Ani kopiejki nie dostaniesz! I twoja córka też nie! I nie powtarzaj za każdym razem, że jesteś teściową — wiem!

„Powiem ci, Ilja” – powiedziała Alina z ironią, czesząc włosy przed lustrem – „jeśli twoja mama znowu do mnie zadzwoni i zapyta: »Czemu jesteś taka zdenerwowana? Masz PMS?«, odpowiem jej z grzeczności: »Nie, dzwoniła moja teściowa«. Chociaż mam ją w kontaktach pod pseudonimem”.

— Pod czym? — Ilja, nie odrywając wzroku od laptopa, odchylił się na krześle i potarł szyję.

„Kara boska” – odpowiedziała spokojnie Alina i nagle się uśmiechnęła. „Ale bez nazwiska. Żeby nie zwracać na siebie uwagi, gdyby coś się stało”.

— Al, nie zaczynaj. — Westchnął i zamknął klapę laptopa. — Mama się po prostu martwi.

— Tak, szczególnie dla jej szkatułki na biżuterię. Boi się, że ją ukradłem, kiedy zapraszała nas na śmierdzący barszcz.

Alina wstała, podeszła do sofy i usiadła naprzeciwko Ilji, uważnie mu się przyglądając.

— Czego ona tym razem od nas chce?

Ilja spojrzał w dół, jak student przyłapany na oszustwie.

— Mówi, że Olga pilnie potrzebuje pieniędzy na czynsz. Znowu.

— Ilja, masz młodszą siostrę albo bezrobotnego członka rodziny? — Alina skrzyżowała ramiona na piersi.

– Proszę nie zaczynać. – Uniósł dłonie, jakby odpierając atak. – No tak, tak – zapytała. Powiedziała, że ​​Olga przechodzi trudny okres…

— Olga przechodzi przez trudny okres odkąd skończyła osiemnaście lat. I to się nie skończy, dopóki nie wyłączysz jej darmowego szampana. Jak długo jeszcze będziemy to znosić?

„Po prostu nie chcę żadnych kłótni…” zaczął Ilja, ale Alina mu przerwała.

— Tak. Nie chcesz kłótni. Dlatego płacimy za jej wynajęte studio w centrum, za jej telefon, za jej rzęsy, które są droższe niż moje testy, i to wszystko, bo nie chcesz kłótni. Może wtedy przyjdę do ciebie, uronię łzę i powiem, że potrzebuję nowego iPhone’a, bo widzisz, przechodzę przez trudny okres?

„Nie przesadzaj” – powiedział cicho. „To wszystko jest tymczasowe. Znajdzie pracę”.

Alina podskoczyła.

— Ona „szuka pracy” już od czterech lat! Wiesz, ile miała „rozmów kwalifikacyjnych”? Jestem pewna, że ​​ma więcej dialogów na Avito niż ja na Tinderze przed ślubem!

Ilja gwałtownie wstał, przeszedł się po pokoju i wrócił.

— Dobrze. Nie będziemy już płacić. Dobrze?

— Ty to powiedziałeś. Ja nie. Zapisz to i powieś na lodówce: „Ja, Ilja Waleriewicz, nie przelewam pieniędzy mojej dorosłej siostrze, bo jest leniwa i nic nie robi”.

Zaśmiał się i usiadł obok niej.

— Al, jesteś… czasami twardy. Ale cię kocham. I za to też.

Położyła głowę na jego ramieniu.

— Ja też cię kocham. Tylko przestań ratować ludzi, którzy toną w kąpieli z szampanem.

Następny dzień rozpoczął się niespodzianką. O ósmej rano zadzwonił dzwonek do drzwi. Alina spojrzała przez wizjer – i natychmiast się cofnęła.

— Święta prostota…

Jekaterina Siergiejewna stała na progu, ubrana w płaszcz, z torbą przewieszoną przez zgięcie łokcia i wyrazem twarzy, z jakim zwykle patrzy się na dziewczęta lekkich obyczajów w kościele.

„Alina, dzień dobry” – powiedziała z delikatnym, ale fałszywym uśmiechem. „Wpadłam tylko na chwilę. Mam nadzieję, że nie masz nic przeciwko?”

Alina cicho otworzyła drzwi i odsunęła się.

— Proszę, Jekaterina Siergiejewna. Prosto do ołtarza, czy najpierw poświęcimy korytarz?

