Siła, której przez lata nie chcieliśmy widzieć
Przez lata wmawiano nam, że kobiety są delikatne, kruche, słabsze. W filmach omdlewają ze stresu, w dowcipach „nie radzą sobie z ciężkimi sprawami”, a w wielu domach wciąż słyszą, że są „zbyt emocjonalne”. Problem w tym, że nauka i codzienne życie pokazują coś zupełnie odwrotnego.
Kiedy przyjrzymy się temu, kto lepiej znosi długotrwały stres, ból, chorobę czy życiowe kryzysy, obraz zaczyna się zmieniać. Okazuje się, że siła kobiet nie jest tylko sloganem z kampanii motywacyjnej, ale czymś bardzo realnym – zakorzenionym w biologii, psychice i doświadczeniu.
Biologiczna wytrzymałość – ciało, które zostało stworzone, żeby przetrwać
Badania nad przeżywalnością w trudnych warunkach, przy ciężkich chorobach czy długotrwałym wysiłku pokazują, że kobiece organizmy często radzą sobie lepiej niż męskie. Ich ciało ekonomiczniej gospodaruje energią, lepiej utrzymuje funkcje życiowe, a wstrząsy fizjologiczne powodują u nich mniejsze uszkodzenia.
Widać to szczególnie w skrajnych sytuacjach – przy długotrwałym głodzie, ekstremalnym zmęczeniu czy ciężkich chorobach. Kobiety częściej „dociągają do końca”, nawet kiedy wydaje się, że siły już dawno się skończyły.
Weźmy chociażby ciążę. Przez dziewięć miesięcy kobiece ciało jest w stanie ciągłej pracy na najwyższych obrotach. Organizm musi poradzić sobie z ogromnym obciążeniem, bólem, zmianami hormonalnymi i psychicznymi. Poród sam w sobie jest jednym z najbardziej wymagających wysiłków, jakie zna natura. A mimo to wiele kobiet już po kilku dniach potrafi funkcjonować, zajmować się dzieckiem, domem, sobą.
Znam historię mamy, która po porodzie bliźniąt śmiała się, że „jej doba ma 30 godzin”, bo inaczej nie dałaby rady. Mąż po jednej zarwanej nocy wyglądał jak po tygodniu maratonu, a ona – zmęczona, ale wciąż na nogach, ogarniała karmienie, pranie, lekarzy i całą resztę. To nie jest supermoc z komiksu. To zwykła, ludzka, kobieca wytrzymałość.
Układ odpornościowy, który rzadziej się poddaje
Kolejny, często pomijany aspekt to odporność. Badania pokazują, że kobiety przeciętnie lepiej radzą sobie z infekcjami, szybciej wracają do zdrowia i łagodniej przechodzą niektóre choroby. Ich układ odpornościowy reaguje sprawniej na wirusy i bakterie.
Każdy zna ten obrazek z życia: facet z lekkim przeziębieniem leży jak na łożu śmierci, a kobieta z gorączką i katarem nadal szykuje dzieciom śniadanie, ogarnia pracę zdalną i jeszcze pamięta o wizycie u lekarza. Jasne, to stereotyp – ale nie wziął się znikąd. Za poczuciem, że „kobiety mniej się rozsypują przy chorobie”, często stoi właśnie biologia i wyćwiczona przez lata umiejętność radzenia sobie.
Siła psychiczna – tam, gdzie mężczyźni często się zamykają
Odporność psychiczna to coś, czego nie widać na zdjęciach, ale czuć ją w trudnych momentach. Kobiety są przyzwyczajone do dźwigania kilku światów naraz – dom, praca, dzieci, relacje, obowiązki. Na co dzień godzą role, które same w sobie bywają stresujące.
Jednak to, co robi największą różnicę, to sposób radzenia sobie z tym napięciem. Kobiety częściej rozmawiają, dzielą się emocjami, proszą o pomoc, mają swoje sieci wsparcia: przyjaciółki, siostry, mamy. Zamiast zaciskać zęby i udawać, że „wszystko gra”, szukają rozwiązań i drogi wyjścia. To działa jak zawór bezpieczeństwa dla psychiki.
