Pan młody był oszołomiony, gdy panna młoda go uderzyła i kopnęła w tyłek, teściowa zbladła ze strachu, bratowe natychmiast zamilkły

„Co ty robisz? Odłóż to natychmiast!” – powiedziała oburzona Tatiana, stojąc na progu pokoju.

„Chciałam tylko zobaczyć, jakie masz aplikacje” – odpowiedziała niewinnie Ola, przyszła szwagierka. „Co w tym złego?”

Tatiana stała w drzwiach, trzymając kołnierz niebieskiego frotté. Krople wody spływały z jej mokrych włosów na ramiona i wsiąkały w materiał. Właśnie wyszła z łazienki i zobaczyła swoją przyszłą krewną z własnym smartfonem w dłoniach. Ola siedziała na kanapie, z ciekawością przewijając ekran telefonu.

„Nie zrobiłam tego celowo! Po prostu byłam ciekawa twojego numeru telefonu” – usprawiedliwiała się Ola, ale jej oczy skakały jak piłeczki pingpongowe.

Synowa szybko przeszła przez pokój i wyrwała dziewczynce telefon z rąk.

„Nieładnie jest grzebać w cudzych rzeczach” – powiedziała Tatiana, starając się mówić spokojnie, choć już była zła. „Telefon to rzecz osobista”.

Ola była oburzona, jakby została niesłusznie oskarżona:

– Co masz do ukrycia? Skoro tam jest czysto, to nie ma powodu do złości! – Uniosła brodę i pogardliwie wykrzywiła usta. – A może masz coś do ukrycia przed moim bratem?

Ta dziewczyna była młodszą siostrą swojego narzeczonego, a ich relacje nie były łatwe.

„Nie chodzi o to, żeby mieć coś do ukrycia. Telefon to rzecz prywatna. Moja korespondencja, zdjęcia, posty – wszystko to jest częścią mojego życia osobistego” – mówiła Tatiana spokojnie, starając się nie stracić panowania nad sobą. „Czy chcesz, żebym bez pytania wzięła twój telefon i zaczęła go przeglądać?”

Julia, starsza siostra Oli, weszła do pokoju. Miała na sobie luźny sweter. Jej wzrok błądził to po Tatianie, to po siostrze.

„Co tu się dzieje? Czemu jesteś zła?” – zapytała synową.

Ola natychmiast skorzystała ze wsparcia:

„Właśnie przejrzałam jej telefon i wpadła w histerię. Najwyraźniej nasza Tanya ma tam coś ciekawego ukrytego” – zażartowała.

Julia podeszła bliżej i stanęła obok siostry.

Tatiana wyprostowała włosy i spróbowała jeszcze raz wyjaśnić:

— Wyobraź sobie taką sytuację: biorę twoje telefony i zaczynam je przeglądać, sprawdzając twoją korespondencję ze znajomymi, zdjęcia osobiste, strony internetowe, które odwiedzasz. Chciałbyś?

Siostry wymieniły spojrzenia.

„Nie mam nic do ukrycia” – powiedziała Julia wyniośle. „Jestem absolutnie czysta w swoich myślach i czynach”.

– Właśnie! – podniosła Ola. – Ale skoro jesteś taka zła, to znaczy, że coś ukrywasz przed moim bratem. Przecież to twój narzeczony, nie powinno być między wami żadnych tajemnic!

Tatiana zdała sobie sprawę, że rozmowa zmierza w ślepym zaułku. Dziewczyny celowo zniekształcały istotę problemu. Odwróciła się gwałtownie, poszła do pokoju gościnnego, zatrzasnęła za sobą drzwi i zamknęła je na klucz. Dopiero wtedy pozwoliła sobie na głęboki oddech.

„To niewiarygodne. To po prostu niewiarygodne” – powiedziała. „Co za obrzydliwa rzecz – grzebać w cudzych rzeczach, a potem wywracać wszystko na drugą stronę, jakby to była moja wina!”

Podeszła do łóżka i usiadła. Krople wody spadały z jej włosów na ekran, gdy odblokowywała telefon. Tatiana nerwowo ocierała je grzbietem dłoni.

Nagle telefon zawibrował i na ekranie pojawiło się zdjęcie uśmiechniętej Denis. Zadrżała, jakby przyłapano ją na robieniu czegoś zakazanego, a potem uśmiechnęła się do własnej reakcji.

„Witaj, kochanie” odpowiedziała.

— Cześć, Taniuszko. Jak się masz? — Głos Denisa brzmiał ciepło. — Jaką kłótnię miałaś z siostrami?

Tatiana przewróciła oczami. Wieści szybko się rozchodziły w tej rodzinie.

— Och, bzdura. Wyszedłem z wanny, a twoja siostra siedziała i przeglądała mój telefon. Powiedziałem tylko, że to nieładnie.

Na linii zapadła cisza.

— I to tyle? — zapytał w końcu Denis. — Ola powiedziała, że zrobiłaś skandal z niczego.

Tatiana zamknęła oczy i policzyła do dziesięciu.

— Nie było żadnego skandalu. Po prostu wyjaśniłem, że nie można zabierać cudzych rzeczy bez pytania, zwłaszcza telefonu.

„No cóż, skoro chce patrzeć, niech patrzy” – odpowiedział Denis niedbale. „Nie masz nic do ukrycia, prawda?”

Te same słowa, ta sama intonacja, co u jego sióstr.

„Nie chodzi o to, żeby mieć coś do ukrycia” – powiedziała powoli, starannie dobierając słowa. „Chodzi o szacunek dla prywatności. Każdy ma prawo do swojego terytorium, swoich spraw. A może nawet do małych sekretów, które powinny pozostać jego własnością.

— Tajemnice? — Ton Denisa natychmiast się zmienił. — Jakie jeszcze tajemnice, Tatiano?

W myślach zganiła się za swój zły dobór słów.

— Denis, nie bądź wybredny. Chodzi mi o zwykłe, osobiste chwile. Może chcę ci kupić prezent-niespodziankę, może mam osobistą korespondencję z przyjacielem… Nieważne. Mam teraz mokre włosy, muszę się przebrać i jechać do miasta. Moja siostra na mnie czeka.

„Jesteś pewien, że to moja siostra?” w jego głosie słychać było fałszywy żart.

Tatiana wzięła głęboki oddech, walcząc z chęcią powiedzenia czegoś ostrego.

— Denis, proszę, nie bądź zazdrosny. Za kilka dni bierzemy ślub, pamiętasz? Naprawdę czas, żebym odszedł. Kocham cię.

— A ja ciebie.

„Oglądam cały ekran” – powiedziała żartobliwie i rozłączyła się, nie czekając na odpowiedź.

Pokręciła głową, ochlapując wodą. „Będzie dobrze” – powiedziała sobie. „Musi być dobrze”.

Jakieś dwadzieścia minut później Tatiana wyszła z sypialni. Udało jej się jakoś wysuszyć włosy i związać je w kok. Ubrana w dżinsy i luźną tunikę, skierowała się do wyjścia, mając nadzieję, że jak najszybciej opuści dom.

„Czekaj, jestem z tobą!” zawołała Julia, wyskakując z kuchni.

Tatiana zatrzymała się w drzwiach i ze zdziwieniem uniosła brwi.

— Dlaczego? Mam sprawy osobiste.

Julia narzuciła na ramiona lekką kurtkę i wyprostowała włosy.