Teściowa nie raczyła zwrócić uwagi na tę żartobliwą uwagę. Poszła do kuchni, usiadła przy stole i ostrożnie wyjęła z torby jakieś papiery.

— Chciałbym porozmawiać bez Ilji. Tylko między nami, jak kobiety.

— O, jakie to interesujące. Zupełnie jak talk-show. Tylko bez publiczności. Słucham cię.

— Alina, rozumiem, że uważasz, że jesteś najważniejszą kobietą w życiu mojego syna…

— Wygląda na to? — Alina pochyliła się do przodu. — Masz kogoś innego na myśli? Czy sugerujesz siebie?

— Proszę tylko o odrobinę wsparcia. Olga przeżywa teraz ciężki okres, ona…

— Jekaterina Siergiejewna, czy w twojej rodzinie jest coś takiego jak gra – kto najdłużej pożyje na karku Ilji? A może to zawody sportowe: „Lenistwo kobiet. Mistrzostwa Rosji”?

„Jak ty do mnie mówisz?!” – warknęła teściowa.

– A jak ty ze mną rozmawiasz? Za moimi plecami, szepcząc do telefonu Ilji, jakbyś mnie szpiegował. Czy ty w ogóle wiesz, że Ilja to nie bankomat z funkcją „przytul i zapłać”?

Teściowa wstała, jej twarz poszarzała.

— Nie pozwolę ci tak mówić!

— Idź do domu, Jekaterina Siergiejewna. Olga ma nogi. Niech idzie do pracy. Albo wyjdzie za mąż za jakiegoś innego darmowego kochanka. Będą razem szczęśliwsze.

— Pożałujesz tej rozmowy, Alino.

— Nie. Będziesz żałować, kiedy zdasz sobie sprawę, że straciłeś syna przez swoją chciwość i manipulację.

Jekaterina Siergiejewna zatrzasnęła drzwi niczym aktorka w tanim serialu telewizyjnym, a Alina pozostała przy oknie, nawet nie drgnęła.

Tylko moje ręce trochę się trzęsły.

Wieczorem Ilja wrócił do domu w dziwnym nastroju.

„Mama dzwoniła” – powiedział ponuro.

— Tak? Mam nadzieję, że napisałam ci wiadomość w stylu: „Alina jest czarownicą. Ratuj Olgę, zanim będzie za późno”.

Zachichotał.

— Powiedziała, że ​​ją wyrzuciłeś. Krzyczała, że ​​podniosłeś na nią rękę.

Alina roześmiała się, niemal upuszczając kubek.

— Serio? No cóż, teraz na pewno będę musiał zainstalować kamery. Albo chociaż dyktafon pod blatem. Inaczej nie zauważyłbym, jak dałem jej walkę stulecia.

— Powiedziałem jej, że jestem po twojej stronie.

Alina zamarła.

— Czy to prawda?

— Tak. Nie chcę już tego cyrku. Ty i ja jesteśmy rodziną. Nie ona, nie Olga. My. Wszystko inne jest drugorzędne.

Podszedł do mnie, przytulił mnie i mocno przytulił.

— Wybrałem cię, Aline. I nie zmienię zdania.

Zamknęła oczy i po raz pierwszy od dłuższego czasu miała wrażenie, że oddycha głęboko.

***

Alina zmywała naczynia, gwiżdżąc pod nosem melodię z radzieckiego filmu. Dziwne, ale odkąd Ilja położył kres pytaniu o „wspieranie siostry”, życie stało się łatwiejsze. Ciche. Nawet dźwięczne. Jak po generalnym remoncie, kiedy zerwali wszystkie tapety w kwiaty i nagle odkryli, że ściany są normalne – tylko duszą się.

Telefon zawibrował na parapecie. Najpierw jej, potem Ilji. Potem znowu jej. Powiadomienia w komunikatorze pojawiały się jedno po drugim: „Jekaterina Siergiejewna: dodała zdjęcie”, „Jekaterina Siergiejewna: wysłała wiadomość”, „Olga: wspomniała o Tobie w relacji”.

„Co za obrót spraw” – pomyślała Alina i wytarła ręce.

Na zdjęciu widać starą rodzinę: Ilję, Olgę, ich ojca (zmarłego pięć lat temu) i samą Jekatierinę Siergiejewnę. Podpis:

„Wcześniej mój syn wiedział, kim jest jego rodzina. Teraz mieszka z obcym, który chce oddzielić go od rodziny”.

