocie – albo zapomniała, albo zrobiła to celowo. Teraz to nie miało znaczenia. Niech to będzie niespodzianka dla męża. Wróci wieczorem, a tam będzie jego ukochana żona, ciepły obiad, a wszystkie lekcje z synem już zaliczone. Co za błogosławieństwo!

Wzruszona wspomnieniami o tym, jak się poznali i jak tak nagle pobrali się z Kostją, Swietłana w drodze do domu zatrzymała się w sklepie, gdzie kupiła butelkę wytrawnego wina i ulubione ciasto Kostji. Niech ten wieczór będzie romantyczny. Właśnie tak chce. Bo ostatnio ona i jej mąż oddalili się od siebie – ona jest zajęta pracą, w domu też jest mnóstwo zajęć i zmartwień, a Kostja ciągle wisi w telefonie, nie mają nawet o czym rozmawiać. Są jak obcy ludzie, na Boga!

Otwierając drzwi do mieszkania, Swietłana nie od razu zorientowała się, że ktoś w nim jest. Dopiero gdy zapaliła światło w korytarzu i zobaczyła tam czyjeś damskie buty, zrobiło jej się zimno. Wtedy jej wzrok padł na jasne, jasne futro wiszące w szafie. Pachniało tak ostro jakimiś słodkimi, ostrymi perfumami, że kobieta aż się zemdliła.

A może to nie zapach innej kobiety sprawił, że poczuła się źle, ale świadomość, że czeka ją bardzo nieprzyjemne wydarzenie. I to zamiast kąpieli, maseczek i miłego rodzinnego wieczoru z białym winem i pyszną kolacją.

Nic z tego teraz się nie wydarzy. A może sama Swietłana nie będzie już miała rodziny. Bo nie zamierza wybaczyć zdrady. Po prostu nie potrafi.

Zebrała się na odwagę. Musiała się ogarnąć, żeby nie wyjść na śmieszną i żałosną w oczach zdradzieckiego męża i nieznajomego, który ośmielił się przyjść do jej domu, żeby zabawić się tu z czyimś mężem. I zniszczyć jej szczęście.

Swietłana słyszała śmiech i cichą rozmowę z sypialni małżeńskiej. I sama szukała czegoś, co mogłaby wziąć do rąk, żeby trafić w obie zakochane osoby naraz.

— Boże, jak mogłem tego dożyć? Czemu nie widziałem, nie czułem, że Kostia tak bardzo się ode mnie odsunął, że wziął sobie kochankę? I to mu nie wystarczyło – wciągnął ją jeszcze do naszego łóżka!

Swietłana mówiła cicho do siebie, próbując się uspokoić. Znając jej porywczy temperament, bardzo bała się, że teraz może zabić któregoś z nich. A to jest więzienie. Dlatego koniecznie trzeba się ogarnąć.

W końcu, nie mogąc już dłużej powstrzymywać swoich emocji, kobieta udała się do sypialni, której drzwi były teraz szczelnie zamknięte.

Po drodze złapała za przewód wysokiej lampy na długiej nodze, która teraz sięgała niemal do środka pokoju, bliżej stolika kawowego. Najwyraźniej, zanim przeszli do ciekawszej części spotkania, zakochani napili się i posilili. Na stole stała butelka szampana i owoce.

Huk, jaki wywołało spadające światło lampy stojącej w ciszy mieszkania, przyciągnął uwagę osób znajdujących się w sypialni.

Drzwi otworzyły się natychmiast i przed Światłem ukazała się owinięta w prześcieradło…

— Dasza? — zdziwiła się. — Ty? Boże! A ja się zastanawiałam, skąd mi się wziął ten okropny zapach perfum! — Swietłana zaśmiała się histerycznie, rozpoznając w rywalce przyjaciółkę, z którą kiedyś była bardzo blisko. — Jak mogłeś? Jesteś draniem! Taki już jesteś!

— Swieta? — zdziwiła się z kolei. — A co ty tu robisz? Wybacz, ale byłam pewna, że ​​jesteś w podróży służbowej.

– Pewnie też nie spodziewał się, że wrócę tak wcześnie? – powiedziała Swieta, mając na myśli męża chowającego się w sypialni. – Kochanie, wychodź! Nie chowaj się tam! Okazuje się, że wszyscy tutaj są nasi.

