– Wszyscy moi znajomi jadą nad morze tego lata – wycedziła Walentyna Iwanowna, kartkując magazyn. – Czy ja jestem najgorsza ze wszystkich?
Olga nie podniosła głowy znad pieca. Znajoma piosenka.
– Walentyna Iwanowna – powiedziała spokojnie – może zapomniałaś, że Maksym nie pracuje od trzech lat? To ja utrzymuję całą rodzinę.
– I co z tego? Matka mojego męża mogła odłożyć na wakacje. Czy tak trudno odłożyć pięćdziesiąt tysięcy? – prychnęła teściowa.
Olga wyłączyła piec. Takie rozmowy zdarzały się regularnie. Albo teściowa żądała pieniędzy na torebkę, albo mąż – na telefon. A kiedy Olga odmawiała, po prostu sami zabierali jej pieniądze z portfela.
– Płacę czynsz, kupuję jedzenie, płacę wszystkie rachunki – powiedziała Olga. – Maksym siedzi w domu od trzech lat. Dlaczego miałabym odkładać na twoje wakacje?
– Aha, więc robisz też wyrzuty mojemu synowi! — Walentyna Iwanowna była oburzona. — Nie jego wina, że żyjemy w takich czasach!
W tym momencie Maksym wszedł do mieszkania.
- Co tu się dzieje?
- Twoja żona nie pozwala matce wziąć urlopu — poskarżyła się Walentyna Iwanowna. — Żal jej pięćdziesięciu tysięcy.
Maksym westchnął i spojrzał na Olgę. - Oleńko, naprawdę nie możesz pomóc matce? To dla ciebie nie jest aż tak duża suma.
- Nie aż tak duża? — zapytała ponownie Olga. — Maksym, pamiętasz, ile zarabiasz?
- Co to ma do rzeczy? Masz dobrą pensję, stać cię.
- Dobra pensja nie oznacza, że muszę wszystkich utrzymywać.
Walentyna Iwanowna demonstracyjnie poszła do swojego pokoju. Maksym poszedł za nią. Olga została sama. Takie sceny powtarzały się coraz częściej.
Następnego dnia w biurze szef Olgi powiedział jej, że dostała premię za udany projekt – sto siedemdziesiąt tysięcy rubli. Wróciła do domu w dobrym humorze, myśląc o kupnie samochodu.
Rano, szykując się do pracy, Olga zastała Walentynę Iwanownę grzebiącą w torbie.
– Co robisz?
– Szuka tabletek – odpowiedziała teściowa bez mrugnięcia okiem, ale trzymała w ręku paragon Olgi za premię. – Sto siedemdziesiąt tysięcy! – krzyknęła, biegnąc do kuchni do syna. – Maksym, twoja żona nas oszukała! Ma pieniądze, ale nie pozwala mi jechać na wakacje!
– Ola, czy to prawda? – zapytał Maksym z wyrzutem.
– Oddaj mi paragon! – Olga podeszła do teściowej.
– Nie dam ci go! Chcę jechać na wakacje! Szybko przelej pieniądze, kup bilet!
Olga ostro odwróciła się do męża.
— Maksym, powiedz mamie, żeby przestała grzebać w moich rzeczach!
— Mamo, dlaczego grzebiesz w cudzych rzeczach? — powiedział słabo Maksym.
— Cudze rzeczy? Jesteśmy rodziną!
— Nikogo nie okłamuję! — Olga wyrwała paragon. — Te pieniądze wydam na zaliczkę na samochód! Ciężko mi dojeżdżać do pracy dwie godziny w jedną stronę!
— Wielka sprawa — prychnęła teściowa. — A matka twojego męża musi odpocząć!
Maksym wstał od stołu.
— Ola, nie podnoś głosu na mamę. Samochód może poczekać. A mama chce jechać nad morze. Powinnaś zapłacić za jej wakacje. To nie podlega dyskusji!
— A powinnam? — Olga spojrzała na męża szeroko otwartymi oczami. — Utrzymywałam ciebie i twoją matkę przez trzy lata, a teraz jestem ci coś winna?
— Jesteś żoną! — krzyknął Maksym. — Żona powinna utrzymywać męża!
— Utrzymywać go, a nie utrzymywać jak osobę na utrzymaniu! — Olga złapała za torebkę. — Pracuję od rana do nocy, za wszystko płacę, a wy jeszcze żądacie rozrywki!
— Jesteśmy rodziną! — nalegała Walentyna Iwanowna. — W rodzinie wszystko jest wspólne!
— Żyjecie na mój koszt! — odpowiedziała Olga. — I wiecie co? Dość! Spakujcie się i wynoście! Wy obie!
— Co? Nie możecie nas wyrzucić! — krzyknęła Walentyna Iwanowna.
— To moje mieszkanie! — Olga otworzyła drzwi wejściowe. — Kupiłam je za własne pieniądze i mam dość utrzymywania dwójki dorosłych! Wynoście się! Natychmiast!
— Nigdzie się nie wybieramy! — nalegała Walentyna Iwanowna.
— To możliwe i konieczne! — Olga zatrzasnęła im drzwi przed nosem, nie słuchając krzyków.
Rozwód został sfinalizowany szybko. Maksym próbował ubiegać się o mieszkanie, ale nic z tego nie wyszło. Miesiąc po rozwodzie Olga udała się do salonu samochodowego. Kierownik uśmiechnął się i wręczył kluczyki do nowego samochodu.
Olga wsiadła za kierownicę, odpaliła silnik i wyjechała na drogę. Przed nią rozciągała się autostrada. Nikt już niczego nie żądał, nie sięgał do jej torby ani nie oskarżał o chciwość. Olga dodała gazu. Była wolna.