„To jest Święta Małgorzata z Instagrama…” – mruknęła Alina i gwałtownie zamknęła aplikację.

„Widziałeś to?” – zapytał Ilja, wchodząc już do kuchni z telefonem w dłoniach. Nie wyglądał na specjalnie wściekłego, ale jakby… ugryzł ciasto, a w środku była kapusta. I to kwaśna.

— Widziałam, — Alina skinęła głową. — Co zrobimy? Skomentujemy? Zablokujemy? A może wrzucimy nasze zdjęcie z podpisem „Rodzina to nie krew, a wybór”?

Usiadł na stołku, milczał przez dłuższą chwilę, po czym ciężko westchnął:

— Chce, żebym przyszedł. Żeby załatwić sprawę «jak mężczyzna z mężczyzną». Powiedziała, że ​​zrobiłeś scenę, byłeś niegrzeczny i prawie ją popchnąłeś.

— No cóż, chciałam naciskać. Ale wybrałam ścieżkę zen i sarkazmu. — Usiadła naprzeciwko. — A może jednak nie pójdziesz, co?

— Al… — przygryzł wargę, a potem spojrzał jej w oczy. — Muszę z nią porozmawiać. Tylko ja.

– Wiedziałam, że tak powiesz. – Alina wstała. – Powiedz jej tylko jedno. Że nasz budżet to nie jej oszczędności na czarną godzinę. I że z pewnością nie jestem święta, ale nie jestem też potworem z bagien guberni twerskiej.

Tego samego wieczoru Ilja poszedł do matki. Alina została sama w domu. Włączyła serial, a potem go wyłączyła. Próbowała zadzwonić do przyjaciółki, ale nie odebrała. Zrobiła sobie herbatę, ale jej nie wypiła. Siedziała w kuchni, stukając stopą o podłogę w rytm własnej irytacji.

„No cóż, teraz go zlituje. Powie, że wychowała go sama, że ​​życie ją złamało, a ja, suka, przyszłam i zniszczyłam wszystko, co święte. Ilja jest miękki. Nie trzyma się granic… chociaż może i tak, jeśli się go przyciśnie…”

W tym czasie Ilja stał już na dywanie z łabędziami w mieszkaniu swojej matki. W powietrzu unosiła się tak gęsta od wyrzutów, że można by je rozsmarować na chlebie.

„Stałeś się inny, Ilja” – zaczęła Jekaterina Siergiejewna z lodowatym uśmiechem. „Alina cię zmieniła. Stałeś się… obcy”.

— Mamo, mam trzydzieści pięć lat. Jestem żonaty. Mamy z Aliną rodzinę. To normalne.

— A kim dla ciebie jest Olga? A kim ja dla ciebie jestem? Czy jesteśmy już nikim?

— Nie. Ale Alina i ja mamy swoje cele. Chcemy mieć dziecko. Oszczędzamy. Mamy kredyt hipoteczny. I pracujemy po dwanaście godzin dziennie. Nie mam piętnastu lat, żeby wyciągać pieniądze z moich oszczędności na chipsy dla Oli.

— Olga jest twoją siostrą!

— Która nie pracuje. Która żyje jak królowa, podczas gdy ja haruję. Mamo, słyszałaś kiedyś, jak pytała, jak się mam?

— Ona… ma delikatną, kreatywną duszę. Trudno jej się przystosować do tego surowego świata.

— Naprawdę? I myślisz, że Alinie jest łatwo w tym brutalnym świecie? Próbuje z tobą rozmawiać, a ty jej mówisz: „Nie jesteś moją córką, zamknij się”. Tak się nie dzieje. Alina mnie od ciebie nie zabrała. Opuściłaś moje grono zaufanych.

– Nie możesz tak mówić! – Jekaterina Siergiejewna podskoczyła, a jej twarz poczerwieniała. – Urodziłam cię, wychowałam! A teraz ty się wyginasz dla swojego… dla tego…

— Nie kończ zdania, mamo. Nie ma potrzeby. A może chcesz, żebym wstał i wyszedł już teraz – na zawsze?

Zamarła. Jej ręka zawisła w powietrzu, jakby chciała go uderzyć, ale przypomniała sobie, że jej syn nie ma już siedmiu lat.

„Wszystko jasne” – wyszeptała. „Odejdź. Odejdź. Boli mnie twój widok”.

W milczeniu założył kurtkę i wyszedł.

Alina spotkała go na progu. Jego twarz była ponura, ale spokojna.