— Swietoczko, teraz bardzo się mylisz. Proszę, uspokój się. Wszystko ci się pomyliło – zaczęła mamrotać Dasza, stojąc z poczuciem winy w drzwiach sypialni.

— O nie! To nie twoje słowa. To mój mąż powinien mi teraz powiedzieć. Że wszystko źle zrozumiałam. Wyjdź, Kostia! Czas dostać to, na co zasługujesz. Złapałam cię. I ciesz się, że nie w głowę. Skończy się rozwodem, a nie morderstwem, dzięki Bogu. Wyjdź już!

„Swieta, proszę, posłuchaj mnie” – kontynuowała Daria z przejęciem.

– Odejdź od drzwi! Chcę spojrzeć temu draniowi w oczy! – krzyknęła Swieta, która naprawdę chciała dostać się do męża. – Odejdź, bo inaczej nie mogę za siebie ręczyć. Uwolnij drzwi, nie stój tu. I tak mu to nie pomoże.

— Swieta, Swieta, wybacz nam i uspokój się! — błagała Dasza.

— Wychodzisz, czy nie? Niech Konstantin już do nas wyjdzie! Przestań się chować. To ci nie pomoże, Kosteczka! Wyjdź, pokaż mi swoje bezwstydne oczy!

„To nie jest Kostia!” – wykrzyknęła nagle Dasza.

— Co? Nie rób ze mnie głupca! Wypuść go! Słuchaj, kochanie, bądź mężczyzną i wyjdź do nas!

Wtedy nagle poczuła się zawstydzona i spojrzała Darii głęboko w oczy.

„Nie Kostia, mówisz… Kto?” zapytała Swieta cichym głosem.

Nagle na moment uwierzyła, że ​​to nie jej mąż. I wtedy wszystko będzie jak dawniej. I okaże się, że jej nie zdradził. A jej rodzina będzie ocalona, ​​a Dimka nie będzie płakał po rozwodzie. Boże! Co się dzieje?

„Kto tam, proszę odpowiedzieć!” – warknęła Swietłana, będąc już na granicy wytrzymałości.

„Roman tam jest” – odpowiedziała Dasza, patrząc w dół.

— Rzymski? — zdziwiła się Swietłana, nie wierząc własnym słyszom.

W końcu odepchnęła swoją byłą przyjaciółkę i wpadła do sypialni.

Tak, to był Roman. Brat męża siedział na łóżku, już ubrany. Odwrócił się od Swietłany, patrząc z poczuciem winy przez okno.

— Roman, co tu się dzieje? Zwariowałeś? Co ty tu zrobiłeś? Dimka zaraz wróci ze szkoły, a ty otworzyłeś jakiś burdel w naszym mieszkaniu!

Swietłana nie mogła powstrzymać emocji. Jak to możliwe? Przecież znała Romana jako poważnego mężczyznę i uważała jego rodzinę z Mariną za idealną.

Siedzieli teraz we troje w kuchni. Swietłana zażądała wyjaśnień. Później odbędzie bardzo poważną rozmowę z mężem. Da mu zagadkę. Ale teraz chciała zrozumieć, jak coś takiego mogło się zdarzyć między bliskimi jej osobami. Bała się też, że coś takiego może się powtórzyć w jej rodzinie.

— Poznaliśmy się z Daszą rok temu na urodzinach Kosti. Pamiętasz, zabrałeś nas wtedy na łono natury? Było super — powiedział Roman. — A potem spotkaliśmy się przypadkiem w mieście. Pokłóciłem się wtedy z Mariną. Znów zarzuciła mi, że mało zarabiam i do niczego się nie staram. Krótko mówiąc, strasznie mnie obraziła. Postanowiłem się na niej zemścić. Dasza od razu mi się spodobała, a potem to spotkanie… Nie mogłem się oprzeć.

— No cóż, u ciebie wszystko jasne. Jesteś rozwódką z dzieckiem, nie obchodzi cię, z kim romansujesz — powiedziała Swieta, patrząc na Darię z dezaprobatą. — Ale jak mogłaś? Romka, zawsze stawiałam twoją rodzinę za przykład Kostii!

— No cóż, taki jestem niedoskonały. Co teraz…

– Po co się tu spotykacie? Są hotele, apartamenty na godzinę! Co to za nonsens – wpadać do cudzego mieszkania i łóżka? – oburzyła się Swietłana, wyobrażając sobie skandal, jaki by wywołała u męża za taką przysługę dla brata.

