Lina przekręciła klucz w zamku i otworzyła drzwi do mieszkania z utęsknieniem wyczekując zbliżających się wakacji. Po dwóch tygodniach podróży służbowej marzyła o ciszy, gorącej kąpieli i spotkaniu z ukochanym mężem. Ale od razu coś wydało jej się… nie tak.
Poczuła lekki, ledwo wyczuwalny aromat, dziwny, mdły, słodki zapach, który był jej nieznany.
Kobieta otworzyła okno, wpuszczając do pokoju trochę świeżego powietrza, po czym zajęła się sobą.
Lina odłożyła ubrania do prania i z przyjemnością wskoczyła do wanny, wypełnionej gorącą, ale nie wrzącą wodą. Co za przyjemność leżeć tak i o niczym nie myśleć!
Jakieś dwadzieścia minut później Lina sięgnęła po szampon i ze zdziwieniem odkryła, że jej mąż znowu kupił jakieś bzdury.
Cóż, bez niej nic nie może zrobić! Pewnie przez cały ten czas jadł tylko przetworzoną żywność.
„Do jasnych włosów. Usuwa żółty odcień” – przeczytała Lina i roześmiała się. Wyobraziła sobie Paszę myjącego swoje czarne włosy tym liliowym świństwem dla blondynek i pokręciła głową. Szampon wylądował w koszu na śmieci.
Lina zawsze używała produktów dla brunetek, a szampon nie pomagał.
Lodówka przywitała Linę pustką.
„Kochanie, chcę zamówić ekspresową dostawę zakupów spożywczych” – poleciła Lina, włączając inteligentny głośnik.
„Czy mam powtórzyć zamówienie?” – zaproponowała uprzejmie.
— Jakie zamówienie?
— Roladki z węgorzem, ostrygami i tatarem z łososia.
Lina była na chwilę zaskoczona, ale potem uznała, że kolumna jest „głupia”. Czasami zapytania dotyczyły zupełnie niewiarygodnych rzeczy, na przykład przedmiotów z gier RPG, którymi ani Lina, ani jej mąż nigdy się nie interesowali.
— Tylko artykuły spożywcze. Zamówienia można składać od 1 marca w sklepie „Spożywcze dla Ciebie”.
Zamówiwszy jedzenie, Lina chwyciła szmatkę. Przez dwa tygodnie nieobecności żony mąż zaniedbał mieszkanie. Szuflada, w której stał kosz na śmieci, była wyjątkowo brudna. Trochę papierów, torebek i… puste pudełko po sosie. Więc może Pasza naprawdę zamówił bułki? I ostrygi?! Nie… Nie znosi ich.
Lina zmarszczyła brwi, ale postanowiła się nie denerwować. Zmęczenie, długi lot… Pewnie okaże się, że sos pasuje do jakiegoś gotowego kotleta, którego mąż kupił w drodze powrotnej.
— Kochanie! Włącz muzykę w tle… — Lina znów odwróciła się do inteligentnego głośnika, żeby sprzątanie było przyjemniejsze. ©Stella Chiarri
Nie udało się jednak odpędzić niepokojących myśli. Kiedy Lina podeszła do inteligentnego głośnika i poprosiła o ponowne włączenie ulubionej playlisty, ten radośnie odpowiedział:
— Włączam ostatnio wybraną playlistę… Luba, oto twoje ulubione utwory!
Lina zamarła. Luba?! Jaka inna Lyuba?!
Powtórzyła polecenie kilka razy, a głośnik ponownie odpowiedział tym samym imieniem. Co więcej, w historii poleceń Lina zauważyła, że w ciągu ostatniego tygodnia głośnik kilkakrotnie puścił muzykę, która nie była jej autorstwa. Zamiast ulubionych utworów Liny, w historii pojawiła się koreańska muzyka pop. Czy jej mąż naprawdę przyprowadzał gości? Czy naprawdę była tu inna kobieta, która obsługiwała sprzęt jako gospodyni?! W domu Liny!
Fala gniewu narastała w jej piersi, ale Lina zebrała się w sobie. Skandal nie był jej metodą. Być może Paweł po prostu zapraszał znajomych. A może nową dziewczyną jednego z przyjaciół Paszy była Luba. Lina postanowiła dowiedzieć się wszystkiego na pewno i przygotować skuteczną odpowiedź.
— Kochanie? Już wróciłaś? — Głos Pawła zaskoczył mnie.
— Tak… Zmieniłam bilety. Jesteś zadowolony? — Lina spojrzała na męża, ale w jej oczach nie było radości. Tylko niepokój.