„Denis poprosił mnie, żebym się tobą zaopiekowała” – powiedziała z dziwną dumą. „Powiedział, że jesteś zdenerwowana i lepiej, żeby cię nie zostawiał samej”.

Zaopiekować się nią? Jakby była dzieckiem, albo, co gorsza, osobą nieodpowiedzialną, wymagającą nadzoru.

Julia zauważyła zmianę w jej twarzy i zwróciła się do Oli, która wyszła z pokoju:

– Patrz, jak zaciskasz usta! Na pewno nie zobaczysz siostry – puściła teatralnie oko do młodszej Oli. – Może nasza Taneczka ma randkę?

Ola wybuchnęła śmiechem.

Nie było sensu kłócić się z tymi kobietami – zrozumiała już, że każde wypowiedziane przez nią słowo zostanie wywrócone do góry nogami i wykorzystane przeciwko niej.

„Jeśli chcesz iść ze mną, chodźmy” – powiedziała spokojnym głosem. „Ale ostrzegam: chodzę szybko”.

Nie czekając na odpowiedź, Tatiana odwróciła się i wyszła z mieszkania. Kiedy Julia pobiegła za nią, schodziła już po schodach, przeskakując stopnie.

„Hej, zwolnij!” powiedziała oburzona Julia, próbując dogonić ją w jej modnych, ale niewygodnych botkach.

Tatiana nawet się nie odwróciła.

„Mówiłam ci, że chodzę szybko. Albo za mną biegnij, albo wracaj” – rzuciła przez ramię.

Julia mruknęła coś niezadowolona, ale przyspieszyła kroku, niezgrabnie stukając obcasami o schody.

Tatiana nagle poczuła się dziwnie, ale powstrzymała uśmiech i nie zwolniła tempa. Szła długimi krokami, od czasu do czasu słysząc za sobą ciężki oddech swojej przyszłej szwagierki.

„Co za wariatkowo” – pomyślała, przechodząc przez podwórko. „Co masz na myśli mówiąc „kontrola”? Kogo kontrolować? Mnie? Jeszcze się nawet nie pobraliśmy, a już jestem pod opieką jego rodziny. Co będzie dalej?”

Gdy dotarli do głównej ulicy, Julia w końcu dogoniła Tatianę, zarumienioną i wściekłą.

„Czy idziesz tak szybko specjalnie?” – mruknęła.

„Zawsze tak chodzę” – odpowiedziała spokojnie Tatiana. „Za pięć minut spotykamy się z siostrą w centrum handlowym”.

Wiera czekała na nich przy wejściu do centrum handlowego, przeglądając coś w telefonie. Pomachała na widok siostry, ale jej uśmiech lekko zbladł, gdy zauważyła nieznajomą dziewczynę obok Tatiany.

„Cześć, siostrzyczko” – Tatiana przytuliła Verę i odsunęła się. „Poznaj Julię, siostrę Denisa. Denis poprosił ją, żeby się mną „opiekowała”” – zrobiła cudzysłów w powietrzu, mając nadzieję, że Vera zrozumie jej ironię.

Wiera spojrzała na Julię ze zdziwieniem, po czym przeniosła wzrok na siostrę i stwierdziła, że to jakiś żart.

„To niemożliwe” – zaśmiała się. „Wkrótce się ożenisz!”

„Okazuje się, że w rodzinie mojego narzeczonego pojęcie zaufania jest interpretowane w szczególny sposób” – Tatiana próbowała mówić swobodnie, ale Wiera, która dobrze znała siostrę, wyczuła napięcie w jej głosie.

— No to — Vera wzięła siostrę pod ramię — Chodźmy wybrać sukienkę na twój wieczór panieński.

Gdy weszli do centrum handlowego, Wiera cicho szepnęła Tatianie do ucha:

— Porozmawiamy później. Bez ochrony.

Tatiana skinęła lekko głową, wdzięczna, że jej siostra zrozumiała wszystko bez słów. Razem poszły do pierwszego butiku, a Julia podążyła za nimi, patrząc na Tatianę badawczo.

Podczas gdy siostry patrzyły na witryny butiku, Julia odsunęła się o kilka kroków i wyjęła telefon. Tatiana zauważyła to kątem oka, ale nadal patrzyła na eleganckie buty na paskach.

„Myślisz, że będą pasować do tej sukienki?” zapytała siostrę, wskazując na parę z cienkimi, złotymi paskami.

Vera skinęła głową, ale jej uwaga była wyraźnie skupiona na bratowej, która, odwrócona plecami, szeptała coś do telefonu.

— Tak, Denis, jesteśmy w Pasażu… W sklepie obuwniczym na drugim piętrze… Nie, nic… On po prostu rozmawia z siostrą…

Wiera pochyliła się ku Tatiany i cicho zapytała:

— Czy ona informuje twojego narzeczonego, dokąd idziemy?

— Na to wygląda.

— Taniu, co się z tobą dzieje? — Wiera wzięła siostrę na bok, kiedy Julia skończyła rozmowę i zaczęła przeglądać wiadomości w telefonie. — To jakaś paranoja. Wychodzisz za mąż, a nie rozwodzisz się po dwudziestu latach małżeństwa.

Tatiana westchnęła i ściszywszy głos, opowiedziała poranny incydent z telefonem.

— Wyobraź sobie, wchodzę do pokoju, a ona siedzi i grzebie w moim telefonie. A kiedy się zdenerwowałem, ona i Julia zaczęły mnie oskarżać o ukrywanie czegoś.

Vera zmarszczyła brwi.

— Nie podoba mi się to, Tanya. Brzmi jak zazdrość i paranoja.

– Nie – Tatiana machnęła ręką. – Denis taki nie jest. Nigdy mi nie zazdrościł. Spotykamy się już półtora roku, zauważyłabym takie tendencje.

„Za kilka dni zostaniesz jego żoną” – przypomniała mu Wiera, obserwując, jak Julia potajemnie robi im zdjęcia przez witrynę sklepową. „Mężczyźni często pokazują swoje prawdziwe oblicze, kiedy myślą, że związek jest już „w kieszeni”.

– Bzdura. Jego siostry są po prostu zbyt… troskliwe. Przyzwyczaiły się do dbania o niego i uznały, że jego narzeczoną też trzeba kontrolować – wzięła buty z półki. – Pójdę je przymierzyć.

Po długich zakupach postanowili pójść do kawiarni. Wiera podeszła do lady, żeby złożyć zamówienie, zostawiając Tatianę samą z Julią.

„No i co, złożyłeś raport swojemu bratu?” – zapytała Tatiana, starając się, aby pytanie zabrzmiało jak żart, choć w głębi duszy czuła niepokój.

Julia spojrzała na nią bez uśmiechu.

— Tak, dlaczego? Masz coś do ukrycia?

— Wszyscy macie obsesję na punkcie tego słowa „ukryć”? — Pochyliła się do przodu. — Słuchaj, ty sama na pewno nic nie masz, może coś ukrywasz przed mężem?

Julia nagle się zarumieniła i szybko odwróciła wzrok.

„Nie rozumiem, o czym mówisz” – odpowiedziała sucho.

„Nie martw się” – Tatiana machnęła ręką, zaskoczona reakcją szwagierki. „No dalej, dalej, to twoja sprawa”.

W tym momencie zadzwonił telefon Julii. Natychmiast po niego sięgnęła.

