ANDRZEJ DUDA ROZCZAROWANY EMERYTURĄ: „TO NIE SĄ WYGÓROWANE PIENIĄDZE” – CO NAPRAWDĘ ZNACZY TA KWOTA

Ile wyniesie świadczenie po zakończeniu kadencji i skąd się bierze ta suma

Koniec urzędowania to nie tylko zmiana grafiku i mniejsza liczba oficjalnych wyjazdów.

To także przejście na tzw. emeryturę prezydencką, której wysokość w Polsce ustala się jako 75 procent wynagrodzenia zasadniczego urzędującej głowy państwa.

W praktyce daje to około 13–14 tysięcy złotych brutto miesięcznie, czyli mniej więcej 11–12 tysięcy „na rękę” – i taką kwotę wskazują serwisy wyjaśniające zasady tego świadczenia.

Kiedy kończy się kadencja i co wydarzy się „dzień po”

Druga, pięcioletnia kadencja Andrzeja Dudy zakończyła się 6 sierpnia 2025 roku, a urząd przeszedł w ręce następcy w momencie jego zaprzysiężenia. Od tego dnia dotychczasowy prezydent formalnie staje się beneficjentem przysługujących byłym głowom państwa uprawnień, m.in. wspomnianego świadczenia. To nie jest standardowa „emerytura z ZUS”, lecz osobny mechanizm zapisany w przepisach i niezależny od wieku czy stażu pracy. tokfm.pl+1

„To nie są wygórowane pieniądze” – jak czytać takie słowa

W wywiadach Andrzej Duda przyznawał, że skala świadczenia – choć na tle średnich pensji wysoka – z jego perspektywy nie jest „wygórowana”, zwłaszcza gdy weźmie się pod uwagę oczekiwania wobec byłego prezydenta: obecność na wydarzeniach, podróże, reprezentacyjny strój, gościnność. Czy to przesada? Warto oddzielić emocje od danych. Faktem jest formuła 75 procent wynagrodzenia zasadniczego – i to ona ustawia ramę. Faktem jest też, że mowa o kwocie netto około 11–12 tysięcy zł miesięcznie, czyli poziomie, który wciąż stawia beneficjenta w najwyższych procentylach dochodów w kraju. Na ile „wygórowane” są to pieniądze, każdy oceni po swojemu, ale liczby są jasne. wiadomosci.radiozet.pl+1

Co dalej po Belwederze: praca, aktywność, nowe role

Byli prezydenci często łączą świadczenie z działalnością zawodową lub publiczną. Wykłady, fundacje, eksperckie rady, książki, doradztwo – wachlarz jest szeroki. Andrzej Duda podkreślał, że „lubi pracować” i nie boi się nowych zadań, a emerytura nie jest hamulcem, lecz raczej stałą bazą bezpieczeństwa. I to brzmi sensownie: świadczenie zapewnia podstawę, a reszta zależy od przedsiębiorczości i pomysłu na siebie. W praktyce dopiero po kilku miesiącach od zakończenia kadencji widać, które ścieżki naprawdę „zaskoczą” – i czy ciężar symboliczny funkcji pomoże otworzyć drzwi do międzynarodowych instytucji, czy raczej skłoni do pracy bliżej kraju.

Anegdota o finansach, które „zawsze się kończą szybciej”

Pamiętam rozmowę z byłym burmistrzem niewielkiego miasta. Gdy skończył kadencję, zaczął żartować, że „najpierw znikają zaproszenia, potem telefon milknie, a na końcu przychodzi rachunek za prąd”. Brzmi komicznie, ale to realny test. Po każdej dużej funkcji przychodzi czas na uporządkowanie budżetu. On zaczął od prostej tabeli przychodów i wydatków na trzy miesiące naprzód. U mnie to zadziałało później w zupełnie innej sytuacji zawodowej: najpierw policzyć stałe koszty, odłożyć poduszkę i dopiero wtedy decydować, w co wejść. Ta „nudna” logistyka daje wolność – i dokładnie tego życzyłbym każdemu, kto wychodzi z intensywnej roli publicznej.

Czy 11–12 tysięcy netto to dużo czy mało – kontekst ma znaczenie

Kwota sama w sobie niewiele mówi bez porównania z koszykiem wydatków. Jeśli były prezydent utrzymuje część protokołu – podróże, spotkania, wsparcie asystenckie – koszty rosną. Z drugiej strony, nie wszystkie te elementy są konieczne co tydzień. W moim domu świetnie sprawdza się zasada „dwóch budżetów”: jeden na życie prywatne, drugi na aktywność publiczną czy projekty – z osobną ewidencją, by nie gubić skali. To pozwala ocenić, czy dana konferencja lub wyjazd mają sens także finansowy, a nie tylko wizerunkowy. Tę samą logikę można przełożyć na życie każdego z nas: rozdzielić „muszę” od „chcę” i pilnować, by jedno nie zjadało drugiego.

Kraków zamiast stolicy – znaczenie własnej bazy

Po latach w Warszawie powrót do mieszkania w Krakowie brzmi jak symboliczny reset. Jest adres, jest rytm, są znajome ulice. Dla głowy, która przez dekadę pracowała w trybie „ciągłego pogotowia”, własna baza to więcej niż wygoda – to narzędzie regeneracji. Jeśli kiedyś zmieniałeś bardzo intensywną pracę na spokojniejszą, pewnie znasz to uczucie: miasto zwalnia do Twojego tempa, a nie na odwrót. Dopiero wtedy widać, co naprawdę jest potrzebne, a co było chwilową dekoracją wymagającej roli.

Porada dla każdego, kto stoi przed „cywilną” zmianą

Niezależnie od poglądów politycznych i sympatii, z tej historii można wyciągnąć praktyczną lekcję. Przed dużą zmianą usiądź do trzech rzeczy: mapy kosztów, kalendarza i relacji. Policz miesiąc po miesiącu, co jest niezbędne. Wpisz do kalendarza tylko te projekty, które mają realną wartość – finansową lub rozwojową. Zadzwoń do ludzi, z którymi chcesz naprawdę pracować, a nie tylko wymieniać uprzejmości. Taki „remont” życia robi wrażenie spore, ale działa zaskakująco dobrze. Po kwartale czujesz, że znowu to Ty trzymasz kierownicę.

Podsumowanie: mniej emocji, więcej liczb i planu

Emerytura prezydencka nie jest „zwykłym” świadczeniem – to ustawowy mechanizm zabezpieczenia byłych głów państwa, wynoszący 75 procent wynagrodzenia zasadniczego urzędującego prezydenta, co dziś przekłada się na około 11–12 tysięcy zł netto. Dyskusję o tym, czy to dużo, czy mało, warto prowadzić na chłodno, z kalkulatorem w ręku. Reszta to już kwestia wyborów po kadencji: jak ułożyć pracę, jak zarządzać wizerunkiem, jak zadbać o domową codzienność. Liczby wyznaczają start, ale to plan i konsekwencja decydują, czy kolejny rozdział będzie spokojny i sensowny – także finansowo

Добавить комментарий

Ваш адрес email не будет опубликован. Обязательные поля помечены *