— Cieszę się. Ale nie miałem czasu, żeby… przygotować się.
— Po co?
— Kiedy przyjadę, posprzątaj mieszkanie, zamów jedzenie.
„A ja myślałam, że zamówiłeś dla mnie bułki i ostrygi” – zdanie samo wyrwało mi się z ust.
— Ostrygi?! — Paweł uniósł brwi. — Nie mówiłeś, że ich chcesz.
„Widziałam paczkę z dostawą” – skłamała Lina. „W śmietniku”.
— Ach… To… To tylko torba. Przywiozłem ją z pracy. Koledzy mi ją zamówili.
— Rozumiem. Ostrygi do pracy. Super.
— Jak ci minęła podróż? Była udana? — Paweł zmienił temat.
— Całkiem.
— Może powinniśmy zjeść w restauracji, skoro tak? — Było widoczne, że mąż był trochę zdenerwowany.
— Dobrze. Chodźmy.
Kiedy para wróciła do domu, Lina ponownie wyczuła dziwny zapach.
— Jak pachniemy?
— Nie wiem…
— Wanilia. Tak. Zapach tanich perfum, takich jak te kupione przez uczennice. Przyprowadziłeś kogoś do nas, kiedy mnie nie było?
– Nie! Sąsiad pewnie piecze coś na noc, dlatego pachnie wanilią. Chodźmy spać.
Lina wzruszyła ramionami. Była naprawdę zmęczona po tym długim dniu.
Rano, kiedy jej mąż szedł do łazienki, ona przeglądała jego telefon.
W wiadomościach jej męża nie było niczego oczywistego, ale zauważyła, że usunął korespondencję z kimś.
To wszystko było jakoś nie w stylu Paszy. I w piersi narastało mu nieprzyjemne uczucie. Poczucie, że mąż coś ukrywa.
Na szczęście Lina miała czas na przemyślenie sprawy. Po podróży służbowej dostała miniurlop.
Ciepło ubrana Lina postanowiła wybrać się na swój ulubiony targ, żeby kupić sobie na śniadanie świeży twaróg i śmietanę. W kolejce zobaczyła swoją sąsiadkę, Marię Pietrownę, i zaczęła z nią rozmawiać.
— Linoczka, cześć! Jak się masz?
— Cześć. Dobrze. Wczoraj przyjechałem z Moskwy, wyjeżdżałem na dwa tygodnie do pracy.
— Jak to? Widziałam cię niedawno! Myślałam, że zmieniłaś kolor włosów! — powiedziała zdziwiona sąsiadka.
„Zmieniłaś kolor włosów?” – zapytała ponownie Lina, czując nieprzyjemny dreszcz w piersi.
– No tak, stałaś się blondynką! Przeszłaś obok mnie, nawet się nie przywitałaś. Pomyślałam, że może masz zły humor, więc nie zawołałam… – Maria Pietrowna wzruszyła ramionami.
— Dlaczego uznałeś, że to ja?
— Ale wsiadłeś do samochodu Pawlika.
Sąsiadka wyczytała z twarzy Liny, że powiedziała za dużo.
— Cóż, mogłem się mylić. Jest mnóstwo czarnych samochodów…
— Tak. Pewnie pomyłka, — skinęła głową Lina. Teraz była jej kolej na twaróg. — Miłego dnia.
Lina uśmiechnęła się nerwowo, pożegnała się z sąsiadką i wróciła do domu. Teraz nie było już wątpliwości. Jej mąż miał romans. Jego pasją była Luba, ona uwielbiała koreański pop i była blondynką. Jadła ostrygi i prowadziła mieszkanie Liny, podczas gdy ona pracowała na dwie zmiany w podróży służbowej.
W Linie zawrzała złość. Musiała zrobić scenę, ale Lina postanowiła postąpić inaczej.
Lina nie robiła wielkiej sceny. Zamiast tego wykonała ruch rycerza.
Następnego dnia poszła do ojca męża, Wiktora Siergiejewicza. Był to surowy, ale sprawiedliwy człowiek, który zawsze szanował Linę.
„Wiktorze Siergiejewiczu, chcę z tobą szczerze porozmawiać” – zaczęła, pokazując mu historię wyszukiwania z inteligentnego głośnika i opowiadając o spotkaniu z sąsiadem. „Twój syn mnie zdradził. Przyprowadził do domu inną kobietę, kiedy byłam w podróży służbowej. Może sam by się wkrótce przyznał, ale nie lubię być zostawiana w „opuszczonych miejscach”. Dlatego działam proaktywnie.