— Halo? Tak, Denis… Siedzimy w kawiarni Moskiewskiej na trzecim piętrze… Tak, oczywiście…

Wiera, która wróciła do stołu z czekiem w ręku, spojrzała na Tatianę ze zdziwieniem i cicho wyszeptała:

— Co to jest? To już trzeci raport w ciągu dwóch godzin.

Tatiana tylko wzruszyła ramionami, próbując wyglądać swobodnie, ale w jej wnętrzu narastało nieprzyjemne uczucie.

Wracając do domu, Tatiana unikała spotkania z obiema siostrami, które siedziały w salonie i ożywionym tonem o czymś szeptały. Skinęła im głową w milczeniu i pospiesznie poszła do sypialni, zamykając za sobą drzwi. Niedbale rzuciła torby z zakupami na fotel.

W pokoju panowała cisza i chłód. Wyjęła telefon z kieszeni i spojrzała na niego z nowym uczuciem, jakby ten niegroźny gadżet nagle stał się przyczyną wszystkich problemów.

Opadła na łóżko, wpatrując się w telefon. Co się stało z Denisem? Nigdy wcześniej nie był taki dziwny. Przez półtora roku dzielili się wspomnieniami minionego dnia, marzeniami. Dlaczego więc teraz, na krótko przed ślubem, nagle uznał, że potrzebuje „opieki”? Skąd wzięła się ta nagła nieufność?

W jej głowie krążyły strzępy myśli i dziwnych założeń. Przypomniała sobie słowa Very o mężczyznach, którzy często pokazują swoje prawdziwe oblicze, gdy są pewni, że już ją okrążyli.

Nagle wpadł jej do głowy głupi plan. Tatiana szybko chwyciła telefon i wybrała numer siostry.

„Vera?” powiedziała cicho, niemal szeptem, obawiając się, że któraś z jej szwagierek może podsłuchiwać pod drzwiami. „Potrzebuję twojej pomocy”.

— Słucham…

„Myślałam…” Tatiana jeszcze bardziej zniżyła głos i kontynuowała.

Vera po drugiej stronie zamilkła, rozumiejąc, o czym mówi jej siostra.

— Jesteś pewien?

— Możesz mi wysłać kilka wiadomości? Nie podawaj mi swojego imienia, tylko… no wiesz…

— Dobrze, powiedz mi, jeśli coś się stanie… Ale bądź ostrożny.

Po zakończeniu rozmowy Tatiana położyła telefon na stole ekranem do góry i zaczęła czekać. Kilka minut później nadeszła pierwsza wiadomość. Potem druga, trzecia.

Na jej ustach pojawił się delikatny uśmiech, gdy czytała:

«Moja droga…»

«Jestem tak szczęśliwy…»

«Nie mogę się doczekać…»

«Pocałunek…»

Tatiana bez wahania napisała odpowiedź:

«Ja również… bardzo za tobą tęsknię…»

Następnie wstała, zachichotała, zostawiła telefon na stole i włączyła dialog, po czym udała się do łazienki.

Wieczorem Denis wrócił z pracy wcześniej niż zwykle. Jego kroki na korytarzu brzmiały ciężko i ostro – Tatiana od razu zorientowała się, że coś jest nie tak. Właśnie kończyła nakrywać do stołu do kolacji, gdy wszedł do pokoju, rzucając krótkie:

— Cześć.

Ola i Julia siedziały już na sofie i wymieniały dziwne spojrzenia. Tatiana uśmiechnęła się blado, kontynuując rozkładanie talerzy.

„Jak minął ci dzień?” zapytała.

Denis nie odpowiedział. Po prostu zdjął kurtkę i powiesił ją na oparciu krzesła, nie odrywając uważnego wzroku od Tatiany.

– Chyba powinniśmy już iść – powiedziała niespodziewanie Ola, wstając z sofy. – Obiecałyśmy z Julią mamie…

„Tak, tak” – podtrzymała ją Julia, wstając zbyt pospiesznie. „Już późno, musimy lecieć”.

Mijając brata, Ola zatrzymała się i szepnęła mu coś do ucha. Denis skinął głową, a jego twarz stała się jeszcze bardziej ponura.

„Dobra, ruszamy” – westchnęła teatralnie Ola, kierując się w stronę wyjścia.

„Stanowisko zostało przekazane, stanowisko przyjęte” – zażartowała Tatiana, ale Denisowi wyraźnie się to nie spodobało.

Drzwi zamknęły się za szwagierkami.

Tatiana udawała, że nie dostrzega napięcia. Spokojnie weszła do kuchni, włączyła czajnik i wyjęła puszkę kawy.

„Chcesz trochę?” – zapytała przez ramię. „A może herbatę? To był taki długi dzień”.

Denis powoli podszedł do drzwi kuchni i oparł się o framugę.

— Jak w pracy? — Tatiana kontynuowała luźną rozmowę, wsypując proszek do kubka. — Skończyłeś raporty?

„Kim on jest?” – zapytał nagle ostro Denis.

Tatiana odwróciła się i spojrzała na niego ze zdziwieniem.

— Przepraszam, co?

– Nie udawaj! – Jego głos stał się głośniejszy. – Kim jest ta osoba, do której piszesz? „Kochana”, „buziaki”… Kim on jest?

Tatiana natychmiast zrozumiała, co się stało. Będąc w łazience, Ola najwyraźniej sprawdziła telefon i zobaczyła wiadomości, które wysłała Wiera. I oczywiście natychmiast powiadomiła o tym brata.

Test eksperymentalny zadziałał jeszcze szybciej, niż się spodziewała.

— O czym? — Zrobiła zdziwioną minę.

— Nie udawaj! — Uderzył dłonią w stół. — Masz kogoś! I cały czas mnie okłamywałeś!

„Czy możesz mi wyjaśnić, co masz na myśli mówiąc »ktoś jest«?” – zapytała spokojnie Tatiana, choć w myślach już kilka razy strofowała swoje ciekawskie szwagierki. „Szczerze mówiąc, nie rozumiem, o czym mówisz”.

„Bierzemy ślub w sobotę!” – powiedział gorzko. „Ślub! A ty…”

— Tak! Ślub! — Tatiana podskoczyła z radości i spróbowała go przytulić. — W końcu będziemy mężem i żoną!

Ale Denis odsunął się i spojrzał na nią zimno.

„Czy miałaś kogoś przede mną?” zapytał bezpośrednio.

— Oczywiście, że tak. Tak jak ty. Jesteśmy dorośli, Denis. Mieliśmy wspólną przeszłość, zanim się poznaliśmy. Co w tym złego?

Denis otworzył usta, żeby coś powiedzieć, ale po chwili gwałtownie je zamknął, odwrócił się i wyszedł z kuchni.

W tym momencie telefon Tatiany, leżący na stole, zadzwonił, informując ją o nowej wiadomości. Zerknęła na ekran i mimowolnie się uśmiechnęła – Wiera przysłała jej zabawną naklejkę z napisem „Jak idzie eksperyment?”.

Denis, który właśnie wracał do kuchni, zauważył jej uśmiech.

„Znowu on?” wycedził przez zęby.

Tatiana chwyciła telefon i szybko się odsunęła.

— Denis, przestań!

„Czy masz przede mną tajemnice?” Zrobił krok w jej stronę.

„Nie ma sekretów!” – zaprotestowała Tatiana, cofając się. „No, może małe. Każda dziewczyna je ma”.