„No i?” zapytała, nie odwracając głowy.

— Powiedziałem wszystko, co trzeba było powiedzieć. Bez krzyku. Bez skandalu. Po prostu… powiedziałem. Że mamy własne życie. I sami je budujemy.

Alina przytuliła go i wtuliła nos w jego ramię.

— Przepraszam, że czasami jestem taki surowy. Ja tylko… nas chronię. Bo jeśli nie ja, to kto?

— Jesteś wspaniała, Aline. — Pocałował ją w czoło. — Jesteś prawdziwa. Silna. I jestem z ciebie dumny.

Zachichotała:

– Hmm. Gdybym była „słaba i potulna” – jak lubi twoja rodzina – siedziałabym teraz z Olgą w salonie kosmetycznym i rozmawiała o tym, jak trudno jest „odnaleźć siebie” kosztem twojego brata.

— Więc siedzisz ze mną. I chronisz nas jak tygrysica.

— Jako prawnik, Ilja, bronię zgodnie z prawem. Mam do tego prawo.

Oni się śmiali.

Ale nikt z nich nie wiedział jeszcze, że kolejny krok Jekatieriny Siergiejewny będzie nie tylko bezczelny. Będzie destrukcyjny.

Ponieważ postanowiła pójść na całość.

***

Wszystko wydarzyło się w czwartek. Zwykły dzień, bez cienia tragedii. Alina wyszła z pracy wcześniej – kierownictwo nagle „dało zielone światło” na pracę zdalną w piątek, a ona wracała do domu w dobrym humorze. Pod pachą trzymała papierową torbę z rogalikami, na twarzy – zmęczenie, ale jakże przyjemne, po udanym spotkaniu.

Ale po wylądowaniu czekała ją niespodzianka.

„A oto pani sytuacji!” powiedziała Jekaterina Siergiejewna z kwaśnym uśmiechem, stojąc tuż przy drzwiach ich mieszkania z torbą w ręku, jakby dopiero co wróciła z dworca kolejowego.

Alina zamarła w bezruchu. Jej teściowa wyglądała jak gość, który nie zamierzał wyjść. Miała na sobie coś w rodzaju kostiumu podróżnego, starannie upięte włosy i jaskrawo pomalowane usta. Wszystko w niej krzyczało: „Nie spodziewaliście się mnie, a jednak się pojawiłam”.

„Co tu robisz?” zapytała spokojnie Alina, przyciskając do piersi torbę z rogalikami.

„Jestem tu już zameldowana” – powiedziała triumfalnie Jekaterina Siergiejewna. „Mam udział. Prawo do zamieszkania. Wszystko zgodnie z prawem. Jeśli chcesz, zadzwoń do Rosreestra, albo zadzwoń do męża. On wie”.

Alina powoli wyjęła klucze, włożyła je do zamka i przekręciła.

— Proszę wejść. Skoro przyszedłeś ze swoimi rzeczami, to pewnie będziesz chciał napić się herbaty.

„Co zrobiłeś, Ilja?” Głos Aliny nie był głośny, ale można było w nim usłyszeć odgłos młotkowania.

Przybył godzinę później, blady jak ściana. Siedział na skraju sofy ze spuszczonym wzrokiem.

— To było dawno temu. Mama i ja wciąż remontowaliśmy, a ona nalegała, żebym zarejestrował 1/6 na jej nazwisko. Żeby wszystko było uczciwe. Powiedziała — na wszelki wypadek. Wtedy nie było Aliny, byliśmy ja, mama i kupa długów. Zgodziłem się.

— I nie zadałeś sobie trudu, żeby to odwołać, kiedy się pobraliśmy? Kiedy robiłeś generalny remont? Kiedy kładłeś parkiet? — Alina usiadła obok niego, patrząc na niego niemal beznamiętnie. — Ile razy mówiłeś: „To nasz dom”. A teraz jest też jej? Z jej walizką?

„Myślałem, że ona tego nie użyje…” mruknął.

— Ona jest matką. Nawet użyje gwoździa, jeśli zrozumie, że to klucz do ciebie.

W tym momencie Jekaterina Siergiejewna wyszła z pokoju. W dłoniach trzymała kubek, a na twarzy miała maskę niezłomnej godności.

— Chciałem tylko porozmawiać. Skoro wszyscy są w domu.

— No dalej, — Alina wstała. — Ale od razu cię ostrzegam: nie dam ci w twarz. Jestem zmęczona.

