Nowy dom, stare cienie.
Mieszkanie pachniało świeżą farbą. Marina z dumą patrzyła na owoce ich pracy i zwróciła się do męża. Spojrzenie Aleksieja zdradzało ukryty niepokój.
„Znowu o niej myślisz?” zapytała Marina.
„O kim?
” „O Swietłanie Pietrownie, oczywiście! Sam mówiłeś, że nie chcesz jej tu wpuścić.
” „Ale ona jest matką” – westchnął Aleksiej. „Jeśli odmówimy, zacznie grać na naszym współczuciu: »Jestem stara«, »Nie mam gdzie mieszkać«.”
„A mieliśmy gdzie mieszkać? Oszczędzaliśmy na to mieszkanie dziesięć lat!
” „Niech pożyje jeszcze trochę! No, miesiąc, no, dwa!” Aleksiej podniósł głos.
„Dobrze!” zacisnął zęby po kłótni. „Niech pożyje. Ale tylko miesiąc!”
Niespodziewani lokatorzy
Dwa tygodnie później Marina wróciła do domu i usłyszała głośny śmiech. W salonie siedziało trzech nieznajomych facetów.
- Dzień dobry, właścicielko! — krzyknął radośnie jeden z nich. — Pani matka wynajęła nam pokój.
Oczy Mariny pociemniały. Wpadła do sypialni, gdzie Swietłana Pietrowna spokojnie oglądała serial. - Jacy ludzie są w moim salonie? — syknęła Marina .
- Och, studenci — odpowiedziała spokojnie. — Mili faceci, płacą regularnie. Nie ma czegoś takiego jak za dużo pieniędzy.
- Wynajmujesz moje mieszkanie?
- Aleksiej! — pisnęła teściowa, gdy Marina chwyciła ją za rękę. — Pani żona jest agresywna!
Na progu pojawił się blady Aleksiej: - Marina, co się dzieje?
- Zapytaj matkę! Zamieniła nasz dom w podwórko!
W głowie się kraje
. Studenci wyszli.
- Czyś ty kompletnie oszalał? — Aleksiej pierwszy przerwał ciszę, a jego głos drżał.
- Aloszenka, nie krzycz — Swietłana Pietrowna podniosła na niego mokre, obrażone oczy. — Starałam się o ciebie… Te pieniądze są na leczenie! Dla twojej matki!
Aleksiej zamarł: - Jakie leczenie?
Swietłana Pietrowna drżącymi rękami rzuciła stos papierów na stół. - Proszę! Rak, trzecie stadium! Lekarze mówią, że jeśli nie zapłacę za kurs, to… — teatralnie schowała głowę w dłoniach.
Aleksiej wziął papiery. Wszystko wyglądało wiarygodnie. - Pokaż mi — powiedziała ostro Marina i wyrwała mu kartki. Od razu zauważyła, że coś jest nie tak. — To falsyfikat. Spójrz na pieczęć — jest rozmazana. I czcionka jest niepoprawna.
- Ty suko! — Swietłana Pietrowna rzuciła się na Marinę, drapiąc ją.
- DOŚĆ! — krzyknął Aleksiej, odpychając matkę. — Fałszywe certyfikaty, kłamstwa… Czy ty w ogóle rozumiesz, co
robisz?! — Idź do diabła! — wybuchnęła. — Jestem dla ciebie wszystkim, a ty wybrałaś tę dziwkę zamiast matki!
Nie mogąc się powstrzymać, Marina ją uderzyła. Zapadła cisza.
— Koniec, — wyszeptała Swietłana Pietrowna. — Nie jesteś już moim synem.
Złapała torebkę i wybiegła za drzwi. Aleksiej zachwiał się i z całej siły uderzył pięścią w ścianę.
Zapas
Trzy dni ciszy. Aleksiej pił, a Marina wściekle sprzątała mieszkanie, wyrzucając wszystko, co przypominało jej teściową. W szafie natknęła się na metalowe pudełko po ciasteczkach. W środku były pliki banknotów pięciotysięcznych i klucze.
- To jest… ze starego mieszkania? — wyszeptał Aleksiej. — Rok temu powiedziała, że sprzedała wszystko, żeby spłacić długi…
Marina natychmiast wybrała numer, żeby dowiedzieć się o tym mieszkaniu. - Co? — Jej twarz wykrzywiła się z przerażenia. — Ona… wynajmuje je?
Telefon wypadł jej z rąk. Wśród pieniędzy w pudełku były umowy najmu. - Kurwa… — Aleksiej usiadł na podłodze. — Cały ten rok… Skłamała, że została z niczym.
- To koniec. Idę tam, — powiedziała zdecydowanie Marina.
- Czekaj!
- Przestań czekać! Okradła nas, Alosza! DWA RAZY!
Cudze Ściany
Drzwi do tego mieszkania były otwarte. Zapach tanich perfum i tytoniu uderzył ją w nos. Z sypialni dobiegał śmiech: kobiecy – piskliwy, rozpoznawalny, i męski – młody, bezczelny.
Marina zamarła w półotwartych drzwiach. Ich sypialnia. Ich łóżko. Na kocu – Swietłana Pietrowna w czerwonej, wyzywającej bieliźnie. Obok niej, około trzydziestoletni facet z tatuażami objął ją w talii.
– Najważniejsze, żeby syn się nie dowiedział – zachichotała.
Marina otworzyła drzwi z hukiem.
Swietłana Pietrowna krzyknęła. Mężczyzna podskoczył gwałtownie.
– Co ty, laska?!
Ale Marina patrzyła tylko na swoją teściową.
– Rozumiem. Nasze mieszkanie. Nasze łóżko. I nawet mój lakier do paznokci na twoich pazurach.
Po krótkiej sprzeczce kochanek odszedł, rzucając: „Co za dziwki w twojej rodzinie”.
- Marina, porozmawiajmy — Swietłana Pietrowna uśmiechnęła się pochlebnie.
- Dobrze — Marina wyjęła telefon. — Dzwonię na policję. Za oszustwo. Za nielegalny czynsz. I za kradzież.
- Nie śmiałabyś! Jestem matką twojego męża!
- Nie. Jesteś donosicielką. I teraz będą cię ścigać.
W tym momencie w drzwiach pojawił się Aleksiej. Jego wzrok był pusty, bez życia. Spojrzał na matkę, nie wierząc własnym oczom. - Aloszenko… — wyszeptała błagalnie.
Aleksiej w milczeniu odwrócił się i wyszedł na korytarz. Marina usłyszała, jak zaczyna szlochać. - Gratulacje — powiedziała z lodowatym uśmiechem. — Udało ci się. Teraz nie masz syna.
Swietłana Pietrowna zawyła jak zranione zwierzę, zaczynając niszczyć wszystko wokół.
Ale Marina już nie słuchała. Wyszła na korytarz i przytuliła męża, który trząsł się od szlochu. - To wszystko, Alosza. Już po wszystkim.
W mieszkaniu słychać było odgłosy tłuczonych naczyń i krzyki kobiety, która straciła wszystko.