— Małe sekrety? — Denis nagle podskoczył do niej i wyrwał jej telefon z rąk. — Zobaczmy, jakie są małe!

– Oddaj natychmiast! – Tatiana próbowała odzyskać telefon, ale Denis był wyższy i silniejszy. – To mój telefon! Nie masz prawa!

„Wiem, że flirtujesz z kimś za moimi plecami!” krzyknął, próbując aktywować ekran.

— Co ci jest?! — Tatiana w końcu wyrwała mu telefon z rąk. — Nie poznaję cię!

„Daj mi telefon!” zażądał, robiąc krok naprzód.

— Nie! — Tatiana się cofnęła. — Jesteś paranoikiem!

Z tymi słowami odwróciła się i urażona przez narzeczonego poszła do sypialni.

Rano, gdy tylko Denis wyszedł do pracy, Tatiana podeszła do sukni ślubnej wiszącej w szafie. Jej szczupłe palce delikatnie musnęły śnieżnobiały materiał, obrysowując koronkowy wzór na gorsecie.

„Jakiż piękny musiał być ten dzień” – pomyślała z goryczą, przesuwając dłonią po miękkim jedwabiu.

Wczorajsza scena z Denisem wciąż do niej wracała. Nie mogła pojąć, jak jej niewinny eksperyment przerodził się w prawdziwy koszmar – pan młody, który wcześniej wydawał się tak rozsądny i spokojny, na kilka dni przed ślubem zmienił się w zazdrosnego, paranoicznego mężczyznę.

Dźwięk otwieranych drzwi wejściowych wyrwał ją z zamyślenia. Tatiana spiąła się, oczekując powrotu Denisa, ale zamiast tego do mieszkania natychmiast weszły trzy kobiety – Elizawieta Kiryłłowna, jego matka, a za nią obie córki, Ola i Julia.

„Przybyły posiłki” – pomyślała ironicznie Tatiana, zamykając drzwi szafy.

Elżbieta Kiryłłowna zatrzymała się na progu pokoju, jej uważne spojrzenie przesunęło się po postaci przyszłej synowej.

„Dziewczyny, idźcie teraz do kuchni i zróbcie herbatę” – rozkazała, nie odrywając wzroku od Tatiany. „Musimy porozmawiać na osobności”.

Ola i Julia, wyraźnie rozczarowane, że nie będą mogły uczestniczyć w rozmowie, niechętnie odeszły. Tatiana zauważyła jednak znaczące spojrzenia, jakie siostry wymieniły.

Gdy zostali sami, Elizawieta Kiryłłowna podeszła bliżej. Pachniała perfumami i odrobiną papierosów.

„Nie bądź głupia, dziewczyno” – zaczęła bez wstępu. „Wkrótce wychodzisz za mąż, a tu merdasz ogonem. Jest bardzo źle”.

„Proszę, rozszyfruj słowa związane z ogonem i kto co kręci” – poprosiła spokojnym głosem, patrząc teściowej prosto w oczy.

Elizaveta Kirillovna zaśmiała się, a jej wąskie usta rozciągnęły się w nieprzyjemnym uśmiechu.

— Już wszystko zrozumiałeś.

„Nie znam twojego języka” – odparła Tatiana szorstko. „Jestem przyzwyczajona, kiedy ludzie zwracają się do mnie bezpośrednio i prosto w twarz. Więc wyjaśnij, co to za ogon i kto z czym się bawi?”

Teściowa zmrużyła oczy, jakby oceniając przeciwnika.

„Wiem wszystko” – głos Elizawiety Kiryłłowej stał się lodowaty. „Że romansujesz z kimś przed ślubem. Że oszukujesz mojego syna. Pewnie masz kilku ludzi w odwodzie…”

Wstydziła się nie za siebie, ale za nich – za to, że mogli tak o niej myśleć.

Kątem oka dostrzegła Olę i Julię wystające z kuchni, wyraźnie przysłuchujące się rozmowie. Na twarzy Julii pojawił się delikatny uśmiech, który w końcu doprowadził Tatianę do szaleństwa.

„Mam dla ciebie wielki szacunek, Elizawieto Kiriłłowno” – powiedziała powoli – „ale nie powinnaś przeinaczać informacji na swoją korzyść. Jeśli ktoś ma mężczyzn na boku, zapytaj o to swoje córki”.

Sama Tatiana nie spodziewała się po sobie takiej bezczelności. Elżbieta Kiryłłowna odwróciła się i spojrzała na Olę i Julię, które wyszły z kuchni i zamarły z miną wyrażającą udawane oburzenie.

Teściowa wyciągnęła rękę w stronę Tatiany.

— Daj mi telefon.

— Co?

„Telefon” – powtórzyła Elizawieta Kiryłłowna. „Chcę zobaczyć, do kogo piszesz”.

„Nie mam zamiaru nic robić…” zaczęła Tatiana, ale przerwał jej odgłos szybkich kroków.

Ola, wykorzystując moment, pobiegła do stolika nocnego, chwyciła leżący tam telefon komórkowy synowej i podała go matce.

„Proszę, mamo” – w jej głosie słychać było nieskrywany triumf.

— Oddaj mi mój telefon! — Tatiana rzuciła się w stronę Elizawiety Kiryłłowej, ale ta zręcznie się wycofała.

Ola roześmiała się, patrząc na tę scenę, a jej śmiech brzmiał jak odgłos tłuczonego szkła – ostry i bolesny.

„Daj mi mój telefon!” zażądała Tatiana, próbując przecisnąć się obok Julii, która blokowała jej drogę swoim ciałem.

— Zgadza się, mówiłam ci — uśmiechnęła się Julia. — Po co się tak denerwować, skoro nie masz nic do ukrycia?

Elizawieta Kiryłłowna już włączyła ekran i szybko przeglądała wiadomości, jej pomarszczone palce zręcznie przesuwały się po ekranie dotykowym. Tatiana ponownie próbowała się przebić, ale Ola nagle stanęła przed nią, tworząc z siostrą ludzką tarczę.

— Przepuśćcie mnie! — Głos Tatiany wzrósł do krzyku. — Co ty wyprawiasz?

– O mój Boże! – wykrzyknęła nagle teściowa, a jej twarz wykrzywiła się w triumfalnym grymasie. – „Buziaki”! No! No! Wiedziałam! Tak jest!

Tatiana gwałtownie odwróciła się do niej. Elizawieta Kiryłłowna trzymała telefon jak dowód w sądzie, jak najmocniejszy dowód. W jej oczach błyszczał triumfalny blask.

– Patrzcie, dziewczyny! – zwróciła się do córek. – „Kochanie”, „Buziaki”, a ona odpowiedziała: „Ja też strasznie za wami tęsknię”! A to już trzy dni przed ślubem!

Ola i Julia podeszły bliżej, wpatrując się w ekran z chciwą ciekawością. Ich twarze emanowały nieskrywaną satysfakcją, jakby wszystkie ich podejrzenia właśnie potwierdziły się w najbardziej dramatyczny sposób.

Zebrawszy wszystkie siły, Tatiana odepchnęła Julię i pobiegła do teściowej. W mgnieniu oka wyrwała telefon z rąk Elizawiety Kiryłłowej, która cofnęła się zaskoczona.

„Dość!” krzyknęła Tatiana.

„Jak rozmawiasz z moją matką?” – oburzyła się Julia, ale Tatiana już jej nie słuchała.