„Rozumiem, że mnie nie lubisz” – zaczęła Jekaterina Siergiejewna, siadając na krześle. „Ale nie mam innego wyjścia. Olgę wyrzucono z wynajętego mieszkania. Nie ma pieniędzy. Nie może znaleźć pracy. A wy jesteście rodziną. Musicie pomóc. Co więcej, powtarzam: mam tu legalny udział. Mogę tu mieszkać. I będę mieszkać”.

— Naprawdę chcesz, żebyśmy wszyscy razem zamieszkali? — Alina zapytała ponownie. — Ty, Olga, my… może nawet kupimy sobie psa, co?

„Nie bądź sarkastyczna” – warknęła teściowa. „Mówię poważnie. Gdybyście naprawdę byli rodziną, zrozumielibyście. Ale tak jak jest… może mój syn naprawdę nie powinien był się z wami wiązać”.

Ilja gwałtownie wstał.

– Dość tego. Mamo, przekroczyłaś granicę. Wchodzisz do naszego domu, rujnujesz nam życie, a nadal myślisz, że masz rację?

— Chronię moją córkę!

– I stracę żonę! – krzyknął. – Dosyć! Chcesz mnie pozwać? Mieszkać tu, zamieniając nas w mieszkanie komunalne? Proszę bardzo! Tylko wiedz jedno: nie stracisz mieszkania. Stracisz syna.

Coś w rodzaju konsternacji przemknęło przez twarz Jekatieriny Siergiejewny. Ale tylko na sekundę. Potem wstała, postawiła filiżankę na stole i powiedziała chłodno:

— Zostanę na noc. Jutro pójdę do prawnika. Oboje jesteście egoistami. Ty, Ilja, zdradziłeś rodzinę. A ty, Alina… jesteś po prostu łajdakiem.

Alina wstała cicho i wyszła z pokoju. Nie drżała, nie płakała, nie rzucała niczym w ścianę. Po prostu wyszła.

Następnego ranka Alina była w kancelarii Rosreestr. Kilka dni później u notariusza. Potem na konsultacji z prawnikiem. Wszystko przebiegło szybko, spokojnie i uprzejmie. Bez krzyków. Tylko dokumenty, papiery, podpisy.

Czwartego dnia wróciła do domu z walizką. Ilja siedział w kuchni. Wyglądał na wyczerpanego.

— Sprzedałem samochód. Wpłaciłem pierwszą ratę za inne mieszkanie. Z dopłatą. Wszystko zapiszemy na swoje nazwiska. Nie da się tu mieszkać.

„A jaka jest część?” zapytała, nie rozbierając się.

— Dałem mamie pieniądze. Za pośrednictwem notariusza. Poprosiłem ją, żeby dobrowolnie zrzekła się swojej części. Zgodziła się. Podobno prawnik wyjaśnił jej, że może stracić wiele, ale syna na zawsze.

Alina odłożyła walizkę, cicho podeszła do stołu i usiadła. Długo patrzyła na niego bez słowa.

Potem powiedziała:

— Boję się, Ilja.

– Ja też. Ale wiem jedno. Nie chcę mieszkać z kimś, kto mnie szantażuje. Z kimś, kto myśli, że skoro urodził dziecko, to może rządzić moim życiem.

— A co jeśli zrobi to jeszcze raz?

– Nie może. Ma teraz inne zmartwienia – załatwiła Oldze pracę u jakiegoś znajomego budowlańca. To chyba tymczasowe. No cóż, rozumiesz…

„Rozumiem” – Alina skinęła głową. „Najważniejsze, żeby nie wzywać elektryka. W przeciwnym razie coś może się gdzieś zapalić”.

Zaśmiali się. Gorzko, ale już lżej.

Miesiąc później się przeprowadzili. Bez rozgłosu, bez kabli, bez szampana. Tylko nowe mieszkanie, kartony i poczucie, że przetrwali ten rodzinny atak.

Alina stała przy oknie, trzymając filiżankę herbaty.

„Zrobiliśmy to” – wyszeptała.

„Zadziałało” – potwierdził Ilja, przytulając ją od tyłu.

Cisza. Tylko czajnik piszczał, a gdzieś w sąsiednim mieszkaniu ktoś włączał wiertarkę.

Życie toczyło się dalej.

I tym razem – na ich warunkach.

Добавить комментарий

Ваш адрес email не будет опубликован. Обязательные поля помечены *