Całe życie staramy się zrobić dla naszych dzieci wszystko, co najlepsze, ale pewnego dnia przyłapujemy się na pytaniu:
dlaczego im jesteśmy starsi, tym mniej nas słuchają?
Dlaczego jest tyle życzliwości i troski, a tak mało szacunku?
Ale szacunku nie da się wybłagać.
Nie da się na niego „zasłużyć” prezentami ani nieustanną pomocą.
Można go tylko obudzić – jednym zdaniem wypowiedzianym z siłą, a nie z urazą.
Najważniejsze to przestać zabiegać o uwagę.
Kiedy rodzic ciągle dzwoni, przypomina, oferuje pomoc i boi się, że zostanie zapomniany, dzieci czują się potrzebujące, niegodne.
Dopiero gdy rodzic przestanie się usprawiedliwiać i tłumaczyć z każdej czynności, wyłania się ten wewnętrzny spokój, na którym dzieci zaczynają polegać.
Prawdziwy szacunek rodzi się, gdy rodzic mówi spokojnie, pewnie i bez presji:
„Nie żądam. Jestem tutaj. Jeśli chcesz, przyjdź.”
To nie jest wyrzut.
To granica.
To siła – i ciepło jednocześnie.
Kiedy dzieci słyszą to zdanie, przestają się bronić i czuć presję.
Pojawia się szacunek – cichy, szczery i dojrzały.
To nie głośność słów zmienia relacje, ale spokojna godność.
A kiedy ona się pojawia, dzieci naturalnie wyciągają rękę – nie z poczucia obowiązku, lecz z miłości.