„Jesteś podłą kobietą, Elizawieto Kiryłłowno” – głos Tatiany stał się niespodziewanie spokojny i lodowaty. „A twoje córki to małostkowe suki, które karmią twoje chore fantazje”.

Ola i Julia wymieniły spojrzenia i nagle wybuchnęły śmiechem, co tylko spotęgowało gniew Tatiany.

— Uważacie to za zabawne? — Odwróciła się do nich. — Pewnie dlatego, że jesteście do tego przyzwyczajone. Przyzwyczaiłyście się do tego, że nazywa się was sukami. Przyzwyczaiłyście się do grzebania w cudzych torbach, w cudzych telefonach, podglądania, podsłuchiwania. Jesteście po prostu podłymi, nędznymi ludźmi. Wynoście się z mojego mieszkania!

Ola śmiała się, nie kryjąc radości, Julia uśmiechała się, zakrywając usta dłonią. Elizawieta Kiryłłowna jednak się nie śmiała.

„Ty mała suko” – syknęła i zanim ktokolwiek zdążył się opamiętać, zamachnęła się i uderzyła Tatianę mocno w policzek.

W pokoju rozległ się odgłos uderzenia. Nawet Ola i Julia zamilkły, patrząc ze zdumieniem. Tatiana zamarła w bezruchu, powoli unosząc dłoń do płonącego policzka. Nie mogła uwierzyć, że właśnie została uderzona. Nigdy w życiu, nawet jako dziecko, nikt nie podniósł na nią ręki. Nawet jej własna matka nigdy nie stosowała kar fizycznych.

Tatiana cofnęła się powoli, przyciskając dłoń do płonącego policzka. Łzy zamarzły jej w oczach, ale nie pozwoliła im wypłynąć, nie tutaj, nie teraz, nie w obecności tych kobiet. Bez słowa odwróciła się i szybko poszła do sypialni. Zatrzasnęła za sobą drzwi i zamknęła je na klucz.

Dopiero teraz, w zaciszu pokoju, Tatiana pozwoliła sobie na płacz. Łzy spływały jej po twarzy, zostawiając gorące ślady na skórze. Powoli osunęła się na podłogę, obejmując kolana dłońmi i zaczęła cicho szlochać.

„Co się dzieje?” wyszeptała przez łzy. „Jak to możliwe, że wszystko tak szybko się rozpadło?”

Zza drzwi dobiegały stłumione głosy. Elżbieta Kiryłłowna surowo upominała córki, ale w jej głosie nie było cienia skruchy. Wręcz przeciwnie, wydawała się zadowolona ze swojego zachowania.

„Nie ma potrzeby z nią robić ceregieli” – do Tatiany docierały fragmenty zdań. „To jej wina…”

Tatiana spędziła resztę dnia w swoim pokoju. Leżała na łóżku, wpatrując się w sufit i rozmyślając o tym, jak bardzo wszystko się skomplikowało w ciągu ostatnich kilku dni. Półtora roku bezchmurnego związku – i nagle to. Jakby Denis zmienił się przed ślubem.

W końcu, około szóstej wieczorem, usłyszała dźwięk otwieranych drzwi wejściowych. Ciężkie, znajome kroki w korytarzu – Denis.

— Tanya? Jesteś w domu?

Nie odpowiedziała. Kroki zbliżyły się do sypialni, klamka się przekręciła, ale drzwi były zamknięte.

— Tanya, proszę otwórz drzwi.

Tatiana powoli wstała z łóżka. Jej oczy były zaczerwienione od łez, a włosy potargane. Podeszła do drzwi, ale nie spieszyła się z ich otwarciem.

„Co się stało?” zapytał Denis zza drzwi. „Mama dzwoniła i powiedziała, że miałeś jakiś konflikt”.

„Konflikt” – Tatiana uśmiechnęła się gorzko. Jakiego spokojnego słowa użył, by opisać to, co się wydarzyło.

W końcu przekręciła klucz i otworzyła drzwi. Denis stał przed nią w roboczym ubraniu, z zatroskanym wyrazem twarzy. Spotykając się z jej zapłakanymi oczami, zmarszczył brwi.

„Co się stało?” powtórzył, robiąc krok w jej stronę.

Tatiana cofnęła się, nie pozwalając mu się zbliżyć.

„Wiesz już wszystko, prawda?” Jej głos był zmęczony i oschły. „Wiesz, że twoja matka mnie uderzyła? Że twoje siostry się śmiały, patrząc na to? A ty nadal pytasz, co się stało?”

Denis był wyraźnie zaskoczony tymi słowami. Jego twarz posmutniała.

„Mamo… uderzyła cię?” – zapytał z niedowierzaniem. „To niemożliwe. Ona nigdy…”

„Ona to zrobiła” – przerwała mu chłodno Tatiana. „Tutaj, w tym pokoju”.

– Słuchaj, znam moją matkę. To powściągliwa, zrównoważona kobieta. Gdyby coś takiego się stało… cóż, pewnie ją sprowokowałeś.

Tatiana spojrzała na niego ze zdumieniem. Potem, niespodziewanie dla siebie, roześmiała się – suchym, zimnym śmiechem, w którym nie było ani krzty radości.

„Sprowokowałaś?” powtórzyła z gorzką ironią. „Twoja siostra wzięła mój telefon i dała go twojej matce. Twoja matka przeglądała moje wiadomości, podczas gdy ja błagałam ją, żeby go oddała. A kiedy nazwałam rzeczy po imieniu, uderzyła mnie. A ty mówisz, że ją sprowokowałam?”

Denis wyglądał na zawstydzonego, ale nie spieszył się z przepraszaniem za swoich bliskich.

„Przykro mi… że tak się stało” – powiedział w końcu, patrząc w dół. „Ale musisz zrozumieć, że się o mnie martwią. Zwłaszcza po tym, co znaleźli w twoim telefonie”.

— Po czym?

— No… te wiadomości… — zawahał się. — Co tam było? Od kogo były?

„To nie twoja sprawa” – warknęła.

– Jak to nie moje? – Denis podniósł ostro głos. – Moje! Za dzień zostaniesz moją żoną, a ja dowiem się, że masz romans z kimś na boku!

— Jesteś tego pewien?

— Tak! — krzyknął Denis. — Te wiadomości… Wyjaśniają wszystko. Twoje dziwne zachowanie w ostatnich dniach, twoja nerwowość. Masz kogoś!

Z sąsiedniego pokoju dobiegały stłumione głosy i powściągliwy śmiech. Tatiana automatycznie odwróciła głowę w tamtą stronę i dostrzegła dwie postacie migające za uchylonymi drzwiami.

— Czy Ola i Julia są tutaj?

Denis wzruszył ramionami, jakby nic się nie wydarzyło.

Ta rodzina po prostu sobie z niej żartowała.

„Powiedz im, żeby wyszli” – powiedziała zdecydowanie.

— Co? — Denis był zaskoczony.

— Poproś mamę i siostry, żeby opuściły nasze mieszkanie. Natychmiast.

Denis spojrzał na nią, jakby mówiła w nieznanym języku.

— Ale dlaczego? Przecież wszyscy jesteśmy rodziną…

„Jeszcze nie jesteśmy rodziną” – warknęła Tatiana. „I teraz wątpię, czy nią będziemy”.

Denis zignorował jej słowa. Zamiast tego powrócił do tematu, który go dręczył:

— Jak on się nazywa? Ten… twój wielbiciel?