Widziałem kiedyś sytuację, w której firma przechodziła przez ciężki kryzys. Szef, bardzo zadaniowy mężczyzna, zamknął się w sobie, zaczął wybuchać z byle powodu i tracił kontrolę nad zespołem. Jego zastępczyni – spokojnie, krok po kroku – ogarniała ludzi, rozmawiała z każdym z osobna, szukała konkretnych rozwiązań. Po kilku miesiącach to ona była centrum stabilności, a nie on. To dobry przykład, jak działa praktyczna, a nie „nagłośniona” siła psychiczna.
Emocje, które nie są słabością, tylko paliwem
Przez lata emocjonalność kobiet traktowano jak wadę. Tymczasem to właśnie kontakt z emocjami jest ich ogromną przewagą. Gdy przychodzi kryzys, żałoba, rozstanie czy porażka, kobiety częściej przeżywają, płaczą, mówią, szukają sensu. To boli mocno, ale dzięki temu szybciej wracają na nogi.
Mężczyzna, który nauczył się „nie płakać” i „nie okazywać emocji”, może przez jakiś czas wyglądać na silniejszego. Jednak w środku często nosi niewypowiedziany żal, wstyd, złość. To jak chodzenie z ciężkim plecakiem, którego nigdy nie zdejmujesz. Kobieta, która daje sobie prawo do emocji, prędzej czy później ten plecak rozpakuje.
I właśnie dlatego po dużym życiowym wstrząsie to one częściej mówią: „Dobra, było ciężko, ale idę dalej”. Z czasem przekuwają ból w doświadczenie, mądrość, zmianę. To nie jest bajkowa narracja o „silnej kobiecie”, tylko bardzo realny proces, który widać w tysiącach historii.
Dlaczego ta siła wciąż jest tak mało doceniana?
Stereotyp słabej kobiety i twardego mężczyzny jest wygodny. Dla systemu, kultury, czasem nawet dla rodzin. Łatwiej jest powiedzieć, że „mężczyzna ma być silny”, a kobieta ma być „ładna i miła”. Problem w tym, że życie kompletnie nie trzyma się tych schematów.
Kiedy spojrzymy uczciwie na to, kto dźwiga codzienność, kto opiekuje się chorymi rodzicami, kto ogarnia dzieci, kto często „spina” cały dom – obraz staje się jasny. Siła kobiet nie zawsze ma biceps, ale za to ma wytrzymałość, której trudno dorównać.
Nie chodzi o to, żeby udowodnić, że mężczyźni są bezwartościowi. Chodzi o to, żeby wreszcie nazwać po imieniu to, co widać gołym okiem: kobieca siła jest realna, twarda, sprawdzona w boju i potwierdzona naukowo.
Co z tego wynika dla nas wszystkich?
Jeśli jesteś kobietą – pamiętaj, że twoja siła to nie jest przypadek, fanaberia ani „moda na girl power”. Masz za sobą biologię, doświadczenie, odporność, którą tworzysz każdego dnia. Masz prawo stawiać granice, domagać się szacunku i przestać przepraszać za to, że nie jesteś „cicha i grzeczna”.
Jeśli jesteś mężczyzną – zamiast się obrażać na hasło „kobiety są silniejsze”, możesz na tym… skorzystać. Możesz się od kobiet uczyć radzenia sobie z emocjami, proszenia o pomoc, szukania wsparcia. To nie odbiera ci męskości, tylko ją dojrzewa.
A dla nas wszystkich pointa jest prosta: prawdziwa siła nie zawsze krzyczy, nie zawsze widać ją na pierwszy rzut oka. Czasem siedzi przy kuchennym stole, odpisuje na maile, pociesza dzieci, ogarnia milion rzeczy naraz – i po prostu idzie dalej. I bardzo często ma kobiecą twarz.