Tajemnicza nazwa tego jeziora – Bezdenne – nie jest metaforyczna. Wygląda po prostu tak, jakby nie miało dna.
I bez dodawania „jak gdyby”, ponieważ naukowcy wciąż nie potrafią określić jego dokładnej lokalizacji.
Pomimo niewielkich rozmiarów – zaledwie około 180 metrów średnicy – Bezdenne pozostaje niezbadane nawet w dobie nowoczesnej technologii. Wyjaśnimy dlaczego.
Jezioro Bezdonnoje (znane również jako Wertlino) w rejonie sołniecznogorskim jest uważane za jezioro krasowe. Oznacza to, że powstało w wyniku rozpadu skał podziemnych, najczęściej wapienia lub gipsu. Skały te łatwo ulegają rozpuszczeniu, zwłaszcza pod wpływem wód gruntowych, a z czasem w ich miejscu tworzą się puste przestrzenie. Jeśli strop jednej z tych jam się zawali, na powierzchni tworzy się lej krasowy, który może wypełnić się wodą.

Tak powstają jeziora krasowe – okrągłe, ze stromymi brzegami i często bardzo tajemniczą naturą.
Mapy i oficjalne podręczniki wskazują, że jezioro Bezdonnoje ma głębokość około 4,5–6 metrów. Jednak w praktyce sprawa nie jest tak prosta. Dno jeziora pokrywa wielometrowa warstwa sapropelu – grubego mułu utworzonego z rozłożonych alg, liści i innych resztek organicznych. Jest on bardzo miękki i lepki, a czasami zatrzymuje nawet przyrządy pomiarowe.

Niektórzy badacze twierdzą, że warstwa ta może kryć w sobie rzeczywistą głębokość nawet 15–20 metrów. W 2015 roku naukowcy próbowali przewiercić się przez sapropel, ale wiertło utknęło na głębokości około 6 metrów, nie docierając do stałego dna. Nawet mocniejszy sprzęt nie dawał rady – wiertło zdawało się zapadać w bezdenny szlam.

Podobno sam Dmitrij Iwanowicz Mendelejew, twórca układu okresowego pierwiastków chemicznych, przeprowadził tu pod koniec XIX wieku eksperyment. Według legendy, zanurzył w wodzie ołowiany ciężarek na linie i zanotował głębokość ponad 100 metrów.
Czy to możliwe? Najprawdopodobniej ładunek rzeczywiście zapadł się głęboko – nie w wodę, lecz w warstwę mułu. Ze względu na gęstość sapropelu, powoli wciągał ładunek w dół, tworząc iluzję ogromnej głębokości. Mendelejew mógł zignorować ten czynnik, ponieważ w jego czasach nie istniały jeszcze nowoczesne echosondy ani wiertnice.

Mówi się nawet, że jezioro jest połączone z oceanem podziemnymi tunelami. Podobno znikały w nich całe obiekty, a nawet zwierzęta, i nigdy nie wracały. Oczywiście nie ma na to dowodów naukowych. Jednak często zdarza się, że krasowe zbiorniki wodne spływają do podziemnych szczelin i jaskiń, a czasami jezioro naprawdę zdaje się żyć własnym życiem.
Nowoczesne technologie mogłyby pomóc, ale ich zastosowanie jest trudne: muł denny zakłóca echolokację, a próby wierceń zakończyły się niepowodzeniem, o czym wspomnieliśmy powyżej. Naukowcy nie tracą jednak nadziei. Nowe metody, takie jak georadar czy echosondy dostosowane do mulistych warunków, mogą pewnego dnia odkryć tajemnice dna Morza Bezdonnego.

Pytanie tylko: czy tego potrzebujemy? Przecież to właśnie w tej bezdennej tajemnicy kryje się jego magia i sekret, który pozostaje nierozwiązany od 200 lat.