Tatiana nie mogła uwierzyć w to, co się dzieje. Mężczyzna, którego kochała, mężczyzna, z którym miała się ożenić, całkowicie się zmienił. Ten zaborczy ton, ta bezpodstawna zazdrość, ta ślepa wiara w słowa krewnych, a nie w swoje własne… Kim był ten mężczyzna przed nią?

Zza drzwi dobiegł kolejny chichot. Ola i Julia wyraźnie bawiły się tą sceną.

Tatiana wyjęła telefon z kieszeni i podała go Denisowi.

„Otwórz ostatnie wiadomości” – powiedziała spokojnie.

Denis niepewnie wziął telefon. Jego palce nerwowo przesuwały się po ekranie, rozpoczynając dialog.

„Kochana” – przeczytał na głos. „Jakże się cieszę”. „Nie mogę się doczekać, żeby cię zobaczyć”. „Buziaki”.

Jego twarz robiła się coraz ciemniejsza z każdą przeczytaną wiadomością.

„Teraz” – powiedziała cicho Tatiana – „spójrz na numer i zadzwoń. Ze swojego telefonu”.

Denis zamrugał zmieszany, ale posłuchał. Zapisał numer i wybrał go na swoim telefonie. Chwilę, potem jeszcze raz i po drugiej stronie ktoś odebrał.

„Halo?” usłyszał kobiecy głos, który Denis od razu rozpoznał.

„Vera?” powiedział niepewnie, patrząc na Tatianę szeroko otwartymi oczami.

„Tak, Denis, to ja” – odpowiedziała spokojnie siostra Tatiany. „Mam nadzieję, że zdałeś sobie sprawę z tego, co zrobiłeś. Gratulacje, jesteś kompletnym idiotą”.

Denis spojrzał na pannę młodą w milczeniu, nie wiedząc, co odpowiedzieć.

Tatiana odebrała mu telefon i wyłączyła połączenie.

– Nie spodziewałam się, że każesz swoim siostrom mnie szpiegować i donosić o każdym moim ruchu. Nie spodziewałam się, że twoja matka będzie grzebać w moim telefonie. Byłam w szoku, kiedy dorosła kobieta z dwiema dorosłymi córkami uderzyła mnie, nie mając do tego żadnego moralnego prawa. Jestem w szoku, że mój narzeczony, którego męża miałam poślubić za jeden dzień, oskarża mnie o zdradę tylko dlatego, że tego chce.

Zatrzymała się i uważnie spojrzała Denisowi w oczy.

— Jestem zdumiony, jak bardzo mi nie ufasz i jak ślepo wierzysz swoim siostrom i matce. I wiesz co, Denis…

Tatiana zamilkła, dobierając słowa. Denis nerwowo przełknął ślinę.

„Co?” nie mógł się powstrzymać.

Tatiana zwróciła się do niego i spokojnie, niemal obojętnie, powiedziała:

– Nie potrzebuję takiego męża. Potrzebuję męża, który mnie kocha i nie zdradza przy pierwszej okazji. I dlatego wstajesz i wychodzisz stąd z mamą i siostrami.

W tym momencie do pokoju wpadła teściowa Elżbieta Kiryłłowna.

«Co ty bredzisz!» krzyknęła.

Tatiana gwałtownie zwróciła się w jej stronę.

„Zamknij się! Nie dałam ci prawa głosu!” – warknęła.

Teściowa dosłownie zbladła po tych słowach, jakby ktoś narzucił jej na twarz białe prześcieradło. Otworzyła usta, ale z jej gardła nie wydobył się ani jeden dźwięk. Denis, wręcz przeciwnie, zarumienił się ze złości, ale nadal stał nieruchomo, wciąż analizując słowa panny młodej.

„Masz zwyczaj podsłuchiwania” – kontynuowała Tatiana, patrząc prosto w oczy Elizawiety Kiryłłowej. „Słyszałaś wszystko doskonale. Dlatego wstałaś, odwróciłaś się i wyszłaś z mojego mieszkania.

Ola i Julia pojawiły się w drzwiach. Chichotały, zasłaniając usta dłońmi, jak uczennice podsłuchujące rozmowę dorosłych.

„Histeryczne” – prychnęła Ola, chowając się za siostrą.

«Całkowity psychopata!» wtrąciła Julia, również chichocząc.

Niespodziewanie dla wszystkich Denis zwrócił się ze złością do swoich sióstr:

— ZAMKNIJCIE SIĘ OBOJE! WYNOCHAĆ STĄD! — ryknął tak głośno, że nawet Tatiana się wzdrygnęła.

Ola i Julia wymieniły przestraszone spojrzenia, ich uśmiechy natychmiast zniknęły. Jednocześnie cofnęły się i zniknęły w korytarzu, niczym dwa przestraszone zwierzęta.

Denis powoli odwrócił się do Tatiany. Jego twarz nagle się zmieniła – gniew ustąpił miejsca czemuś przypominającemu wyrzuty sumienia.

„Tanya, proszę” – jego głos stał się cichy, niemal błagalny. „Zapomnijmy o wszystkim. To był głupi żart. Naprawimy to.

W tym momencie był nie do poznania – nie był już tym Denisem, którego znała, nie był tym, w którym się zakochała.

„To nie żart, Denis. To ty” – powiedziała z chłodnym spokojem. „Wszystko, co się stało, to ty. To, że twoja siostra grzebała w moim telefonie, to ty. To, że twoja matka, lekceważąc moje zdanie, grzebała w moim telefonie, to znowu ty. A ty zażądałeś ode mnie rozliczenia, oskarżyłeś mnie o zdradę” – w jej głosie słychać było tak przenikliwą gorycz, że Denis mimowolnie spuścił wzrok. „Już ci nie ufam. Jesteś dla mnie niczym, pustką. Nie jesteś mężczyzną. Jesteś tylko fragmentem mojego życia. Już ci mówiłam – ślubu nie będzie. Wynoś się.”

Teściowa w końcu oprzytomniała. Elżbieta Kiryłłowna wyprostowała się, wyprostowała ramiona i spojrzała na Tatianę z arogancką pogardą:

„Jeśli nie miałeś nic do ukrycia, to po co robiłeś ten cały cyrk?” – zapytała.

Tatiana powoli odwróciła się i spojrzała zimno na Elizawietę Kiryłłownę:

– Znów otworzyłaś usta? Czas, żebyś była na korytarzu – jej głos brzmiał spokojnie. – Myślisz, że jestem dziewczyną, którą możesz rozkazywać? Nie jestem twoją córką, która będzie się przed tobą płaszczyć, zdradzi męża, będzie ci donosić o każdym kroku. Nie, i nie jestem twoją synową. Jeśli jeszcze nie usłyszałaś wszystkiego, co powiedziałam, przeczyść uszy, przemyśl to sobie w pamięci. A teraz – odwróć się o 180 stopni i idź do córek, bo inaczej…

„W przeciwnym razie – co?!” Elizawieta Kiryłłowna podniosła głos i groźnie zrobiła krok naprzód.

Denis nagle stanął między matką a Tatianą:

„Mamo, proszę, odejdź” – jego głos brzmiał niemal błagalnie. „Błagam cię”.

Elizawieta Kiryłłowna spojrzała na syna z niezadowoleniem, ale mimo to posłuchała. Mamrocząc coś niezrozumiałego pod nosem, wyszła z pokoju, głośno trzaskając drzwiami.