– Nasze miasto jest małe i prawie wszyscy mnie znają. Pracuję w administracji – odpowiedział Roman. – Więc postanowiliśmy się u ciebie ukryć. Nie martw się, Svet, jesteśmy tu pierwszy raz. A tak w ogóle… Darya i ja nie widujemy się często… Widzieliśmy się tylko kilka razy.

— O nie! Oszczędź mi tych szczegółów! Jaka szkoda… No cóż, Dasza, mam nadzieję, że to, że już się nie przyjaźnimy, jest dla ciebie jasne? A jak mam spojrzeć Marinie w oczy, nie mam pojęcia!

Po wyrzuceniu nieproszonych gości z mieszkania, Swietłana, zamiast planowanych zabiegów relaksacyjnych i spa, zajęła się generalnym porządkiem domu. A podczas sprzątania dużo myślała o tym, jak żyje ona i Kostia. I co trzeba zmienić w ich życiu rodzinnym, żeby im się to nie przytrafiło. Oczywiście, powinna interesować się życiem męża, jego problemami, częściej rozmawiać z Kostia szczerze. I oczywiście nie krytykować. Choć to bardzo trudne.

Swietłana postanowiła dać Konstantinowi nauczkę, żeby nigdy więcej nie pomyślał o oddaniu kluczy do ich mieszkania komukolwiek, nawet własnemu bratu.

„Kochanie, właśnie wróciłam z podróży służbowej i wydarzyło się coś takiego!” krzyknęła do telefonu, dzwoniąc do męża.

„Dotarłeś już?” Kostia był przestraszony i było to słychać w jego głosie.

– Tak! Postanowiłam przyjść wcześniej. A w naszym mieszkaniu są włamywacze! – kontynuowała Swieta. – Ale nie martwcie się. Już wezwałam policję. Zamknęłam ich od zewnątrz na nasz drugi zamek, którego nie da się otworzyć od środka. Złodzieje nigdzie nie uciekną, wpadli w pułapkę! Teraz czekam na stróżów prawa w wejściu.

— Nie, Swieta! Odwołaj policję, błagam cię! Przyjdę sam i wszystko załatwię! — krzyknął mąż do telefonu.

– Nie, co ty mówisz! Zdecydowanie potrzebujemy policji. To przestępcy, niech odpowiedzą przed prawem za włamanie się do cudzego domu – kontynuowała Swietłana z uśmiechem.

— Swieta, idę! Spieszę się! — Kostia zdał sobie sprawę, że pilnie musi wrócić do domu i interweniować w konflikcie, który mógłby zaszkodzić reputacji jego brata.

Bardzo się spieszył, bojąc się wyobrazić sobie, co się dzieje w domu. A kiedy dotarł na miejsce, ze zdumieniem zobaczył spokojną i uśmiechniętą twarz żony.

„Czy wszystko już postanowione?” – zapytał ostrożnie mężczyzna.

— Kostia, twój brat cię pozdrawia, ale nigdy więcej tego nie rób. Inaczej zamieszkasz z nim albo gdzieś indziej. Ale ja naprawdę tego nie chcę, bo kocham mojego głupiego męża. Proszę, nie rób więcej takich głupot. Pamiętaj, nasze mieszkanie to nasza twierdza. Jest święte. Rozumiesz?

„Rozumiem” – powiedział Konstantin z ulgą.

— Dzisiaj jemy romantyczną kolację.

— Tak? — zdziwił się jeszcze bardziej.

— Tak. A potem powiedz mi, o czym marzysz. Tylko szczerze, dobrze? No to ja też podzielę się z tobą moimi marzeniami i planami.

— Svetka, jesteś dla mnie taka wyjątkowa! I nic Marinie nie powiesz?

— Czy tego potrzebuję? Niech sami się z tym uporają.

— Jesteś mądra! I piękna. Pozwól, że cię pocałuję.

„O czym ty mówisz? Dimka jest w domu” – uśmiechnęła się, myśląc z ulgą o tym, jak dobrze, że jej mąż był dziś w pracy, a nie w domu.

Добавить комментарий

Ваш адрес email не будет опубликован. Обязательные поля помечены *