Wiktor Siergiejewicz uważnie spojrzał na ekran, a potem podniósł wzrok na synową. W jego oczach błysnęło rozczarowanie.
– No, no… – mruknął cicho. – Zawsze uważałem cię za świetną żonę! Czego mu brakowało?!
— Nie wiem. Słuchaj, Wiktorze Siergiejewiczu… Nie przyszedłbym do ciebie, ale się spóźnię. Test chyba pokaże dwa paski. Nie mogę się denerwować w takiej sytuacji. Poza tym, bez względu na to, jak Pasza się zachowa, jestem już w wieku, w którym powinnam urodzić.
Teść zamarł. Nie spodziewał się, że jego synowa jest w ciąży. Choć był to zupełnie normalny rezultat 6 lat małżeństwa.
Lina westchnęła i kontynuowała:
— Wiktorze Siergiejewiczu, wiem, że mieszkanie jest zarejestrowane na twoje nazwisko. Chciałbym, żeby pozostało z naszym dzieckiem. Oczywiście, rozwiedzę się z twoim zdradzającym synem, ale nie chciałbym, żeby moje dziecko zostało z niczym.
Ojciec męża milczał przez dłuższą chwilę, po czym ciężko westchnął i powiedział:
– Oczywiście, Lino. W każdym razie mój syn musi zrozumieć, że musi odpowiedzieć za swoje czyny. Zachował się podle. Dlatego zostanie z niczym.
„Nie martw się o przyszłość. Odwdzięczę ci się za twoją dobroć” – powiedziała Lina.
„Nie martwię się. Mam konto oszczędnościowe i na starość nie liczę na nikogo oprócz siebie” – powiedział spokojnie teść.
Kilka dni później podpisano dokumenty: Wiktor Siergiejewicz przekazał mieszkanie swojej synowej, wykluczając syna z testamentu. Nie poprosił nawet Linę o dostarczenie dowodu ciąży. Teść zrozumiał, że Lina zasługuje na to, by pozostać w mieszkaniu, nawet jeśli to mieszkanie miałoby zostać odziedziczone z ojca na syna.
Kiedy Paweł się o tym dowiedział, był oszołomiony. Po prostu wrócił do domu i nie mógł otworzyć drzwi. A w klamce była koperta z wezwaniem sądowym i wydruk korespondencji z kochanką: Lina znalazła ją na portalach społecznościowych.
— Lina! Otwórz! Porozmawiajmy!
— Nie mamy o czym rozmawiać. Idź do niej.
„Ale to mój dom!” krzyknął, waliąc w drzwi.
„Już nie” – odpowiedziała spokojnie Lina. „Idź do Luby, może da ci schronienie?”
Pasza nie miał innego wyjścia, jak tylko pójść do młodej dziewczyny. Ale Luba, dowiedziawszy się, że Paweł nie ma już mieszkania, zniknęła tak szybko, jak się pojawiła. Zdając sobie sprawę, że został zdradzony, Paweł udał się do ojca. Ale Wiktor Siergiejewicz był nieugięty.
– Ale ona cię oszukała, żebyś myślała, że jesteś nieletnia! Nie ma ciąży! – krzyknął Pasza.
— Sprawdzałeś?
— Jestem pewien!
– Ale to nieważne. Pomyśl, że tak właśnie postanowiłem cię wychować. – powiedział Wiktor Siergiejewicz, wskazując na drzwi. Nigdy nie miał nadziei, że jego syn będzie „przebierał mu pieluchy” na starość i był przygotowany na to, że Pasza przestanie się z nim kontaktować. Ale Wiktor był człowiekiem honoru i zasad.
Choć Paweł usilnie próbował podważyć umowę, nic z tego nie wyszło. Jego ojciec był do tego zdolny i działał zgodnie z własnym przekonaniem. Mieszkanie przypadło synowej, a Paweł nie wiedział, jak potoczą się losy Liny. Wiedział tylko, że mieszkanie jest wynajmowane, a właścicielka przeprowadziła się do stolicy, by zacząć nowe życie. A sądząc po tym, że była żona nie złożyła wniosku o alimenty, ciąża była fikcją, co jeszcze bardziej rozwścieczyło Pawła. Kiedy poznał Lubę, nie mógł sobie nawet wyobrazić, że ten głupi romans pozbawi go nie tylko rodziny, ale i spadku. A on po prostu chciał się zabawić z dziewczyną, podczas gdy żona była w delegacji…