Denis natychmiast zwrócił się do Tatiany. Jego cierpliwość najwyraźniej się wyczerpała. Złapał ją za ramiona i zaczął nią potrząsać:

„Przestań histeryzować!” warknął, niemal krzycząc. „Ślub już za dzień! Słyszysz mnie? Ślub!”

Tatiana nie mogła już tego znieść. Jednym gwałtownym ruchem odepchnęła Denisa i z całej siły uderzyła go w twarz. Odgłos uderzenia odbił się echem od ścian.

— Co, nadal nie rozumiesz? — Już krzyczała. — Myślisz, że żartuję? Nie jestem twoją siostrą, nie jestem twoją matką, nie jestem twoją dziewczyną, nie jestem twoją narzeczoną. Wynoś się! Natychmiast! W tej chwili!

Denis przycisnął dłoń do policzka, na którym pojawiła się czerwona plama. Jego oczy rozszerzyły się ze zdumienia.

„Ty… ty mnie uderzyłeś” – powiedział, jakby wydarzyło się coś niewiarygodnego.

„Powtórzę” – powiedziała Tatiana szorstko, wyrównując oddech. „Ślubu nie będzie. Oddaj mi klucze do mieszkania i wynoś się”.

„To nasze mieszkanie” – zaprotestował Denis…

— MOJE! — krzyknęła Tatiana. — WYNOCHAĆ SIĘ!

Tatiana rzuciła się do szafy i otworzyła drzwi z taką siłą, że zatrzasnęły się na ścianach. Jej ręce, drżące z gniewu, chwytały ubrania Denisa – koszule, spodnie, swetry – i rzucały je przez pokój.

„Bierz swoje!” krzyknęła, zrywając kurtki i koszule z wieszaków. „Natychmiast!”

Denis stał na środku pokoju, oszołomiony nagłą przemianą spokojnej, rozsądnej Tanyi w furię. Koszula opadła mu do stóp, potem krawat, a potem spodnie.

„Przestań!” – próbował ją przekonać Denis, schylając się, żeby podnieść jej rzeczy. „Zachowujesz się jak histeryczka!”

„Nienawidzę cię!” krzyknęła Tatiana, wyrzucając ostatnią parę spodni z szafy. „Nienawidzę ciebie i twojej cholernej rodziny!”

Kopnęła stertę ubrań leżącą na podłodze, tak że rozsypały się po całym pokoju. Denis rzucił się, żeby je pozbierać, rozglądając się zdezorientowany, jakby nie mógł uwierzyć, że to naprawdę mu się przytrafiło.

„Zwariowałeś” – mruknął, próbując upchnąć koszule i spodnie do torby sportowej, którą wyciągnął spod łóżka. „Jesteś kompletnym idiotą, na Boga!”

Słysząc te słowa, Tatiana natychmiast pojawiła się obok niego.

„Co powiedziałeś?” syknęła, podchodząc do niego. „Powiedz to jeszcze raz!”

Denis cofnął się o krok, zaplątując się we własne spodnie, które próbował podnieść z podłogi.

„Tanya, nie o to mi chodziło…” zaczął, ale było już za późno.

Tatiana zamachnęła się i kopnęła go w tyłek z całej siły. Denis, tracąc równowagę, upadł z hukiem na podłogę, rozrzucając wokół siebie rzeczy, które z takim trudem zebrał.

«Tak to jest, gdy się jest głupcem!» krzyknęła, patrząc na swojego narzeczonego rozciągniętego na podłodze.

W drzwiach sypialni stały trzy postacie – Elżbieta Kiryłłowna i jej córki, obserwujące rozgrywającą się scenę z różnym natężeniem szoku na twarzach. Zamarły jak widzowie w teatrze, oszołomieni nieoczekiwanym zwrotem akcji.

„O mój Boże…” szepnęła Elizawieta Kiryłłowna, przyciskając dłoń do piersi.

Tatiana, zauważywszy ich, odwróciła się i ruszyła prosto w ich stronę, wypychając całą trójkę na korytarz.

— Po co tu stoicie? — krzyknęła. — Koniec przedstawienia! Wszyscy wynoście się z mojego mieszkania!

Elżbieta Kiryłłowna otworzyła usta, chcąc coś powiedzieć, lecz Tatiana nie pozwoliła jej wypowiedzieć ani słowa:

„ZAMKNIJ SIĘ!” – rozkazała, unosząc palec wskazujący. „Nie chcę słyszeć od ciebie ani słowa! WYNOCHA!”

Ola, która stała za matką, wyjrzała zza jej ramienia i mruknęła:

— Co za głupiec…

„Prawdziwy psychopata!” – podchwyciła Julia, nie kryjąc pogardy w głosie.

Ku ich zaskoczeniu, Elżbieta Kiryłłowna odwróciła się gwałtownie i uderzyła Olę w tył głowy tak mocno, że ta krzyknęła z bólu.

„Zamknij się!” syknęła, chwytając młodszą córkę za ramię. Potem odwróciła się do Julii, chwyciła ją za łokieć i siłą wypchnęła na podest. „Obie, na ulicę! Natychmiast!”

Córki, oszołomione nagłą zmianą nastroju matki, pośpieszyły do wyjścia.

Tymczasem Denis, wciąż na czworakach, próbował pozbierać porozrzucane rzeczy, mamrocząc pod nosem przekleństwa. Tatiana złapała torbę, do której pakował ubrania, i wyrzuciła ją za drzwi mieszkania.

— Masz swoje rzeczy! A teraz wynoś się! — Złapała go za kołnierz i pociągnęła w stronę drzwi.

Denis próbował się opierać, wyprostował się i chwycił swoją narzeczoną za ręce:

— Taniu, posłuchaj, porozmawiajmy spokojnie… To wszystko jest zwykłym nieporozumieniem…

— Nieporozumienie? — Oderwała się i popchnęła go w stronę drzwi. — Nieporozumienie polega na tym, że spotkaliśmy się półtora roku temu! Nieporozumienie polega na tym, że nawet zgodziłam się z tobą ożenić!

Elizawieta Kiryłłowna, stojąca już na korytarzu, patrzyła, jak Tatiana wypycha syna za drzwi. Jej twarz zbladła, a oczy posmutniały. Wyglądała dziwnie cicho, jakby nagle uświadomiła sobie coś ważnego.

„Tanya, dziewczyno…” zaczęła, robiąc krok naprzód.

– Nie! – warknęła Tatiana, popychając Denisa na podest. – Nie spodziewałam się takiej podłości od ciebie i twojej matki. A teraz wynoście się z mojego życia, wszyscy!

Zatrzasnęła im drzwi przed nosem i przekręciła klucz w zamku.

Korytarz za drzwiami Tatiany był pełen chaosu. Ola i Julia krzyczały, ich piskliwe głosy zagłuszały się nawzajem, tworząc kakofonię nieprzyjemnych dźwięków. Denis biegł między siostrami a matką. Tatiana przycisnęła plecy do zatrzaśniętych drzwi, nasłuchując zamieszania, które zostawiła za sobą.

— Taniuszko, dziewczyno, uspokójmy się! — Głos Elizawiety Kiryłłowej brzmiał zaskakująco cicho, niemal błagalnie. — Otwórz drzwi, porozmawiajmy jak dorośli!

— Psychopata! — krzyknęła przenikliwie Ola. — To właśnie jego prawie wprowadziłeś do naszej rodziny, bracie!

«Zamknij się już!» warknął nagle Denis i na chwilę na korytarzu zapadła cisza.

Tatiana usłyszała, jak Denis podchodzi do drzwi. Jego kostki palców cicho postukały w drewnianą powierzchnię.

— Tanya… — jego głos stał się cichy, płaczliwy. — Proszę, otwórz drzwi. Zrozumiałem wszystko. Byłem idiotą. Błagam cię, kochanie, otwórz drzwi.

Tatiana gwałtownie odsunęła się od drzwi i krzyknęła:

— Wybaczyłam ci wczoraj! I wybaczyłam ci przedwczoraj! I nawet dziś rano ci wybaczyłam! Dosyć! Nie dostaniesz drugiej szansy!

Jej wzrok padł na wieszak w przedpokoju, gdzie wisiała jej suknia ślubna w pokrowcu. Śnieżnobiała, z perłowym haftem, kosztowała więcej, niż mogła sobie pozwolić, ale Denis upierał się, że jego narzeczona powinna być najpiękniejsza. „Tylko dla niego” – pomyślała z goryczą. Ta suknia powinna stać się symbolem jej szczęścia, a teraz przypominała jej o upokorzeniu.

Tatiana zdecydowanie zerwała poszewkę, chwyciła sukienkę za wieszak i szybko wróciła do drzwi. Gwałtownie je otworzyła i ujrzała przed sobą zdumione twarze Denisa i jego bliskich.

„No!” krzyknęła, rzucając sukienkę przez poręcz schodów. „Zabierz swoje bzdury!”

Śnieżnobiała tkanina rozpostarła się w powietrzu niczym skrzydła rannego ptaka i z cichym szelestem opadła gdzieś u podnóża schodów. Elżbieta Kiryłłowna jęknęła, przyciskając dłonie do ust.

Ale Tatiana się nie zatrzymała. Wbiegła z powrotem do mieszkania i wróciła z pudełkiem pełnym butów – eleganckich, haftowanych kryształkami, kosztowały fortunę. Prezent od Denisa.

„Weź też te!” syknęła, rzucając butami za sukienką. Pudełko zakołysało się w powietrzu, a buty wypadły i z głuchym hukiem wylądowały na podłodze.

Cała rodzina stała nieco z boku, obserwując to przedstawienie z nieskrywanym przerażeniem. Ola przytuliła się do Julii, jej kpina zniknęła, ustępując miejsca zaskoczeniu. Julia zbladła, zaciskając mocno usta. Elżbieta Kiryłłowna wyglądała, jakby miała zemdleć.

I na koniec pierścionek. Tatiana spojrzała na cienką obrączkę, która wydawała się tak piękna tego ranka. Powoli zdjęła ją z palca, trzymała w dłoni, czując jej ciężar, a potem zamachnęła się nią i rzuciła prosto w Denisa.

«Znajdź sobie innego głupca!» krzyknęła i zatrzasnęła drzwi.

Ostatnią rzeczą, jaką zobaczyła, była biała twarz Denisa, patrzącego na nią ze strachem.

Za drzwiami znów rozległy się głosy, ale tym razem stłumione, jakby z innego świata. Denis podszedł bardzo blisko, wyczuła jego obecność przez cienką barierę drzwi.

— Taniu, a co ze ślubem? — W jego głosie słychać było niemal panikę. — Sala bankietowa już opłacona, i samochody, i fotografowie… To dużo pieniędzy, Taniu!

Już po wszystkim. Co za różnica, ile pieniędzy wydano? Życie jest cenniejsze.

Poszła do salonu i usiadła na sofie. Jej dusza była gorzka, obrzydzona, smutna, ale dziwnie wolna.

Tatiana podniosła słuchawkę i jak na zawołanie na ekranie pojawiło się imię jej siostry. Nacisnęła przycisk głośnika.

„Dzień dobry” – powiedziała Tatiana zmęczonym głosem.

— No i jak się miewa twój zazdrosny Otello? — Głos Wiery brzmiał wesoło, z nutką kpiny.

Tatiana westchnęła ciężko:

— Wyrzuciła go.

Z drugiego końca linii dobiegł zaskoczony okrzyk:

— Wow! Super! A ja się zastanawiałam, kiedy to nastąpi… — Wiera milczała przez chwilę, po czym dodała z radosnym śmiechem: — Założyłam się nawet z Iriką, że to nastąpi jutro. Ale ty mnie wyprzedziłaś, przegrałam!

Tatiana mimowolnie się uśmiechnęła i odwróciła głowę w stronę korytarza, skąd wciąż słychać było głos Elżbiety Kiryłłowny, która teraz strofowała córki.

„Do diabła z nim” – powiedziała Tatiana z nieoczekiwaną swobodą. „Nie potrzebuję takiego głupiego męża, zwłaszcza w tak szalonej rodzinie”.

Wiera roześmiała się, jej śmiech był tak zaraźliwy, że Tatiana także zaczęła się uśmiechać.

„A co powiesz na miesiąc miodowy?” – niespodziewanie zapytała siostra.

— Co do cholery, miesiąc miodowy?

„Hotel nad morzem jest już opłacony” – przypomniała Vera. „Grzechem byłoby z niego nie skorzystać”.

Tatiana pomyślała, stukając palcami w podłokietnik sofy.

„Pomyślę o tym” – odpowiedziała w końcu i żegnając się z siostrą, rozłączyła się.

Oparła się o sofę i przez kilka minut siedziała bez ruchu, wpatrując się w sufit. Potem, jakby podjęła jakąś decyzję, sięgnęła ponownie po telefon i otworzyła wiadomości. Szybkimi ruchami palców napisała SMS-a do męża Julii: „Jesteś pewien, że jest ci oddana?” i bez namysłu nacisnęła „wyślij”.

Na jej twarzy pojawił się mściwy uśmiech. Skoro Julia tak uwielbiała wnikać w relacje innych ludzi, pozwól jej uporządkować swoje.

„Do diabła z tym ślubem” – wyszeptała Tatiana pod nosem, odkładając telefon. „Lepiej być samemu niż mieszkać z kimś takim…”

Gdzieś tam, na ulicy, jej przyszły narzeczony i jego rodzina prawdopodobnie wciąż rozmawiali o tym, co się stało, snując plany, jak ją odzyskać. Ale wiedziała, że nie ma już odwrotu.

– A teraz – uśmiechnęła się Tatiana – czas przygotować się do podróży poślubnej. Bez męża.

Jej telefon zadzwonił ponownie. Na ekranie pojawiło się imię Denisa. Tatiana bez wahania nacisnęła „odrzuć” i dodała numer do czarnej listy. W tej samej sekundzie nadeszła wiadomość od męża Julii: „O czym ty mówisz?”

Tatiana zachichotała. Ziarno wątpliwości zostało zasiane. Koło się zamknęło.

„Niech wszyscy się biją” – pomyślała z ponurą satysfakcją, kierując się do kuchni. Była głodna. Życie toczyło się dalej, a przed nią czekały w pełni opłacone wakacje nad morzem. Sama.

Za drzwiami zrobiło się cicho. Rodzina w końcu wyszła. Tatiana włączyła muzykę i zaczęła gotować sobie obiad, nucąc jakąś melodię.

„Nieufność niszczy silniejsze więzi niż sam brak zaufania” – Francois de La Rochefoucauld

Добавить комментарий

Ваш адрес email не будет опубликован. Обязательные поля помечены *